Pierwszy rejs !

wtorek, 21 lipca 2015 14:42 DOCENT
Drukuj

Krótka relacja: najpierw Zalew Zegrzyński, pływanie w kółko, choć dużo pracy. Miałem ambitne plany płynąć Wisłą na Zalew Włocławski, ale moje niskie umiejętności w połączeniu z niskim stanem wody, możliwością awarii wpłynęły na decyzję żeby jechać na przyczepie do Płocka. Dodatkowo silnik trochę nawalał, pojawił się jeden przeciek z przepustu od zlewu, a są jeszcze inne przepusty poniżej linii wody. Kosztowało, ale przynajmniej łodka jest w jednym kawałku.

Popływaliśmy, na samym grocie (pozdrawiam innych grotołazów) po ZZ i ZW. Łódeczka chce pływać, jest zaskakująco szybka. Może to efekt jej smukłości (1:3) może braku około 120kg balastu.. Nie szarżowałem zatem.

Na Zalewie Zegrzyńskim:

Increase

Increase

Popływaliśmy parę dni, każdy dzień zaczynałem od zrobienia kawy...

Increase

...wyciągnięcia narzędziówki i dłubania przy łódce, silniku, linkach, jak to na łódce. Zrobiliśmy sobie też wycieczkę do Serocka:

Increase

Do Płocka dojechaliśmy, jak wspomniałem, na lawecie. Tu już stoimy ponownie otaklowani, przygotowani na przygody czekające nas na Włocłwaskim:

Increase

Na docelowe miejsce płynęliśmy tylko pod grotem, bo nie ma foka tylko genua, na silnym wietrze nie da się nad tym panować a nie zrobione jeszcze wantowniki mogą tego nie wytrzymać. Po drodze zrobiliśmy nieplanowany postój : to wspomniane wyżej przygody. Skończył się wiatr, silnik popracował godzinę i zgasł, nie dał się na wodzie uruchomić. Do portu weszliśmy dumnie, na pagajach. Dzięki uprzejmości żeglarzy stacjonujących tam na stałe, mogłem stanąć burtą do pomostu i naprawić silnik. Starsza Pani (Lady Forelle) odpaliła po 2 godzinach:

Increase

Zostaliśmy na noc:

Increase

Następnego dnia dalej pod wiatr. Znów flauta i znów silnik. Tym razem obyło się bez pagajów.

Fajna przygoda, piszę o tym, żeby pokazać, że jednak warto się pomęczyć. Czy zrobiłbym to jeszcze raz? Oczywiście, mało tego, jeszcze nie raz zrobię, bo po pierwsze to nie koniec remontu tego jachtu, ale bezcenna nauka przed remontem następnego :) ...tak, apetyt rośnie w miarę jedzenia...

Zanim zacznę rozglądać się za następnym, trzeba do kultury doprowadzić ten. Wnioski z wakacji, czyli co trzeba jeszcze zrobić:

1. Zaległa sprawa z podwięziami wantowymi. Planuję wanty kolumnowe doprowadzić do want topowych, tak aby montować nie 4 a 2 podwięzie, tylko szerokie. Takie rozwiązania widywałem na niektórych jachtach, Sztrandek też ma wanty mocowane blisko siebie. Wrzucę projekt przed zamówieniem wycięcia.

2. Uzupełnienie balastu. Miałem pomysł na umieszczenie ciężarków w butelkach i obkurczeniu ich. Pomysł częściowo upadł: żeby nie wiem jak ubijać ciężarki, 2 litrowy PET mieści 6kg. Butelki zostały zatem do trymowania jako ruchomy balast. Teraz się pośmiejecie: Balast "stały" (z punktu widzenia tego sezonu, rzecz jasna) został wsypany do worków na gruz i przyklejony szarą taśmą. Zaskakująco dobrze trzyma, nie przemieszcza się, zresztą nie pływam w przechyłach. Nie robiłem zdjęć, ale wykonam je jak będę wyciągał: zimą pobawię się w hutnika: przygotuję formę, chyba najlepiej ceramiczną (przy metalowej za szybko stygnie i palnik nie daje rady) i odleję "cegły" z ołowiu, oblaminuję, ciężarków jeszcze dokupię i będzie te 350kg jak było.

