Na pewno słyszeliście, że inżynier to nie tylko zawód, to stan umysłu. Gdyby tak było, istniałaby jeszcze jakaś nadzieja. W rzeczywistości jest gorzej: to charakter. Albo dużo gorzej: choroba. Być może istnieją specjalne oddziały dla tych, co realizują podobnie pokręcone pomysły, gdzie dwa razy w tygodniu dyżur ma siostra Eutanazja. I jeszcze jedno: w moje urodziny obchodzony jest Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego. Przypadek? Na pewno.
Prawy do lewego to kryptonim kolejnej kampanii: przebudowy kokpitu, której wynikiem jest pojawienie się achterów po obu stronach komory silnika oraz przeniesienie bakisty na prawą burtę. Czasowo, projekt zajął dwa sezony: zacząłem w październiku 2019 pokrywy otworzyłem na koniec kwietnia 2021, ale w międzyczasie były też inne prace.
Sytuacja wyjściowa
Wskutek poprzednich przeróbek achter i bakista przestały istnieć. Zniknęła fermentująca sklejkowa zabudowa: grodzie i jaskółki, w achterze zbudowałem studzienkę i komorę silnika. Ponieważ nie ma już grodzi, cokolwiek tam wrzuciłem, musiałem po to wleźć, od góry lub przez kabinę. Wczołgiwanie się po graty na dłuższą metę odpada: zasadniczo ten obszar kadłuba przez ostatnie dwa sezony pełnił rolę klamociarni na tyle skutecznie, że w trakcie przygotowania do prac znalazłem tam kilka rzeczy, z których utratą zdążyłem się już pogodzić. Z bakisty została pokrywa, która po przedłużeniu komory silnika sięgała kilka cm za obecną ściankę wanny:
Kokpit – stan wyjściowy, obecna pokrywa
Zrębnica otworu bakisty miała symbolicznej wielkości rynienki, bez spadku, więc zbierały się brudy. Rynienki były wąskie i trudno dostępne do czyszczenia. Teak na siedzeniach wyglądał fatalnie. Najwyższy czas coś z tym zrobić.
Otwarcie kampanii
Poprzedni sukces zobowiązuje: aby uniknąć hańby nie ograniczyłem się do wyrównania i pomalowania antypoślizgiem. Przygotowałem ambitny i bezkompromisowy plan przebudowy kokpitu, uwzględniający opisane we wcześniejszym artykule malowanie antyporostem. Pokrywy muszą się jakoś otwierać: rozważyłem kilka pomysłów, od najprostszego: pokrywy leżące luzem i zabezpieczone krawatem, poprzez tradycyjne, stalowe zawiasy, po pokrywy z ukrytymi zawiasami, z osią obrotu za burtą. Wybór padł na te ostatnie: będzie niemainstreamowo.
Tłumaczenie się dla uniknięcia doprowadzenia siłą na wspomniany we wstępie oddział mam za sobą. Określiłem założenia projektowe:
* Rynienki mają być głębsze i szersze, dla ułatwienia czyszczenia,
* Szczeliny zewnętrzne przy zamkniętych pokrywach minimalne, żeby woda miała trudniej, żeby się dostać,
* Rynienki poprzeczne z możliwie dużym spadkiem w kierunku wanny, aby woda łatwo wypływała, zabierała brudy i nie wlewała się do wnętrza w przechyłach,
* Możliwie największa szerokość otworów bakist,
* Możliwość założenia gretingów na siedzeniach i pokrywach.
Koncepcja przebudowy kokpitu
Przejrzałem kilka rozwiązań na istniejących jachtach, przepytałem właścicieli na ile są udane. Ustaliłem co to jest woda i dlaczego dostaje się tam, gdzie nie powinna. Następnie opracowałem koncepcję przebudowy kokpitu.
Planuję wykonanie gretingów, żeby wyprofilować siedziska tak, by w przechyłach nie zsuwać się do środka. Przy okazji w czasie deszczu nie będzie trzeba siedzieć w kałuży. Żeby otworzyć pokrywę z panelem czy gretingiem oś zawiasów musi być powyżej obecnej powierzchni siedzeń. W związku z tym krawędzie pokryw wchodzą na burtę do planowanej wysokości gretingów.
