Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 11 i co z tego wynikło :-)

wtorek, 27 grudnia 2011 01:23 Skalpel
Drukuj

 

Witajcie - Obiecałem  dokończyć swoją opowieść, więc w końcu zebrałem się do pisania, a czas tak szybko biegnie... A więc szuwarkowania ciąg dalszy i próba odpowiedzi jak uprawiać żeglarstwo nie będąc milionerem ! Jakos ta sympatyczna nazwa (szuwarkowanie) przygnłęa wsród moich zanjomych których zapraszam na pokład.

Chciałbym publikujac ten temat dzieki uprzejmości Adama - podzielić  się z Wami szkutnikami amatorami i nie tylko - moimi przeżyciamj jakich dostarczyła mi budowa mojej małej zaglóweczki. Zachęcam - naprawdę warto było - małe i ciasne, ale własne !

Od momentu kiedy wstawiłem za namową Macieja jacht  do mariny, wreszczie oderwałem się od stereotypu budownieczego jachtu który nim nie pływa i przeobraziłem się w takiego co pływa ;-).

Trudnosci z wodowaniem łódki na plaży powodowały, że trudno było zorganizować pływanie, a i pływanie zatokowe róznież było trudniejsze ze wzgledu na wysyką falę na płyciźnie plaży. Suma sumarum rzadko sie ono udawało. Maciej sprawił, że zmieniłem podejscie do żeglarstwa w sposób całkowity. Najtrudniejsze było dla mnie zostawienie mojej łódeczki pod chmurką na pastwę wiatrów i deszczu.

W środku sedzonu decyzja zapadła - jedziemy z jachtem do mariny - wybór padł na jachtklub im Konrada na Górkach Zachodnich.

Jedziemy ! Transport jachtu na marinę - jako pilot z przodu Maciej i Maja :-) No wiec jedziemy ku przenaczeniu - co będzie to będzie :-)

Teraz wyjdzie jakość użytych materiałow i lakierów !

Najistotniejszą sprawą przy wyborze mariny była oczywiście niska cena za trzymanie jachtu oraz możliwosc w miare łatwego wodowania bezkosztowego (Szuwarek nie jest przystosowany do ciągłego trzymania na wodzie).

Wodowanie zaglówki odbywa się każdorazowo gdy jedziemy na pływanie. Sprawa nie jest zbyt prosta ze wzgledu na bardzo kiepski zjazd do wody, ale da się wykonać w dwie osoby. Wyciąganie jest na szczęscie łatwiejsze i jestem w stanie wykonac to całkowcie samodzielnie.(samochodem :-)

 

Jak widac na poniższej fotce slip (dużo powiedzane) jest w zasadzie w bardzo złym stanie i nikt się nim w marinie nie zajmuje, ale coś za coś. W marinie obok w narosowym centrum żeglarstwa, mają ładny slip , ale za jednorazowe skorzystanie w jedną stronę pobieraja opłatę ok 40 zł, więc raczej nie dam im zarobić - po prostu mnie na to nie stać. Tu nie kosztuje na szczęście nic. Sprawę komplikują też samochody które maja parking na terenie mariny i stają wszedzie gdzie się da. Wiadomo dorszówki są teraz popularne , a wędkarze mają w nosie tych co by chceli wjechac łatwo do wody. Najważniejsze sa przecież ich wypasione bryki  Ale samochody to teraz ogólna plaga... Stają na każdym wolnym skrawku przestrzeni. Mam nadzieję że administracja mariny w końcu zadba o ten dziki zjazd do wody... No ale nie nażekajmy, uczciwie trzeba przyznać że jeszcze nie zdazyło mi sie że nie udało się zwodować :-)

W tle widoczny jacht Lady B - kto zgadnie kto na nim odbył rejs do okoła świata ? Takie sąsiedztwo naprawdę inspiruje !

Ale poza tymi drobnymi kłopotami reszta jest super. w tym Jachtklubie zawsze znajdą się jakieś chętne ręce do pomocy - zwłaszcza przy wodowaniu czesto proszę o pomoc. Jeszcze mi się nie zdażyło aby mi ktos odmówił. Na plaży ze świecą było szukać kogoś chętnego do pomocy - wszyscy mają Cię gdzieś , a tu wystarczy podejść do kogoś i zaraz przyjdzie z pomocą. Naprawdę niesamowita sprawa :-)

Wkrocznie w prawdziwe środowisko żeglarsie spowodowało, że na marinie przydażyła mi się zabawna sprawa - Czesto inni żeglaże podchodzą oglądać drewnianą łódkę - wiadomo każdy szkutnik amator lubi pochwalić się swoim własnoręcznie zbudowanym jachtem - ja również - myslałem ze ze zrobię wrażenie :-) - a tu sie okazało że praktycznie każdy albo uczestniczył w budowie , lub budował sam łódkę i to wcale nie takiego malucha jak moja ! Obcowanie z takimi ludźmii szybko uczy pokory :-\  Dodatkowo dowiedziałem się że moje szuwarkowe poczynania sa bacznie obserwowane :-) Naprawdę miło się dowiedzieć , że poczyniłem postepy w prowadzeniu jachtu od zannych mi tylko z wdzenia osób :-)

Na pływania zapraszam na pokład Szuwarka różnych znajomych - samotne pływanie jakos nie sprawia mi przyjemności - nie nadaję się na samotnego żeglaża :-) .

Tu zamieszczam kilka fotek z pierwszego wodowania na marinie - cóż to było za przeżycie dla mnie :-) Oczywiscie nie dałem tego po sobie poznać...

