Na początek wyjaśnienie: tytuł jest środkiem ekspresji emocjonalnej. Nie znalazłem bardziej właściwego sposobu na przekazanie słowem tego co przeżyłem. Pasuje, bo jak wiele innych niemieckich nazw brzmi jak rozkaz natarcia dla dywizji pancernej.
Bohater liryczny ma wiele rozwiązań. W poszukiwaniach trafiłem też na strony obcojęzyczne, przejrzałem wiele inspirujących rozwiązań. Nasza „studzienka kokpitowa”, po angielsku i niemiecku w dosłownym tłumaczeniu to „studzienka silnika zaburtowego”: tu jest bardziej właściwe. Opisana studzienka jest właściwie „achterowa”.
Ostatecznie nie uniknąłem przerabiania studzienki. Została w zasadzie wykonana od nowa w czasie leczenia osmozy na kadłubie: opisałem oddzielnie dla uporządkowania. Co się dało w garażu, reszta na miejscu. Przed przeróbką wyglądała tak:
Studzienka – stan w chwili zakupu
Taki nie do końca udany kibel, nawet pasowałaby deska klozetowa. Jest to jakiś pomysł na toaletę jachtową (nad achterem można by dolaminować górną część toi-toi’a, a silnik pełniłby dodatkowo funkcję rozdrabniacza). Na to mam inny pomysł, będzie oddzielny artykuł.
Początkowo planowałem pozostawienie istniejącej studzienki i dopasowanie windy do silnika. Ktoś mi poradził, żebym zwodował zanim cokolwiek zrobię, wtedy wszystko wyjdzie. Miał rację. Po wyciągnięciu na ląd na zimę znalazłem niepokojące rozwarstwienia laminatu a winda silnika zamocowana była na sklejce wlaminowanej między dno a tylną dolną krawędź wanny kokpitu. Sklejka była zgnita i nawet po zimie nasiąknięta wodą jak gąbka. Została oblaminowana obustronnie i wzmocniona kawałkami grubej sklejki: totalne partactwo. Kolejny pomysł to wycięcie zgnilizny i wklejenie nowej półki z laminatu, ale po dłuższym przemyśleniu stwierdziłem, że laminowanie nowej półki do istniejących ścianek nie ma sensu: łatwiej wywalić całość i zbudować studzienkę od zera, tym razem porządnie. Jak okazało się później, dobrze zrobiłem.
Podczas gdy pogoda nie pozwalała na nakładanie podkładów epoksydowych, nie tracąc weekendów ciąłem, rwałem, darłem, gryzłem, niszczyłem i plądrowałem. Ta sama pogoda zmusiła mnie później do laminowania kształtki studzienki w kabinie. Jaki kraj, taki maj. Przynajmniej dobę przed szlifowaniem części rufowej kadłuba musiałem wlaminować studzienkę.
Kolejne etapy wycinania studzienki
Zaczęliśmy patroszenie. Wyrzynarka natychmiast ugrzęzła w błocie kompostującej sklejki, użyłem szlifierki kątowej z założoną widiową tarczą do drewna. To, że półka była wygnita nie oznacza, że łatwo się poddała. Szlifierka z taką tarczą, bez osłony i uchwytów, z włącznikiem zamiast przycisku, trzymana jedną ręką nad głową leżąc na plecach, to nie tylko wbrew przepisom BHP, ale i zdrowemu rozsądkowi: potrafi bez ostrzeżenia rzucić się do gardła. Nie róbcie tego.