Przygotowania
Zima i wczesna wiosna upłynęła na przygotowaniach na przystani i w garażu oraz wykonaniu prefabrykatów nowych elementów, żeby wraz ze wzrostem temperatury mieć jak najwięcej przygotowane do laminowania. Część wykonałem jesienią i zimą na przystani i w garażu, resztę jak zrobiło się wystarczająco ciepło, choć zimowe upały (2019) wywołały u mnie poczucie straconego czasu.
Pod koniec roku opracowałem szczegółowy projekt pokryw, na podstawie wymiarów zdjętych jesienią i wykonanych szablonów. Rozwiązanie podpatrzyłem w branży motoryzacyjnej: wszyscy wiemy jak wygląda bagażnik czy maska i dlaczego nie widać zawiasów, więc nie ma co wyjaśniać. Z jedną istotną różnicą: pokrywy bakist przenoszą duże obciążenie, bo się na nich siada i po nich chodzi, zatem zawiasy będą trzymać pokrywy tylko w pozycji otwartej, natomiast po zamknięciu pokrywy muszą leżeć na zrębnicach rynienek, które przeniosą obciążenie i odciążą zawiasy. W tym celu okucia zawiasów mają owalne otwory, żeby luz w pionie był większy niż w poziomie:
Ponieważ nie wiedziałem czy się uda, przewidziałem możliwość montażu klasycznych, zewnętrznych zawiasów. Przemyślałem kolejność prac, obejmujący wykonanie prefabrykatów i wlaminowanie ich na miejsce. Zacząłem od oczyszczenia i wyrównania dolnej powierzchni przylaminowania brakujących elementów: zrębnic pokryw i rynienek, usunąłem herex do laminatu na szerokość 15cm. Było dużo szlifowania, tym razem trzeba było usunąć sporo starego herexu, a z tego jest dużo pyłu. Oddzielenie achteru procentuje: sprzątanie kabiny jest minimalne. Dodatkowo szczelinę drzwi zakleiłem taśmą malarską, a zamkniętą zejściówkę przykryłem starym kocem. Do szlifowania zakupiłem tarcze do korekcji kopyt i racic. Wiem, brzmi dziwnie: używa się ich do pedicure trzody chlewnej, ale kupowanie gargantuicznych ilości szybko zużywających się tarczek listkowych wychodzi zdecydowanie drożej. Do tego produkuje grubszy wiór, który nie zapycha szlifierki tak szybko, łatwiej go sprzątnąć i trudniej wdychać: maska maską, ale zawsze lepiej. Tarcze mają nalot widiowy, ziarna się wykruszają, ale i tak wychodzi taniej:
Maska się sprawdza, jedynie przy niskiej temperaturze szybki parują. Na każdej z szybek wykonałem prostą wycieraczkę: po dwa małe magnesy neodymowe owinięte bawełną i wciśnięte w gumowe rurki. W razie potrzeby można łatwo przetrzeć szybki bez konieczności zdejmowania maski.
