Miś - odbudowa

wtorek, 08 lutego 2011 18:50 piotr kaźmierczyk
Drukuj

Latem w 2008 spełniło się moje życiowe marzenie.

Stałem się współwłaścicielem jachtu "Miś". Nasz Miś jednak był niedokończony. Poprzedniemu właścicielowi zabrakło sił na dokończenie go i mogłoby by się zdarzyć, że zniszczałby do końca pod ścianą garażu.


załadunek


Miś w środku (zdjecie robione z kokpitu)



załadunek na przyczepkę


I tak za 900 zł poczuliśmy się armatorami prawdziwego jachtu. Prócz samego kadłuba (wersja mieczowa) dostaliśmy kilka arkuszy sklejki dębowej 8mm, oryginalne plany, maszt od Omegi, koło ratunkowe, kamizelki ratunkowe, mnóstwo listew i belek dębowych, rumpel, płetwę sterową, rurki nierdzewne, komplet nowych (!!!) żagli dakronowych, miecz oraz całą masę szekli karabinków lin itp.. Dostałem również płytkę CD z prezentacją Klubu Armatorów Misia a w niej adresy, porady i mnóstwo zdjęć.
Sam kadłub był bardzo starannie wykonany - myślę że ręką szkutnika i zgodnie z projektem, lecz pobyt na świeżym powietrzu kilka lat zrobił swoje.


Miś na przyczepce z masztem wyglądającym jak lufa

Załadowaliśmy to wszystko na przyczepę i do domu. Mimo że mieszkam w domku jednorodzinnym, to nie miałem pomieszczenia aby postawić łódkę pod dachem. Jacht postawiłem na starych oponach pod daszkiem zrobionym z plandeki rodem z Castoramy.
Chciałbym zwrócić uwagę, że co innego jest trzymać gotową łódkę pod plandeką a co innego niegotową - zdarzyło się 2/3 razy zalanie przez deszcz kadłuba właściwie niezabezpieczonego żadnymi farbami.

Natomiast było bardzo ważne dla mnie, że łódka była przy domu i nawet wolne pół godziny mogłem wykorzystać przy budowie.

Po zabezpieczeniu kadłuba i przeglądnięciu wszystkich listewek, szekli zacząłem studiować plany budowy i ustalać kolejność robót. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę co mnie czeka.

Kadłub miał tylko w części dziobowej pokład. Ustaliłem, że po wycięciu i naprawieniu uszkodzonego poszycia cały kadłub najpierw zalaminuję.

Nie byłem w stanie przewrócić kadłuba o 180 stopni - przechyliłem go o 90 stopni i zacząłem za pomocą wiertarki i krążka ściernego 40 czyścić kadłub ze starej łuszczącej się farby podkładowej. Mniejsze ubytki wypełniałem żywicą zmieszaną z pyłem otrzymanym ze szlifowania. Uprzedzano mnie żeby nie używać szpachlówki samochodowej ze względu na higroskopijność i kurczliwość.


Miś leżący na lewej burcie, na zdjęciu widać opony, oraz plandekę

W międzyczasie zamówiłem na Allegro tkaninę 200 oraz epidian 5. Po konsultacjach z różnymi autorytetami poradzono mi położyć 1 warstwę tej tkaniny a w miejscach szczególnie narażonych 2/3 warstwy. Zalaminowanie miało pełnić funkcję wodoszczelnej warstwy, bo właściwym elementem usztywniającym była sklejka bądź co bądź 8 mm. Ważna jest temperatura laminowania - ok 20 st i wilgotność powietrza (jak najmniejsza) deszcz przed, a szczególnie po zalaminowaniu wykluczony!!!

Wykonałem specjalny przyrząd do dociskania - uchwyt od wałka malarskiego który zamiast wałka ma podkładki od śrub.

I do roboty.

