Miś, cz. 20 (finis coronat opus)

wtorek, 18 czerwca 2013 23:01 Piotr Biały
Drukuj

Wodowanie niestety nie obyło się bez przygód. Dni poprzedzające wywiezienie jachtu to okres wytężonej pracy. Lista rzeczy do zrobienia zamiast się skracać, ulegała stałemu wydłużeniu. Pierwsze podejście to czwartek, 13 czerwca. Po wyprowadzeniu jachtu z warsztatu przykleiliśmy wszystkie okucia, na skutek czego nie dało się go wprowadzić z powortem - przestał się mieścić w bramie. Teraz mógł tylko pojechać do Pucka.

Późnym popołudniem jacht załadowano i zawieziono do Pucka:

Potem zwodowano:

Increase

Po kilkunastu minutach szczęścia, zauważyliśmy wodę w achterpiku. Szybko zlokalizowaliśmy miejsce przecieku i ... jacht wrócił na łoże. Następnego dnia uszczelniliśmy feralną śrubę, ale z wodowaniem trzeba było poczekać aż do poniedziałku. O samym przecieku ludzie różnie mówią - że trzynasty,że jacht przyzwyczajony do słodkiego wystraszył się Pucyfiku. Ja pamiętam moment kiedy decydowałem o przyszłości skegu. Zamiast zrobić nowy, wstawiłem stary. To był błąd. Szczęśliwie nie trzeba było demontować tego elementu, wystarczyło uszczelnienie.

W poniedziałek 18 czerwca wszystko poszło jak spłatka:

Udało się nawet postawić i otaklować maszt, choć jacht tańczył na nieregularnej fali.

Dziś jedna przygoda dobiegła końca, a inna się rozpoczęła. Mam nadzieję, że moją relacją dodam odwagi marzycielom, którzy nie chcą iść utartymi szlakami. Czasem warto pójść własną drogą.

Dziękuję Wam za życzliwość i zainteresowanie. Obiecuję jeszcze jeden artykuł, między innymi o podłogach. Pozdrawiam!

Poprawiony: wtorek, 18 czerwca 2013 23:45  
Joomla SEO powered by JoomSEF