Nauczony doświadczeniem (7szwów) zakupiłem rękawice rzeźnickie, do pracy kątówką z tarczą widiową. Niestety, są tylko lewe, ale jedną z nich przewróciłem na lewą stronę i otrzymałem prawą:
Dla ułatwienia pracy odwiązałem dolną krawędź plandeki, którą obciążyłem bańkami z wodą. Teraz można ją rozłożyć i jest więcej miejsca naokoło „pod dachem”. Jak wieje od rufy, nadyma się i robi się namiot. Można rozwinąć ten pomysł na przyszłość:
Następnie przygotowałem górną powierzchnię siedzeń kokpitu: zacząłem od usunięcia teaku: oderwałem co odstawało, resztę sprułem, używając dłuta, mesla, brechy, cykliny, kątówki z tarczą o gradacji podsypki pod torowisko, oraz standardowej listy przekleństw jako wsparcia moralnego:
Po usunięciu teaku i zeskrobaniu większości kleju zeszlifowałem pozostałości oryginalnego antypoślizgu i wyrównałem szlifierką oscylacyjną tak, aby pozbyć się kleju. Przeszlifowałem wszystkie podejrzane miejsca. Załatałem otwory po dawnej manetce i stacyjce w prawej burcie. Przygotowałem wstawki z elementami ustalającymi z dykty, na taśmie dwustronnej. Do przeszczepu użyłem kawałka tylnej ścianki wanny: obrobiłem krawędzie otworów, według nich wyciąłem kształtki, które wkleiłem na szpachlówkę, po związaniu obrobiłem, wykonałem fazę i spoinę, na razie tylko z zewnątrz. Dla umożliwienia związania wygrzałem wnętrze, a łatki przykryłem folią i starym kocem, dla zatrzymania ciepła:
Zaznaczyłem ołówkiem krawędzie nowych pokryw, aby zobaczyć, jak będzie wyglądać.
Prefabrykaty
Konieczne było dokładne odwzorowanie kształtu kokpitu, w celu przeniesienia pracy do garażu i umożliwienia laminowania bliżej domu w bardziej ludzkiej pozycji. Odwzorowanie krawędzi wykonałem metodą stosowaną przez plastyków: użyłem gipsu opatrunkowego i listew dla usztywnienia:
Zakładając, że grubości poszycia siedzenia, burty i ścianek są jednakowe, odciśnięte powierzchnie powinny wystarczająco dokładnie odwzorowywać powierzchnie od spodu. Po związaniu przewiozłem ostrożnie do garażu, gdzie dorobiłem brakujące elementy, dodatkowo usztywniłem, uzupełniłem braki gipsem i wzmocniłem całość. Na koniec oszlifowałem i utrwaliłem tak powstałą „formę” gruntem do gładzi gipsowych:
W międzyczasie wykonałem elementy zrębnic z zintegrowanymi zawiasami. Zacząłem od wykonania tulei na trzpienie: wykonałem okucia zintegrowanych zawiasów, z owalnymi otworami:
Ze sklejki wykonałem formy na środkowe zawiasy i boczne zrębnice pokryw, zintegrowane z zawiasami. Na nich wylaminowałem 3 zawiasy środkowe i 4 skrajne zintegrowane z bocznymi zrębnicami, nakładając wycinane z tkaniny wykroje na epoksyd:
Laminowanie zawiasów
Na blacie przygotowałem pozostałe płaskie elementy: zrębnice zaburtowe i poprzeczne: przednie będą wycięte z bocznych ścianek wanny i komory silnika. Użyłem epoksydu: te elementy muszą być wytrzymalsze, bo będą narażone na uderzenia. Wylaminowałem na grubo: 5mm litego laminatu na ściankach, 8mm w okolicach zawiasów z użyciem E5+Z1:
Jeden nieudany zawias oraz fragment odcięty od zrębnicy posłużyły do prób wytrzymałościowych:
Element kontrolny: próba młotkiem
Obrobione elementy zamontowałem na przygotowanej uprzednio gipsowej formie i zespoliłem ze sobą. Dla ustawienia trzech zawiasów pokrywy bakisty w jednej osi użyłem długiego pręta dociągniętego trytkami do stalowego profilu:
Po związaniu dociąłem na szerokość zrębnicę zaburtową, po czym, na formie i zrębnicach zbudowałem nową formę, tym razem dla rynienek z rdzeniami wnęk na zawiasy. Oklejanie i wzmacnianie formy trwało 2 dni. Użyłem pianki poliuretanowej, tektury i taśmy do pakowania:
Przygotowane formy na rynienki
Na niej wylaminowałem rynienki, tym razem z poliestru: matą łatwiej układać złożone kształty:
