Żaglówka sklejkowa BEZ-1

wtorek, 12 lutego 2013 15:09 Szymon Bakota
Drukuj

Żeglarstwem zostałem zaszczepiony jako mały chłopak przez mojego tatę. Pierwsze kroki stawiałem na Solinie i małym zalewie w Majdanie Sopockim na Roztoczu. Dawno temu mój tata stał się szczęśliwym posiadaczem jachciku BEZ-1 zakupionego z dawnego OSiR w Biłgoraju. Była to konstrukcja sklejkowa budowana przez Fotopam Augustów i dosyć popularna we wszelakich wypożyczalniach sprzętu wodnego. Ciekawostką jest to ze protoplastą tej żaglówki był jachcik Koliber projektu Pana Mariana J. Strzeleckiego a z rożnych źródeł wynika ze modyfikacja ta była nieuprawniona.

Jako że jachcik był w opłakanym stanie, zdezelowany i przeciekający rozpoczął się powolny remont żaglówki. Kadłub mienił się ferią kolorów, zapewne skrupulatnie nakładanych przed każdym sezonem na cienką sklejkę. Inne to były czasy wiec dostępność materiałów takich jak żywica epoksydowa, okucia żeglarskie, liny wiązała się często z przysłowiowym “poruszeniem ziemi”. W tamtym czasie łódka również otrzymała żagle, przypuszczam że żaglówki  Mak 333. Gdy jachcik był gotowy pierwsze wodowanie miało miejsce w Majdanie Sopockim na owe czasy najbliższym i najbardziej przyjaznym żeglarzom akwenie na Roztoczu (dawne woj, zamojskie). Dla wielu zapewne zalew ten był wielką kałużą ale to własnie tam rozpoczęła się moja przygoda z żeglarstwem i dla nas małych chłopców nie miało to znaczenia. W tym samym roku Argo wypłynęła w swój pierwszy, poważny rejs na Mazurach z miejscowości Wiartel k/Pisza. Po wielu latach ciężkiego życia w wypożyczalni sprzętu na maleńkim, miejskim zalewie złapała wreszcie wiatr w żagle i popłynęła w swój prawdziwy pierwszy rejs. Od tamtego czasu minęło ok 20 lat a koleje losu rzuciły poczciwą łajbę do drewnianej szopy gdzie przykrył ją kurz a jedyną załogą zostały polne myszy.

 

Przez ostatnie lata  miałem przyjemność żeglować na większych jachtach ale zawsze wracając do swojego dzieciństwa z nostalgią wspominałem czasy gdy pływaliśmy na “Argo”. Dwa lata temu będąc na wakacjach w Polsce miałem w planach rejs na ukochanym jeziorze Solińskim. Tym razem jednak moja “załoga” ociągała się z wyjazdem i nie do końca przekonany co do ich chęci na jakąkolwiek żeglarska włóczęgę zastanawiałem się co robić. 2 dni po przyjeździe do Biłgoraja pojechaliśmy “nad wodę” do miejscowości Biszcza gdzie powstał niewielki sztuczny zbiornik. Żagle mam chyba we krwi więc gdy zobaczyłem białą żaglówkę na zalewie obudziły się we mnie wspomnienia. Po powrocie do domu i rozmowie z tatą postanowiliśmy ze na drugi dzień odwiedzimy naszego “emeryta” zdawało by się już na wiecznej wachcie.

Ku naszej radości łódka była w bardzo dobrym stanie. 2 kolejne dni spędziliśmy na zdrapywaniu starej farby, szpachlowaniu, czyszczeniu i malowaniu. Na naszych oczach żaglówka ponownie zabłysnęła żelkotem. Nadeszła środa i po śniadaniu ruszyliśmy do Biszczy ciągnąc za sobą naszą “ dumę”. Wodowanie odbyło się sprawnie a “Argo” pomimo upływu lata nie zapomniała jak się pływa.  Powróciły wspomnienia z dzieciństwa i tak jak w starej szancie dało się słyszeć gdzieś cichutko pod nosem…

 

Ty nie jesteś kliprem sławnym 
"Cutty Sark" czy "Betty Lou", 
W Pacyfiku portach gwarnych 
Nie zahuczy w głowie rum. 

Nie dla Ciebie są cyklony, 
Hornu także nie opłyniesz, 
W rejsie sławnym i szalonym, 
W szancie starej nie zaginiesz…

 

Mam nadzieje z ta krótka historia i kilka zdjęć zaciekawiły użytkowników strony Szkutnikamator.

 

Pozdrawiam

Szymon

 

 

 

 

Autor na dziobie.

 

Na Mazurach

 

Praca po latach.

 

Nowe pokolenie zeglarzy.

 

Powrót na wode.

 

 

Ponownie za sterem Argo (autor).

 

 

 

 

 

 

Poprawiony: wtorek, 03 września 2013 14:59  
Joomla SEO powered by JoomSEF