Kolejne etapy wycinania studzienki
Półka windy okazała się dość solidna. Postawiona była na dwóch klockach z jakiegoś drewna, które o dziwo nie zgniło mimo zalaminowania (co to było?), na nich stały słupki z częściowo zgniłych listew z grubej sklejki, nalanej w szczeliny żywicy miejscami na 2 cm grubo (serio) i przylaminowana do dna tkaniną z poliestrem. Masywnych fragmentów pozbyłem się nacinając po kawałku w schodki, dokąd sięgała tarcza. Odkryłem, że najlepiej odcinać laminat od drewna po powierzchniach styku, bo tam jest najsłabiej (poliester!) potem odcinać po kawałku. Reszta przy szlifowaniu na dnie zaczęła się odwarstwiać, podważyłem i oderwałem, ukazał się brud. Źle by było, jakbym to zostawił.
Po odcięciu i zdarciu czego się dało okazało się, że ścianki studzienki były rozwarstwione już na etapie laminowania. Ktokolwiek to spartaczył, nie poradził sobie ze spoiną pachwinową, jaka powstaje na styku ścianki studzienki i dna. Kolejne warstwy laminatu odklejały mu się w kancie po całym obwodzie studzienki: łączyły się na dnie i ściance. Wyciąłem i przyszedł czas na szlifowanie. Zakupiłem tarczę do szlifierki i krążki ścierne o gradacji 24: najbardziej ordynarne jakie były. Okazało się, że tarcza nie pasuje (kolejny niepotrzebny zakup), ale założyłem same krążki, bez tarczy. Tną nieźle, a do tego jak jeden się wydrze i spadnie to odsłania następny i można jechać bez przerwy. Jak już wszedłem do achteru to zostałem do końca, nie zrobiłem zdjęć bo komórkę zostawiłem w kabinie. Tak wyglądały krawędzie starej studzienki po wycięciu (na łączeniu z kadłubem w przybliżeniu było to samo):
Ścianki studzienki z widocznym rozwarstwieniem
Pod brudem i spęcherzonym laminatem odsłoniłem poliestrową szpachlę: wygląda na to, że prefabrykowana wcześniej latryna została postawiona na szpachli i przyklepana tkaniną z poliestrem. Szpachla oczywiście też poliestrowa, miała pęcherze: osmoza lub partactwo, lub jedno i drugie. Dopiero pod nią był oryginalny laminat. Pyłu ze szlifowania zebrałem wiadro, wywiozłem trzy spore worki śmieci. Tak wyglądało miejsce po studzience po wstępnym oszlifowaniu:
Otwór na spodzinę w dnie achteru
Nie mam zdjęcia jak ja wyglądałem. Mimo okularów, maski i kombinezonu najadłem się i nawdychałem rozdrobnionej żywicy, szpachlówki samochodowej i włókna szklanego. To ostatnie zostanie już ze mną do końca życia. Na koniec, jak już wszystkie powierzchnie miałem oszlifowane, zwymiarowałem całość, żeby określić kształty i wymiary nowych elementów. Prace przeniosły się do garażu. Nabyłem materiały:
Materiał na nową studzienkę: tkanina 450g/m2 12mb (110cm) + Epidian5 5kg i Z1 1kg
Przygotowałem „formy” i na nich wylaminowałem w garażu bazy kształtek półki windy silnika i ścianek studzienki: 2 do 4 warstw 400ki:
Wykonanie baz kształtek
„Formy” zrobiłem z tektury, pudełek i szarej taśmy do pakowania, na tym laminowałem, po zalaminowaniu przykryłem folią. Żywicę dobierałem na wadze, 100:13. Żywica ma konsystencję gęstego syropu lub miodu wyjętego z lodówki, więc nabierałem za pomocą dwóch jednorazowych łyżek. Próbowałem podgrzać, ale wtedy nie da się dużo nabierać. Tkanina też za gruba jak na pierwsze warstwy, trzeba było kupić cieńszą, byłoby OK jakby było cieplej. „Formy” miejscami były miękkie, sama tektura to za mało, więc ciężko było przesączyć tkaninę. Za późno wpadłem na to, żeby ścianki studzienki przesączyć na płaskim i nałożyć na formę. Przykrycie folią chyba przyspieszyło proces, bo już po 6h w 10..14 stC żywica związała na twardo, mogłem zerwać laminaty. Tkanina miejscami nie jest przesączona (trochę widać, laminat chrzęścił pod naciskiem) przy laminowaniu na docelową grubość zeszlifowałem i ponownie zalaminowałem. Na same bazy kształtek zużyłem ok. 900g E5, 120g Z1 całość ważyła 1,9kg. Powinno być więcej żywicy, i byłoby, gdybym przesączył całą tkaninę. Nie musiałbym poprawiać.