Aby ułatwić sobie montaż na miejscu i ustalić wzajemne położenie elementów, po związaniu poliestru przewierciłem boczne rynienki wraz ze zrębnicami pokryw na wylot, dla późniejszego zamocowania śrubami. Następnie zerwałem rynienki z formy, oczyściłem i obrobiłem zrębnice, które wzmocniłem stelażem wykonanym z ramy z kantówek, dolaminowanymi resztką starej żywicy do zrębnic:
Było dużo kombinacji budową form, listewkowymi usztywnieniami prefabrykatów i elementami mocującymi, ale znacznie zmniejszyło to ilość pracy na miejscu i zwiększyło prawdopodobieństwo, że ruchome elementy będą do siebie pasować. Zawiozłem na łódkę i wrzuciłem do środka. Bardziej skupiłem się na przygotowaniu kadłuba pod linią wody (opisane w poprzednim rozdziale), dlatego przez jakiś czas kabina wyglądała tak:
Montaż na miejscu
Przygotowane zimą i wczesną wiosną prefabrykaty zostały wlaminowane na docelowe miejsca w przerwach w pracach opisanych w poprzednim rozdziale. Przeniesienie bakisty na prawą burtę oznaczało zamknięcie starej. Postanowiłem nie używać pokrywy: była solidna, ale wymagała obróbki, co wydawało się bardziej pracochłonne, oraz naprawy, bo nie ma usztywnienia i zrobiło się siodło. W garażu wylaminowałem nową płytę: na płaskim blacie z mdf’u, według wyciętego szablonu z pokrywy, dodatkowo usztywniając przekładką z herexu. Po kilku dniach od związania stanąłem na niej, dla sprawdzenia sztywności. Na miejscu dopasowałem płytę i podciąłem rynienki starej bakisty tak, aby pasowała na wysokość:
Dopasowana płyta do zamknięcia bakisty
Ustawiłem ją obrabiając od góry pozostałości rynienki tak, aby pokrywa stanowiła jedną powierzchnię z siedzeniem, w czasie późniejszego wlaminowywania prefabrykatów zespoliłem od spodu: połączyłem ze zrębnicą pokrywy lewego achteru później od góry wykonałem spoinę po całym obwodzie.
Następnie naciąłem krawędzie przyszłych pokryw na wylot w miejscach, które później będą trudniejsze w oddzieleniu. Zamocowałem zrębnice zaciskami na kawałkach dykty wsuniętych w te wstępne nacięcia. Zrębnice wstępnie przylaminowałem tkaniną z E5+Z1: przygotowałem pasy do wlaminowania na folii i przykleiłem poprzeczne zrębnice tam gdzie miałem dojście:
Zrębnice pokryw: mocowanie i spoinowanie
Zrębnice nie wymagały dużej obróbki: pasowały od pierwszego przyłożenia. Po związaniu usunąłem elementy mocujące, wyciąłem niepotrzebne już stelaże, przeszlifowałem zrębnice i uzupełniłem laminowanie zrębnic:
Przystąpiłem do wlaminowania rynienek. Zbyt optymistycznie podszedłem do przyjętej metody montażu i musiałem otworzyć wnęki na zawiasy od góry, żeby mieć lepszy dostęp w czasie pracy i ułatwić założenie na zrębnicach: nie wykonałem próby dopasowania na formie w garażu, chcąc uniknąć uszkodzeń i teraz się zemściło: z każdą z nich należało się wczołgać do wnętrza, przymierzyć, oznaczyć gdzie ciąć, wygramolić się, wynieść, podciąć, wnieść, przymierzyć, oznaczyć…, a nie chciałem wycinać za dużo. Ostatecznie zamocowałem rynienki, używając otworów zawiasów i tymczasowych otworów w zrębnicach. Okleiłem zawiasy taśmą i włożyłem wykonane wcześniej okucia na pręty, aby przylaminować je do rynienek i burt od wewnątrz. Wstępnie wylaminowałem spojenia rynienek z dolnymi powierzchniami siedzeń, ściankami wanny, studzienki i burtami, używając laminowanych na boku pasków tkaniny:
Przylaminowałem tylko boczne powierzchnie i przednią krawędź: tylną rynienkę zostawiłem otwartą, co miało ułatwić wyjęcie długich prętów: osi obrotu. Nie ułatwiło: błąd koncepcji okuć zawiasów sprawił, że skleiły się z prętami, musiałem je wycinać i wybijać, a wymyślenie rozwiązania odłożyć na później.
