Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 18 Rejs na około wyspy Sobieszewskiej

sobota, 27 września 2014 23:48 Skalpel
Drukuj

Witajcie - Jak zawsze strach ma wielkie oczy...

Mało w tym sezonie pływałem, więcej budowałem , a raczej przerabiałem - znowu szkutnictwo wizęło góre nad pływaniem. Czas szybko leci i w sumie prócz rejsu do Osłonki i takiego tam włóczenia się po rozlewislu Śmiałej Wisły odbyłem tylko rejs na około Wyspy Sobieszewskiej, który Wam chciałbym opisać, bo to jednak dla mnie pewne osiągnięcie.

Długo wahałem się by spróbować opłynąć wyspę do okoła.. Łodka mała , wyspa wielka... morze bywa groźne i zmienne, a czasu zawsze za mało. Ale chciałem spróbować. I oto nastała szybka decyzja - płyniemy z Zalesiem i Pawłem.

Wiadamo - startujemy skoro świt , czyli jak zwykle ledwo na dwunastą zdążyliśmy... , ale pogoda zapowiada się znakomicie. Sąsiedzi obok proponują wspólne pływanie, impreza zapowada się więc znakomicie... ale jak to zawsze bywa  czasu brak i musimy się śpieszyć... decydujemy się jednak wypłynąć w drugą stronę bo bdzie szybciej a i warunki na morze znane... oczywiście był to błąd , ale wiem to oczywiście dopiero teraz... bo okazało się ,że potem pynęliśmy pod wiatr, no ale postanowione - jedziemy , to znaczy płyniemy jak zaplanowaliśmy.

Górki zostają po mału z tyłu... wraz z nami kilka innych łódek tylko dużo dalej od brzegu.

Increase

Po drodze mijamy kajak z żaglem - rzadkie spotkanie :-) W tle zatłoczona plaża w Sobieszewie - to chyba ostanie podrygi tego lata.

Increase

jedyne udane zdjęcie spotkania... mocno bujają fale i sporo zdjęć wyszło rozmazanych. :-( Pozdraiwmy załogę kajaka :-)

Pływanie w  wzdłuż plaży jednak jest dość nużące, ciągle ten sam krajobraz - plaża , a z drugiej strony bezkeresna woda... Paweł sfotografował wszystko co było w zasięgu aparatu, ale zdjęcia wykraczaja poza zakres tematyczny forum :-) Płyniemy dalej. Paża - woda - woda -plaża... idt

Increase

 

W końcu dopływamy - widać ujście Wisły, ale uwaga - widać mielizny. W sumie nie wiem, czy się przejmować nimi czy nie  - Szuwarek ma może z 15 cm zanurzenia, ale patrzymy - czerwona łódka, która płyneła przed nami zaczepiła się - widać walczą z mielizną - w końcu wypłynęli. My więc postanowiliśmy , że płyniemy jednak na około - ominiemy wszystkie łachy :-) Na zdjąciu poniżej widać wyraźnie wypłycenia przy ujściu - krajobraz niesamowity - zupełnie dzika plaża - dla takich mieszczuchów jak my - zupełna odmiana :-) I tylko mewy latają wokoło.

Wreszcie wpływamy w ujscie Wisły - prawdę mówiąc , nie myślałem że ten manewr będzie tak skomplikowany :-( Płyniemy duuuużym łukiem :-)

W końcu wchodzimy w ujście - czas mamy dobry wiec chumory dopisują - trzeba uważać na sieci rybackie - pełno tego tu i łatwo przegapić - male bieałe korki na wodzie. Jedną taka sieć, wypatruje Paweł - mijamy ją dużym łukiem, za nami inny jacht płynie naszym śladem. Wiatr pcha nas sprawnie w głąb lądu - silnik miał kaprys - nie chciał zapalić - dobre piętnaście minut nie mogłem go uruchomić, dobrze że wiatr wiał w zgodnym kierunku. ciekawe co mi w serwisie powiedzą... bęzyna zła ?

Podziwiamy widoki. Zielono ... duża fala , można na prawdę poczuć wiry opisywane w ksiązkowych falach. Na gżbiece fali łódka wyraźnie przyśpiesza , po czym w dole mocno zwalnia - dziwne uczucie. Mocno buja.

 

Prom w Świbnie - machają do nas , byśmy sie pośpieszyli z przepłynięciem, ale na jego wysokości pełno jakiś bojek.... manewrujemy miedzy nimi, aby nie zaplątać sie czasem w jakieś linki... Na te podwodne sznurki to ma chyba uczulenie po spotkaniu z podwodną lina w NCŻ. Chmmm... oznaczenia szlaku wodnego sa raczej mało czytelne u nas... no coż może to jednak brak doświadecznie wychodzi. :-(

Dopływamy do Przegaliny - wreszcie... zaczyna się robić późno. Śpieszymy się już.

Wpwamy do śluzy - zaczyna to dla mnie być chleb powszedni :-) Paweł do mnie - tata - daj kasę - skoczę zapłacić :-) też już wprawiony :-)

Robek trzyma łódkę, ja robię fotki , a Paweł leci zapłacić :-)

Widok na otwierany most - dla Szuwarka nie trzeba - mój maluszek mieści się pod mostem :-(

Teraz za śluzą już spokojnie wyłapujemy ostatnie wieczorne podmuchy wiatru i spokojnie płyniemy ciesząc się niedzielnym wieczorem na wodzie...

I tak nas zastaje zachód słońca na wodzie .

i z księzycem w tle w końcu cumujemy w Konradzie. Co ciekawe - same dziewczyny na pokłdzie tego jachtu :-)

W sumie wyszło na to, że odbylismy taką fajną, spokojna wycieczkę, ja sie dość mocno obawiałem morza, że zmieną sie warunki, że będzie problem z powrotem, chyba nie do końca potrzebnie... Na sam koniec relacji wielkie podziękowania dla sąsiadów z najszybszej łodki w Konradzie, za pożyczenie kapoków, bez tego nie było by tego całego rejsu. Schowałem tam gdzie sie umówiliśmy :-) Tak to jest jak się zapomni najważniejszego elementu na pływanie. Na szczęscie w Konradzie zawsze można liczyć na pomoc :-) Jeszcze mi się nie zdażyło, aby ktoś mi odmówił w tym porcie :-) :-) :-)

 

Zaleś - jako już doswiadczony nawigator, wykonał taki oto szkic z dokładną oczywiscie rozpiską godzinową.

Piotrek :-)

 

 

 

 

 

 

Poprawiony: środa, 01 października 2014 21:03  
Joomla SEO powered by JoomSEF