Dopasowanie do windy i silnika
Przy okazji kolejnego etapu obróbki kadłuba kształtki pojechały na łódkę i zostały dopasowane: komora studzienki została nieco skrócona, krawędzie ścianki docięte do krzywizny dna. Elementy zostały tymczasowo skręcone na klocki oklejone taśmą i ostrożnie dowiezione do garażu.
Dopasowanie kształtek do achteru i krzywizny dna
Przyjąłem założenie, że jeżeli kształtka pasuje jednocześnie do kadłuba i silnika, to po wlaminowaniu silnik będzie pasował do łódki. Planowałem wykonanie atrapy silnika ze styropianu, ale i tak jeżdżę tam i z powrotem co weekend, więc dopasowywałem raz do kadłuba raz do silnika. Tylko trzeba się nadźwigać przy przymiarkach, silnik waży więcej niż atrapa, ale tę należałoby wykonać. Zimą nie zrobiłem, potem nie miałem czasu.
Podobnie nie miałem czasu na dokończenie laminowania w garażu, laminowałem więc na miejscu, poświęcając cenny czas. Poszedłem na pewien kompromis (o tym później), zresztą i tak skończyła mi się żywica. Na półkę windy poszło 5..6 warstw 450ki, dolną część studzienki 4..5, górną 2..3:
Kształtka studzienki w czasie laminowania
Następnie obrobiłem istniejący otwór: ukosowałem 1cm/1..2mm grubości szlifierką kątową z tarczą listkową 40 i 80 tylko od góry, nakleiłem taśmę od falszkila do kokera – to ma być oś kadłuba, nałożyłem od spodu dyktę ściągniętą pasami (trochę odwzorowała krzywiznę dna, resztę zrobiłem szlifierką):
Szablon dna
Na dyktę od góry nakręciłem wycięty z tektury szablon otworu na spodzinę, układając go względem środka taśmy na osi. Następnie tekturę i dyktę okleiłem taśmą do pakowania, przycinając ją na krawędzi laminatu:
Szablon otworu
Na to nałożyłem pierdylion warstw 450ki na Epidianie 5, nieco przekraczając poziom dna achteru. Następnie, na jeszcze mokrym laminacie, postawiłem kształtkę studzienki, tymczasowo unieruchomiłem i przylaminowałem dookoła od strony wody paskami z tkaniny 200ki, aż skończył mi się Epidian: wylizałem 5 kilową puchę do czysta. Na koniec dnia założyłem „dreny” od wanny kokpitowej na zewnątrz, tak na wszelki wypadek, na szczęście tej nocy nie padało.