Zbliżający się termin wodowania wymusił przerwanie na tym etapie. Od góry zaszpachlowałem powierzchnię siedzeń kokpitu: ponieważ w większości była wklęsła, szeroką pacą ściągnąłem szpachlówkę po krawędziach, jak wylewkę. Po związaniu wyrównałem, nałożyłem rzadką szpachlówkę dla wypełnienia pozostałych wgłębień i na siedzenia nałożyłem schodkowo, od 2 do 4 warstw tkaniny 390ki: dla wyrównania i wzmocnienia powierzchni. Niektóre miejsca się uginały, teraz wszędzie jest sztywno. W kolejnym etapie zeszlifowałem, pomalowałem podkładem i wyrównałem szpachlówką, tym razem pozostały tylko drobne, na tyle płytkie nierówności, że mogłem użyć gotowej, uniwersalnej szpachlówki (SeaLine), co przyspieszyło pracę:
Równanie, laminowanie i wygładzenie powierzchni siedzeń kokpitu
Następnie naciąłem od góry przyszłe krawędzie pokryw, miejsca przecięte na wylot zaszpachlowałem, pomalowałem cały kokpit poliuretanem i z pomocą Kolegi przykręciłem zawiasy na sikaflex:
Na razie, zamiast gretingów, wykonałem sklejkowe panele – tandetną imitację teaku: zabejcowałem a fugi wykonałem czarnym markerem. Docelowo będą zakładane na czas remontów: ochronią siedzenia kokpitu w czasie kolejnych remontów. Nie liczyłem zbytnio na trwałość tej dekoracji: początkowo wyglądało fajnie (z daleka), ale po zaledwie dwóch tygodniach użytkowania linie się starły i były ledwo widoczne. Trzeba było najpierw namalować linie, a potem zabejcować, bo bejca okazała się być tłusta.
Sklejkowe panele siedzeń - prawie jak teak :)
Z uwagi na panującą epidemię koronawirusa termin wodowania uległ przesunięciu o miesiąc, przez co zyskałem czas na wykonanie większej ilości prac na placu. Udało się zwodować w stanie pomalowanym i uszczelnionym od góry. Przygotowałem do sezonu:
Mesa stan na początek sezonu 2020
Prace na wodzie w sezonie 2020
Stopniowo kontynuowałem prace na wodzie, w przerwach w pływaniu. Wykonałem nowe okucia zawiasów. Zamówiłem odpowiednio wycięte kształtki z 3mm blachy kwasoodpornej, które na miejscu podgiąłem i podciąłem dopasowując do zewnętrznych ścianek komór zawiasów tak, aby powstał niewielki luz. Okucia mają długie stopki, umożliwiające przylaminowanie do komór zawiasów, z dala od trzpienia, co zapobiegło sklejeniu z trzpieniem. Obrobiłem komory, założyłem okucia na trzpienie ustalające i przylaminowałem: pomiędzy ściankę komory a okucie dałem szpachlówkę (włókno + bawełna), na wierzch poszła tkanina.
Na wodzie nie udało się więcej zrobić, za to sporo popływałem. Cały sezon pływałem z zamkniętą od góry przestrzenią podkokpitową, dostępną jedynie z kabiny. Musiałem się tam wiele razy wczołgiwać, nie tylko z powodu kontynuacji prac, ale z bardziej prozaicznych, jak inspekcja spodziny, wybieranie wody i inne atrakcje: trafiła się wymiana śruby. Gdybym zaakceptował ten stan rzeczy, sam doprowadziłbym się na oddział. Jak już byłem gotów do oddzielenia pokryw, do końca sezonu pozostał miesiąc. Postanowiłem odłożyć pracę na wiosnę i jeszcze popływać.