Próba odlewania wyszła nieźle. Płytka z terakoty, na niej 4 cegły klinkierowe i mamy prostokątną formę. Tygiel z czerpaka do zaprawy. Jest z blachy stalowej, więc ołów szybko stygnie. Forma musi być zatem ceramiczna, żeby odlać sztabę (bezpośrednio w formie, bez tygla) o wadze ok. 12kg.

Increase

3. Doszło do przecieku w kabinie, pod zlewem. Nie dało się dokręcić, poszło pół tuby sikaflexu zanim przestało lecieć. Co prawda teraz, jeżeli jest coś bardziej suchego niż pewien gatunek humoru z popularnego teleturnieju to chyba właśnie to miejsce. Ale nie ma co liczyć że tak będzie wiecznie. Przed następnym sezonem tego już nie będzie.

Increase

Przeciek doprowadził do nieodwołalnej decyzji o zalepieniu wszystkich bez wyjątku przepustów. Brudna woda ze zlewu będzie zbierana do baniaka, który opróżniany będzie tam gdzie zawartość chemicznego WC. Odpływy z kokpitu będą ponad linią wody. W razie czego można naprawć bez slipowania. Poza tym odpływy pod wodą, mimo że fajne, bo ich nie widać, po pewnym czasie stają się zamieszkałe: dla drobnych stworzeń jest to idealna kryjówka przed drapieżnikami, co doprowadza do konieczności udrożnienia (drutem) i ryzyka rozszczelnienia połączenia.

4. Mocowanie silnika - pozostawia zbyt wiele do życzenia. Pawęż bardzo się odkształca przy opuszczaniu i podnoszeniu silnika. Za każdym razem towarzyszą emocje, czy nie wyrwę go razem z kawałem laminatu z pawęży i z pantografem w ręku nie wyląduję za burtą. Szamotanie się z pantografem wykonywałem zatem wyłącznie w porcie, w czasie pływania silnik zawsze orał wodę. Poza tym na fali pyrka, bo co chwila wynurza się wydech. Chcę mieć studzienkę! I to taką, żeby można było podnieść silnik jak się płynie na żaglach lub stoi wporcie. Tu poproszę o poradę, jeszcze nic z tym nie robiłem poza koncepcją. Szczegóły opisałem w dziale Porady i plany - Potrzebuję porady - Budowa studzienki kokpitowej. W achterpiku jest na to sporo miejsca.

5. Mniejszy fok. Ten który mam to genua, lub prawie genua: głęboki profil i sięgający za maszt róg szotowy. Nadaje się do słabych wiatrów, postawiłem go tylko dwa razy.

6. Lazy Jack lub inny patent na grota. Do jego zrzucenia trzeba 2 osób, a że pływaliśmy we dwóch, to przy sterze nie ma nikogo. Najfajniej byłoby mieć roler grota, przy okazji rozwiązany byłby problem refowania. Ale to już chyba z innym żaglem, ten ma ukośnie wszyte kieszenie na listwy, co uniemożliwia nawijanie go bez ryzyka połamania listew i wydarcia dziury w żaglu.

7. Sztywny sztag. Oczywista oczywistość, większość jachtów to ma. Poszukam używanego, bo już mi budżet nawala.

8. Fały do kokpitu, wszystkie bez wyjątku, bo do stawiania i zrzucania żagli jeden musi być zawsze przy maszcie. Mało wygodne i ryzykowne, bo nie ma sztormrelingu.

9. Kosz rufowy i szormreling - do zaprojektowania i wykonania. Zrobię sam, moje obawy przed spawaniem kwasówki okazały się być nieuzasadnione. Poprawiałem rumpel (jeszcze trzeba poprawić) i wyszło nadspodziewanie dobrze.

10. Jarzmo steru i fały płetwy sterowej: to też na zimę, poza łódką: ciężko chodzi i sporo waży (z czego to jest?), poza tym nie da się podnieść do pionu.

To chyba tyle, tak na szybko. Nie wiem ile z tego da się zrobić w jeden sezon. Zależy od kasy i czasu. Koniecznie muszę zrobić podwięzi wantowe i balast. Fały do kokpitu można doprowadzić już na wodzie. Jak wyciągnę z wody, zalaminowanie odpływów i studzienka, o ile Koledzy Forumowicze nie wybiją mi tego z głowy. Ambitne, wiem. Ale w życiu trzeba mieć jakieś wyzwania.

Poprawiony: piątek, 07 lipca 2017 08:54  
Joomla SEO powered by JoomSEF