Wlaminowana studzienka
Górna, prostokątna część studzienki wyszła trochę krzywo: jest skręcona. Brak czasu oraz laminowanie w kabinie się zemściło. Na szczęście da się to łatwo poprawić, wykonam później na wodzie. Następnego dnia zerwałem szablon:
Zerwany szablon
Oszlifowałem łączenie nowego laminatu z poszyciem od spodu (ukosy ok. 1:5..10) i przystąpiłem do najtrudniejszej części operacji: laminowania od spodu. Majowa temperatura spowodowała zestalenie się żywicy, zacząłem więc od tego:
Grzanie żywicy
Użyłem żywicy SeaLine, laminowałem najpierw paskami tkaniny 100ki, 3 warstwy, potem kolejne 3 warstwy 200ki na zakładki. Jak pracuje się wolnowiążącą, mało lepką żywicą, małymi ilościami, to nie odpada i nie robią się pęcherze. Ponieważ w laminowaniu od spodu dobrze jest zachować dłuższe przerwy, w międzyczasie oblaminowałem studzienkę dookoła od strony wnętrza: 2..3 x 200 + 1 x 450. Na szczęście żywica SeaLine żyje 45 minut od wymieszania, więc miałem dość czasu, a rozrabiałem po 50:17,5g. Aby w spoinie pachwinowej uniknąć odspojeń, wklepałem w kant włókna, wyciągnięte przy cięciu tkaniny na pasy. Na to tkanina 200ka i 450ka po 2 warstwy. Musiałem wczołgiwać się dookoła kokera i studzienki, wklepując uprzednio przygotowane włókna i paski tkanin na zakładki, wyczołgując się w miarę wlaminowywania. Udało się, o ile byłem w stanie to ocenić, nie ma dużych pęcherzy, tylko nie było jak zrobić zdjęcia. Do kontroli warstw przydałoby się pokolorować krawędzie pasków, żeby było widać krawędzie, bo po zaklepaniu z żywicą znikają. Nie wiem czy tak można a jeżeli tak to czym?
Kolejne etapy
Studzienka została wykończona podczas szlifowania i malowania kadłuba. Podobnie jak kadłub, kolejno została oszlifowana, wymalowana Lightprimerem, zaszpachlowana, wyrównana, wymalowana 3 x antyosmozą, zmatowiona, wymalowana Lightprimerem i 3 x antyporostem (grubiej, bo woda będzie intensywniej wypłukiwała). Pozostawiłem krawędzie kolejnych warstw do dalszego malowania po zakończeniu zabudowy achteru:
Wykończenie
20 maja ZNACZY KAPITAN stanął na wodzie, na razie bez windy i silnika:
Na wodzie
Ścianki starej studzienki przydały się. Po wycięciu nie wyrzuciłem, bo nie zmieściło się do worka. Miałem pociąć i wywieźć, najpierw nie było kiedy, potem po nałożeniu worka służyła za śmietnik, a na koniec jeden z kolegów zabrał, bo ma surowy kadłub i będzie w nim robił studzienkę, więc ścianki ma już gotowe. Ogólnie ścianki są w porządku, poza miejscem łączenia z kadłubem: wystarczy zeszlifować pęcherze i rozwarstwienia i poprawić w paru miejscach. Przynajmniej się nie zmarnuje.
Pozostało do zrobienia:
Wzmocnienie studzienki. Ścianki studzienki utrzymują wodę, ale nie przypuszczam, by utrzymały silnik. Waży ponad 30kg, będzie miał 80kg uciągu, nie chciałbym, żeby po dodaniu gazu wpadł do kabiny, wraz z kilkoma tonami wody na sekundę. Z tego powodu zdecydowałem się na wlaminowanie wspornika do silnika. To jest właśnie ten kompromis: poprzednia koncepcja zakładała, że studzienka będzie na tyle masywna, że utrzyma silnik i przeniesie siłę napędową. Szacuję, że zużyłem na nią około 4kg żywicy (w czasie dopasowywania część się zeszlifowało) i podobną ilość tkaniny. Przed wlaminowaniem dolna część sama w sobie była sztywna. W porównaniu do poprzedniej koncepcji sama studzienka jest lżejsza, ścianki nie będą użebrowane, a główne obciążenie ma przenosić wspornik. Zamierzam najpierw wylaminować podstawę pod wspornik na dnie, potem zamocować przygotowane wcześniej szablony i na nich laminować na grubo wzmocnienie łącząc dno z przednią ścianką studzienki i tylną krawędzią wanny kokpitu. Tak ma to w przybliżeniu wyglądać:
Sztorcklapa. Obecna studzienka jest sporo węższa niż poprzednia. Do poprzedniej, z uwagi na kształt pokrywy achteru, silnik należało wkładać w poprzek, opuszczając spodzinę pod dno i obracać o 90st żeby powiesić go na półce. Żeby sobie z tym poradzić wyrżnięto szeroką dziurę w poszyciu. Teraz nie da się tak zrobić, wykonam więc sztorcklapę w tylnej ściance wanny kokpitowej, pozostawiając przy okazji szczelinę na odpływ wody z kokpitu (do studzienki).
