Część III - spóźniona

środa, 11 kwietnia 2018 00:00 Błażej
Drukuj

Powinienem zebrać bęcki za lenistwo – nie napisałem ani słowa, mimo że mój jacht cały sezon 2017 spędził nad wodą. Wymówki standard, dlatego nie będę się nad tym dłużej rozwodził. Mam niestety bardzo mało zdjęć, cała dokumentacja budowy stała się łupem włamywacza, który postanowił odwiedzić moje mieszkanie, pozbawić drzwi balkonowych w środku zimy i podprowadzić przenośny dysk, na którym trzymałem wszystkie zdjęcia. Niestety nie tylko te żeglarskie…

Ostatnią relację zakończyłem na szpachlowaniu kadłuba. Dostałem kolejną lekcję, że pośpiech przy budowie nie popłaca. Chciałem jacht skończyć jeszcze w sezonie 2016, żeby trochę popływać, stąd zrezygnowałem z laminowania kadłuba i porządnego szpachlowania. Po doświadczeniach jednego przepływanego sezonu na pewno zalaminował bym wcześniej podwójnie stępkę, dno, a pewnie przy okazji i burty. Stępka bardzo szybko wyciera się z farby i podkładu przy każdorazowym wodowaniu jachtu z wózka. Brak porządnego szpachlowania za pomocą epidianu i mikrobalonów widać na burtach, gdzie uwydatnia się dość charakterystyczna struktura sosnowej sklejki. Niby na pierwszy rzut oka nie widać, ale oko budowniczego i armatora widzi te niedoskonałości i trochę boli.

Kadłub pokryłem dwuskładnikowym lakierem poliuretanowym za pomocą natrysku powietrznego. Malowałem cztery razy po jednej warstwie mokre na mokre, każda kolejna warstwa po częściowym utwardzeniu  poprzedniej (ca. 15 min, to zawsze zależy od lakieru). Po całkowitym utwardzeniu pierwszego malowania  (ok 24 godzin w temp. 30 st. C. – lato zmatowiłem całą powierzchnię i powtórzyłem malowanie jak poprzednio. Efekt był zadowalający, poza wspomnianą wcześniej „sosnową” strukturą, ale to wypatrzy tylko wprawne oko.

Następnie odwróciłem jacht i wykańczałem pokład – dokleiłem sosnową listę odbojową, sosnowymi kątownikami z popularnego marketu budowlanego wykończyłem półpokłady od wewnątrz oraz otwór skrzynki mieczowej. Można kwestionować użycie tego drewna, zarówno na pokład jak i na elementy wykończeniowe, ale wychodziłem z założenia, że ten "mebelek" będzie każdorazowo wyciągany z wody po pływaniu i nie będzie ryzyka uszkodzenia tych powierzchni.

Na koniec lakierowanie bezbarwnym poliuretanem – użyłem Tikkurila Merit Jahti 30 – półmat, a następnie montaż wszystkich okuć. Ma piękną, miodową barwę, jest dość tani w porównaniu do lakierów jachtowych, a parametry takie same. Wykończenie trąci wczesnogierkowym sposobem wykończenia mieszkań, ale mi się to podoba. Nieoficjalnie na przystani moja Pasja dostała ksywkę "Mebelek" :-)

Uprościłem i zmniejszyłem nieco okucia steru opublikowane przez Pana Maderskiego na blogu o budowie Setki – chodziło o to, żeby w łatwy sposób można było demontować jarzmo razem z płetwą sterową. Spawać nie potrafię, więc zleciłem wykonanie okuć Panu Łukaszowi z firmy Prec-Spaw z Leszna, fachowo i szybko. Łańcuszek to pomysł wykonawcy, zabezpiecza przed zgubieniem zawleczki:

Nie mam zdjęć z okuwania masztu, poszły razem z dyskiem, niestety. Wykorzystałem aluminiowy profil, który u znajomego kurzył się w stodole. Dostałem w prezencie.

Wymiar i ciężar pasował do profilu drewnianego z projektu, więc zdecydowałem się go zastosować w mojej Pasji. Bom wykonałem drewniany wg projektu. Połączenie ciekawe, a będzie jeszcze lepiej bo w tym sezonie maszt pomaluję na kolor kadłuba.

