Cała ta historia zaczęła się w czerwcu w Szczecinie, na tegorocznych Dniach Morza. Dostałem informację, że gdzieś na terenie portu jest do kupienia maszynownia do małej jednostki w przyzwoitym stanie. Na miejscu okazało się, że nie jest to sama maszynownia ale cały "statek". Na pytanie o resztę jednostki jej właściciel powiedział, że po wyjęciu układu napędowego sprzeda ją "na altankę". Rozstaliśmy się po oględzinach silnika (znakomitego) z myśla, ze jednak szkoda całego drewniaka, który tak smutno może skończyć...
Dwa dni później pojechaliśmy raz jeszcze oglądać - tym razem kadłub. Widać było, że to solidna konstrukcja, w całkiem niezłym stanie. Widać też było wiele prac zrobionych słabo - wynikiem czego pojawiły się miejsca zgniłe, zbutwiałe, jednak nic strukturalnego. Po krótkich w sumie negocjacjach okazało się, że całość w komplecie też jest do wzięcia...
Wyjechaliśmy ze Szczecina a myśl o Alfredzie kiełkowała. O ile same prace szkutnicze nie przerażały (mam doświadczenie z dużymi jednostkami drewnianymi), o tyle nierozwiązywalnym wydawał się transport do Ustki gdzie można przeprowadzić remont. W lipcu jechałem zrobić pod wodą przegląd jachtu, który chcieł zakupić Kolega, więc przy okazji umówiłem się na podwodną inspekcję Alfreda. Wyposażony w szydło, dłuto i ostry śrubokręt nurkowałem ponad 90 minut aby stwierdzić, że kadłub jest cały i mimo kilkuletniego postoju w słodkiej wodzie częśc podwodna jest całkiem zdrowa. Zapadła decyzja. Kupujemy. CDN...
A tu Alfred tak jak zobaczyliśmy go w Szczecinie:
następna »Altanką w Morze ;-) |
---|