Grodzie achterpiku. Obecnie kabinę od wody oddzielają jedynie ścianki studzienki. Na dole mają ok. 4..5mm podobnie jak poszycie w miejscu otworu spodziny, wyżej są cieńsze. W razie rozszczelnienia grodzie zatrzymają wodę. Poprzednie były ze sklejki, jakiejś taniej, bo łatwo się cięła. Nowe zamierzam wykonać z laminatu poliestrowego i wkleić na tkaninę z epoksydem. Nie muszą być bardzo grube, może nawet lepiej jak będą cieńsze, w razie uderzeń czy odkształceń zachowają się jak membrana, zamiast usztywniać zbytnio kadłub zagrażając pęknięciem poszycia.
To było największe laminowanie, jakie do tej pory wykonałem, w dodatku pierwszy raz laminowałem od spodu. Tego obawiałem się najbardziej, a wyszło dobrze. Pęcherze pewnie są, ale przynajmniej dużo mniejsze niż poprzednio. Od spodu ich nie ma: wziąłem najmniejszy pędzel i starannie wklepywałem, nie przesadzając z ilością żywicy. Powyżej nie udało się tak dobrze, zwłaszcza na studzience gdzie kładłem 450kę z E5 na zimno (bardzo zimno). Wyciąłem je i wyrównałem szpachlówką, bardziej dla wyglądu i zapobiegania zbierania się tam wody i brudu, który potem będzie śmierdział.
Ostatecznie mogę uznać że jest lepiej niż było. Bogatszy o nabyte właśnie doświadczenie wykonałbym to pewnie jeszcze lepiej. Ostateczny test nastąpi w czasie rozpoznania walką. Na razie jacht tylko stoi na wodzie, pełniąc funkcję houseboat’a z koszmarnie zagraconym wnętrzem. Dopiero po montażu silnika i pilersu (będzie artykuł) postawię maszt i otakluję.
Wnioski: z obserwacji i konsultacji dowiedziałem się, że są dwie szkoły. Wg jednej laminujemy poliester poliestrem, nieważne, że do starego laminatu poliestrowego. Większość szkutników tak robi: jak skończyła mi się żywica nie było od kogo w okolicy odkupić jakiegokolwiek epoksydu. Wg drugiej, jeżeli od związania żywicy poliestrowej upłynął ponad tydzień, należy laminować epoksydem, bo poliester się odspoi. Cos w tym jest: zabudowa achteru była przylaminowana paskami tkaniny, wystarczyło je pozrywać i wszystko spadło. Konsultując się ze specjalistami oraz z konstruktorem zdecydowałem się postąpić wg drugiej, ale wygląda na to, że w okolicy tylko ja. Uzupełnienie dna i studzienka wykonane są w całości z laminatu epoksydowego. Może jednak jest możliwość wykonania z poliestru, tylko są jego różne rodzaje? Widziałem niejedne efekty naprawy poliestru poliestrem, które jednak pływają i nie ciekną. Na pewno mogłem prefabrykować studzienkę z poliestru i po dwóch tygodniach, solidnym zmatowieniu i zmyciu acetonem wkleić ją na epoksyd. Może częściowo nawrócę się na poliester: prefabrykuję grodzie achteru z tkaniny i poliestru, potem je wlaminuję eposkydem, który ma jeszcze jedną zaletę: nie śmierdzi.
c. d. n.