Jacht przewieźliśmy do Boszkowa na dzień przed regatami „O wielki splendor Elka Klawińskiego”. Kolega Michał wytoczył ciężką artylerię i udało się jacht przewieźć bezproblemowo. W czasie transportu jachtu prawie zgubiłem jeden zawias steru – przez to że nie był jeszcze uszczelniony na Sikę i dokręcony lekko zwykłą nakrętką.

Uczestnictwo w regatach to był mój motywator, żeby jacht wykończyć wczesną wiosną. W regatach wystartowałem jako samotnik, zająłem zaszczytne 13 miejsce (na 16 jachtów). Wrażenia z pływania dosyć szokujące – pierwszy raz w życiu pływałem na tak małym jachcie. Ciężko tym samodzielnie balastować, moje 110 kg na 105 kg jachtu to była trudna walka, zwłaszcza na pierwszy raz. Ponadto nie miałem przedłużki rumpla i musiałem siedzieć dosyć blisko steru, przez co dziób wystawał ponad wodę, a rufa dość mocno ciągnęła wodę. Jacht za to ma świetnie zaprojektowany zrównoważony ster, do sterowania nie przykłada się praktycznie żadnej siły. Jacht chodzi też dość ostro i szybko do wiatru.

 

W tym roku zamierzam przeprowadzić kilka modyfikacji:

Pierwsze trzy punkty moim zdaniem obowiązkowo na każdym tego typu jachcie. Niektórzy może potraktują to jako oczywistą „oczywistość”, ale ja wcześniej nie pływałem na tak małych jachtach i doświadczeń brak.

Zaczynając budowę jako kompletny amator uczący się każdej czynności wykonywanej przy jachcie mam kilka przemyśleń, które być może przydadzą się innym amatorom, budującym swoje pierwsze pływadła w tej technologii:

Często przyszłych budowniczych interesują koszty wybudowania danej jednostki. Z uwagi na to, żem z wykształcenia księgowy, to każdy jeden wydatek znalazł swoje miejsce w "ewidencji księgowej". Zaznaczam tylko, że wydatki na jacht były ewidencjonowane "kasowo" a nie wg rzeczywistych rozchodów. Czyli każdy zakup trafiał w 100% na listę, mimo że nie wszystko trafiło na jacht. Zostało dużo sklejki w mniejszych i większych kawałkach, karton niewykorzystanych okuć i akcesoriów z kwasówki, trochę drewna, żywicy i lakierów. Nie oszczędzałem na linach, blokach itd. Miecz mam wykonany z nierdzewki 3 mm, przez błąd w wykonaniu skrzyni mieczowej. Po całe drewno jeździłem do tartaku cięte pod wymiar z projektu, a część zakupów robiłem w marketach budowlanych. Podsumowując wydatki kształtowały się następująco:

Klejenie i laminowanie

689,57

Malowanie i zabezpieczanie

813,69

Materiał kadłub

1 039,66

Materiały pomocnicze

274,14

Projekt

200,00

Takielunek, okucia i wyposażenie pokł.

1 332,91

Żagle

1 290,00

Suma końcowa

5 639,97

Przy bardziej przemyślanych zakupach, nie kupowaniu na wyrost, dobrych znajomościach, dokładnym rozplanowaniu wszystkich elementów na arkuszach sklejki powyższe wydatki można zredukować o conajmniej 30%. W pozycji "Takielunek..." jest też wózek slipowy.

Budowa własnego jachciku to niesamowita sprawa, dużo nowych doświadczeń i masa satysfakcji, kiedy odpowiadasz twierdząco na pytanie "Zbudowałeś to sam?". Mała sugestia do Adama - przy wejściu na stronę powinno być ostrzeżenie: "Wchodzisz na tę stronę na własną odpowiedzialność. Czytanie zamieszczonych tu artykułów prowadzi do nałogu budowania kolejnych jachtów. Wszelkie roszczenia tylko w postaci rabatów do sklepu sztormiaki.pl."

Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia tutaj wkrótce z nowym projektem .

Poprawiony: środa, 11 kwietnia 2018 22:54  
Joomla SEO powered by JoomSEF