Tutaj z Maciejem i Mają robimy pierwsze próbne wodowanie :-) Strasznie wtedy wiało... :-(

 

Mója mina mówi chyba wszystko  :-)  Maciej pomaga - Maja nas foci ! Szuwarek w końcu trafił na wodę i tam zostanie ! Twarde postanowienie - łódka z ciepłego garażu na wodę ! W końcu co mi po jachce tóry nie pływa ? Znów się czuję jak bym miał 16 lat ! Życzę tego uczycia wszystkim szkutnikom amatorom ! Te chwile są napradę tego warte !

No i tak się zaczęło prawdziwe szuwarowe pływanie przez dzuże S :-)

Jedno z pierwszych pływań z Robertem -mój  szkolny kolega - zawsze mozna na nim polegać  - oboje uwielbiamy sobotnie lub niedzielne wypady na Szywarku po Wiśle !

 

Syn - niech się wprawia w prowadzeniu jachtu - może mu sę kiedyś to spodoba :-)  W każdym razie stanął na wyskoosci zadania :-) Wiekszośc pływania prowadzil samodzielnie !

 

Łuaksz - tu jako dzielny sternik na Wiśle. Razem wyszlismy na zatokę - w sumie tym razem ledwo wiało ale zawsze.. :-) Poprzednio trafilismy na naprawdę silny wiatr  trochę miałem obaw...na pewno było bardzo mokro :-) Na Wiśle tez potrafi mocno wiać i to tak z zasokoczenia... Nie będę udawał - w końcu ze mnie tylko szuwarowy żeglarz :-)

 

A tu zaprosiłem dwie sympatyczne koelżanki - Hanie (kelżankę z kursu żeglarskiego) i jej przyjaciółke Magdę- chmm... nie będe się tłumaczył czemu tak wyszło - ale pływanie było jak zwykle naprawdę udane mimo słabego wiatru :-) :-)  :-) Pierwszy raz miałem damską załogę na pokładzie i musze przyznać że Panie dają radę !

 

Tutaj ja z Robertem - no cóż,  nasze zadowolone miny chyba wszystko mówią - mam nadzję że Zalesia dostatecznie zaraziłem pływaniem - wprawiony żeglarz , ale jako to bywa w śród nas informatyków - za dużo spędzamy czasu w pracy a za mało na wodzie ! Odbylismy wspólnie kilka fajnych wypadów po Wiśle !

Tu na przykład - na przystani przed moją byłą jednostką wojskową - jaki ten świat jest mały ! Kupę czasu tu spędziłem ...

Nie mogłem się powstrzymać od focenia - nareszcie Szuwarek pływa ! To jest to czego mi trzeba !

 

I jeszcze jedna fotaka - na pierszym plani bloczek z Dźwigni (sklep metalowy w Gdańsku gdzie zaopatrywałem sę w wkręty z nierdzewki - pozdrawam obsługę sklepu zawsze coś podpowiedzieli)

 

I koljna fotka mojej załogi !

I tu jeszcze raz Robek - mam nadzieję że powtórzymy te wypady od wiosny !

Zwiedziłem bardzo dokładnie całe rozlewisko Wisły Śmiałej - wyszedłem nawet na zatokę przy sprzyjajacym wietrze, przepłynąlem pod mostem pontonowym, cumowałem na przytani no i wpłynąłem w odnogę Wisły Martwej na Gdańsk. Niestety wiatru nie było i ledwo w ogóle pływaliśmy - wiecej na pagajach niż na żaglach, ale szuwarkowanie odbyło się :-) Aż w połowie listopada byłem na żaglach. Kiedyś zupełnie było to dla mnie nie do pomyslenia. Bardzo późno zakończyłe sezon i mam nadziję go teraz wczesnie rozpocząć !

Wiem że opływalem bardzo nie wielki fragment rozlewiska i w zasadzie to nie ma się czym chwalić, ale jak na razie nie dysponuję napedem innym niz żagle i trochę nie mam odwagi za daleko się zapuszczać co by w razie czego sporo nie pagajować :-).

Zawsze sa to tylko kilku-godzinne wypady ale co najstotniejsze odbywaja sie bardzo rególarne i dzieki temu poznałem dokładny rozkład wiatrów w tym rejonie, zawsze wiem gdzie zawieje mocniej a gdzie zdycha , gdzie jest płytko i można się zaczepić. A juz mi sie zdazyło zgubić ster na biegu, było zabawnie choć w pierwszej chwili nie było mi do smiechu :-)

W sumie ostatnio zapadła decyzja - instaluję namiot na kadłubie i kupuje silnik.

To was prosze o radę - Jak myślicie - Mercury 3,5 będzie ok ? Myślałem o 2,5 ,ale waga ich jest taka sama ja 3,5 więc chyba lepiej mieć zapas mocy ? No i oczywiście z dłuższą kolumną... Dlaczego Mercury ?- głównie cena - za 3600 mozna juz go nabyć .  Stary Salut będzie robił za kotwicę - ja nie mam do niego cierpliwości i nie mam dość umiejetności aby go obsługiwać :-( Zstanie chyba u nie w garażu na pamiątkę... No bo kt to kupi ?

Postanowiłem również zrobić ławeczkę do siedzenia pod masztem, bo mi załoganci często zjezdząja do parteru przy ostrzejszych manewrach :-) Sprawdzone w praktyce :-)

Pytanie do bardziej doświadczonych - czy warto samemu szyć namiot, czy lepiej to komuś zleceć. Jeśli tak to gdzie ? (najlepiej Trójmasto)

Zachęcam wszystkich jeszcze nie zdecydowanych do budowy a potem juz tylko do czerpania przyjemności z pływania wlasnoręcznie wykonanym jachtem - naprawdę warto !

Pozdrawiam serdecznie wszystkich szkutników  - amatrów - proszę o odpowiedź !

Piotrek !

 

 

Poprawiony: wtorek, 27 grudnia 2011 11:23  
Joomla SEO powered by JoomSEF