Antyporost i poprawki: zima i wiosna 2020« poprzednia | następna »Leczenie osmozy |
---|
Komentarze
Ja zawsze mówię że najpierw popływać a potem remontować. Podczas pływania dowiadujesz się co jest źle a co mogłoby być lepiej. Dobrze że tak postąpiłeś.
Fajny opis ciężkich prac.
Jeśli potrzebujesz solidnej płyty laminatowej mogę Ci taką zrobić w infuzji - tylko będziesz musiał po nią przyjechać
Może mieć dowolną gramaturę jaką potrzebujesz.
Pozdrówki
Adam
Dzięki za propozycję, napiszę maila, skontaktujemy się i omówimy szczegóły. Najpierw będę musiał wykonać szablon. Mam żywicę poliestrową i tkaninę (niedużo, ale dokupię) planowałem wykonać z tego. Jak pisałem, chyba nie musi być bardzo solidna, w sensie sztywna, żeby nie przesztywniać kadłuba. Skonsultuję jeszcze z konstruktorem.
Niektóre grodzie, koje i komory wypornościowe też chciałbym mieć laminatowe, teraz są ze sklejki. Tu na pewno dobrze by było wykonać je w infuzji. Ale to w przyszłości i stopniowo. Najpierw muszę przesunąć oddzielenie kabiny od achteru (znów jakieś materiały budowlane) żeby zrobić sobie miejsce do wczołgiwania się podczas laminowania wspornika silnika i grodzi. Bez tego nie założę silnika
pozdrowionka
Michał
Co do przyczepności poliestru - wg mojej wiedzy poliester do poliestru jest ok. Oczywiście po zukosowaniu i przygotowaniu odpowiednio dużej powierzchni do przyklejenia i dobrym odtłuszczeniu. Skończyliśmy właśnie budowę 8m katamarana - kutra rybackiego, którego kadłub był łączony z kilku elementów poliestrem. Poprzednie podobnie budowane jednostki pływają bez problemów.
Łączenie poliestru poliestrem w przypadku mojej łajby nie zdało egzaminu. Wczoraj szlifowałem powierzchnie pod wspornik silnika i grodzie achteru, usunąłem przy okazji resztę zabudowy. Na początku szlifowania łączenie wydaje się sztywne i mocne. W miarę zeszlifowywania tkaniny nałożonej na oryginalny laminat poszycia zaczyna się ona łuszczyć. Oryginalny laminat poszycia jest z maty i ma kolor żółty, laminat z tkaniną jest brązowy: może to będzie jakąś wskazówką. Przed laminowaniem studzienki ciąłem wszystko do żółtego. To co nałożyłem przy okazji wklejania studzienki teraz przy szlifowaniu się nie łuszczy, ale to jest epoksyd, w tym konkretnym miejscu jest to żywica Sea-Line. Mam nadzieję że Epidian5 + Z1 równie dobrze trzyma. Jak będę następnym razem szlifował podobne miejsca wrzucę zdjęcia albo film. Podobnie rzecz się ma przy wręgach usztywniających. Wykonane są z pianki, mam nadzieję że nie budowlanej i przylaminowane kilkoma warstwami tkaniny na oko 250..300 do poszycia. Tak samo w miarę zeszlifowywania tkanina odłazi i można ją oderwać. Planuję zeszlifowanie całego mocowania pozostawiając tylko wręgi na miejscu jak są i oblaminowanie ich epksydem. Może to kwestia staranności wykonania, warunków, wilgotności itp. tego nie wiem, widzę tylko efekt.
Słyszałem też, żeby przed laminowaniem poliestrem nie myć acetonem, tylko laminować na świeżo zeszlifowaną i odpyloną powierzchnię. Nie wiem na ile to prawda. Częściowo nawrócę się na poliester: niektóre elementy można z niego wykonać, ale wklejać będę na epoksyd: połączenie jest pewniejsze, bardziej wytrzymałe, wychodzi mniej żywicy, to robi się szybciej, zwłaszcza w ciasnych miejscach, no i nie śmierdzi :)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.