Do pomocy miałem syna Michała. Najpierw przetarcie kadłuba acetonem. Potem docinałem odpowiedni kawałek tkaniny a Michał w tym czasie przygotowywał żywicę. Następnie malowałem żywicą kadłub, po czym kładliśmy na mokry kadłub tkaninę przyciskając wałkiem i dłońmi. Trzeba uważać na wszelkiego rodzaju pęcherze powietrzne. Zazwyczaj po nałożeniu tkaniny przecieraliśmy jeszcze raz żywicą "masując" ją pędzlem.
Potem przechyliłem łódkę na drugą stronę i to samo - kadłub był zalaminowany.
Najgorsze były do zalaminowania krawędzie. Należy je przedtem zaokrąglić.
Następnie wyciąłem ściany kabiny przechodzące w falochron i umocowałem je.

Potem przyszedł czas na pokład. Problemem może być właściwe docięcie sklejki. Zawsze najpierw robiłem wzór z kartonu, dopasowywałem go a następnie wg wzoru ciąłem sklejkę wyrzynarką. Do przymocowania używałem kleju wodoodpornego oraz wkrętów.

zamontowane falochrony

Myślałem że uda mi się zalaminować przed zimą również pokład ale pogoda nie dopisała i pokład był niezabezpieczony.
Zimą przyszła kolej na wykonanie steru, okuć do masztu, salingów, bomu, podstawy masztu.

Wszystkie te rzeczy (oprócz podstawy masztu) wykonałem zgodnie z projektem.
Problemem była obróbka stali nierdzewnej. Do wiercenia musiałem kupić dość drogie wiertła molibdenowe. Na początku miałem też problem ze spawaniem, bo sam nie umiem. Z kłopotu wybawił mnie sąsiad który kazał mi kupić tylko specjalne elektrody (tanie jak barszcz) i było po kłopocie. Zimą też wykonałem z drewna kil, który następnie nie bez trudności umocowałem do kadłuba (trzeba było zrobić otwory dł ok. 50cm na śruby mocujące). Masz umocowałem w cęgach – tutaj doradził mi Adam.

kil z jarzmem steru


Z nastaniem wiosny wykonałem dno kokpitu, dach kabiny, suwklapę.

Miś z dachem

Miś z dachem

Początkowo chciałem ściany kabiny oraz falochron pomalować lakierem - nawet to zrobiłem po czym wszystko zeszlifowałem i zalaminowałem ze względu na trwałość.
Następnym etapem było szpachlowanie szpachlówką epoksydową i szlifowanie którego nie było końca. Przyznam się, że do wyszlifowania nie miałem cierpliwości i zrobiłem to niedokładnie.
We wrześniu udało mi się całość pomalować farbą podkładową.


Miś z farbą podkładową, widoczna suwklapa, oraz okienka z pleksi

Widoczne już także relingi

Zimą zacząłem myśleć o zagospodarowaniu środka. W projekcie są 2 hundkoje, na LB koja dziobowa a na PB komoda. Zmieniłem układ tak, że komoda jest trochę mniejsza przez co koja dziobowa jest podwójna.
Pod kojami dałem styropian. Styropian również umieściłem pod półkami ciągnącymi się wzdłuż burt oraz pod pokładem w części dziobowej (zgodnie z projektem).

koja dziobowa, po prawej widoczna komoda

komoda

hundkoje

W projekcie w wersji mieczowej pod dnem do specjalnej szyny są przymocowane specjalne płaskowniki pełniące rolę balastu. Wykonałem je z ocynkowanych płaskowników o przekroju 2X5 znalezionych na złomie.
Musiałem je później wygiąć na giętarce w warsztacie aby dopasować je do szyny mocującej.
W końcu udało mi się całość pomalować, poskładać, dopasować i nastąpiło uroczyste wodowanie.


Miś i mój Fordzik

"profesjonalne" mocowanie

pierwszy kontakt z wodą

On pływa!

Cała na przód!

Po 3 latach budowy zdumiało mnie że łódka nie zatonęła i nawet ładnie pływa.
Jest tylko mały przeciek pochodzący ze skrzynki mieczowej. Otóż skrzynka jest drewniana i niezalaminowana. Myślę na wiosnę jak będzie ciepło odkręcić szynę spod dna (zakrywa ona szczelinę mieczową wywalić obecną skrzynkę i zrobić nową z spienionego PCV i tak zalaminować aby nie było żadnego kontaktu wody z drewnem.

Poprawiony: wtorek, 08 lutego 2011 21:33  
Joomla SEO powered by JoomSEF