Po ustawieniu na lądzie przygotowałem jacht do zimowania. Zimą utworzył się zator lodowy, zalało przystań i plac, na którym zimuje się jachty. Docent pierwszy raz w tym roku poczuł wodę: brakło około 20cm żeby popłynął. Gdy woda opadła, było dużo sprzątania… bardzo dużo.
Przed sezonem 2021
Wczesną wiosną przygotowałem jacht do sezonu remontowego: przywiozłem narzędzia, i materiały, wziąłem urlop i zakończyłem tą nierówną walkę w tydzień, wykonując przy okazji inne prace. Zdjąłem panele i oczyściłem powierzchnię.
The point of no return
Do tego momentu możliwy był jeszcze odwrót. Zacząłem mozolne oddzielanie pokryw. Przeciąłem na wylot wzdłuż naciętych wcześniej krawędzi i otworzyłem pokrywy:
Minimalistyczne przylaminowanie rynienek zapobiegło sklejeniu pokryw z rynienkami. Dwie pokrywy wyszły dobrze, jedna się nie udała, konieczne były poprawki. Pokrywy obrobiłem i wylaminowałem od spodu, wzmacniając spojenia zrębnic. Niskie temperatury nie pomagały: laminowałem w hangarze, ale do związania zanosiłem do pokoju, w którym spałem. Na szczęście epoksyd nie śmierdzi. Po związaniu przystąpiłem do obróbki rynienek i dopasowania pokryw tak, aby otwierały się jak zakładałem w projekcie. Nie do końca udało się jak na rysunku: pokrywy nie otwierają się do pionu, ale na tyle wysoko, że mogę tam wleźć, a chudy (już) nie jestem. Trzeba było nieco podciąć tylną krawędź, wychodzącą na burtę. Zdecydowałem zostawić, zobaczę jak będzie w użytkowaniu. W każdym razie, udało się naprędce zorganizować „konsylium”, Koledzy stwierdzili, że będzie dobrze, taki kąt otwarcia wystarczy.
Pokrywy wylaminowane na gotowo
Podobnie postąpiłem z rynienkami: po otwarciu pokryw dopasowałem je, oznaczyłem linie cięcia tak, aby były mniej więcej tej samej szerokości, wyciąłem odpływy rynienek poprzecznych, wykonałem podcięcia ułatwiające otwieranie pokryw i zaszpachlowałem spoiny najpierw włóknem, potem bawełną. Na koniec zalaminowałem wciąż otwarte rynienki zaburtowe. Po odcięciu pokryw wszystko zrobiło się miękkie. Okleiłem tylne zrębnice pokryw pianką i taśmą, założyłem i zalaminowałem po 4 x 390, nie tylko rynienki ale wzmocniłem też komory zawiasów: na każdą dałem pasek wyłożony na burtę, też 4 x 390. Szpachlówka w rynienkach oczywiście nie związała, dla zabezpieczenia przed sklejeniem musiałem nałożyć folię.
Laminowanie rynienek zaburtowych
Burta zrobiła się sztywniejsza; zyskała połączenie z rynienką, skomplikowany kształt usztywnia całość. Jeszcze nie jest tak sztywno jak było, ale usztywni się jak przybędzie zabudowa. Dwa dni później mogłem zdjąć pokrywy i oczyścić z pianki i folii. Tak wyszło:
Uznałem, że na tym etapie można zakończyć. Chciałem zrobić więcej, przyjmując wcześniej założenie, że epoksyd zwiąże do obróbki w 12 godzin, ale niestety: przy tych temperaturach czas wiązania to 24 godziny w temperaturze pokojowej (około 18stC), a na zewnątrz to 2 dni, przy założeniu że słońce ogrzeje przez plandekę. W pochmurny dzień nie wiązało, zwłaszcza, że nad ranem jeszcze były przymrozki. Pokrywy zostały surowe, do wyrównania szczelin i zaszpachlowania i dalszej obróbki.
Została kosmetyka, którą zamierzam wykonać na wodzie: wykonanie spodnich powierzchni pokryw, zakończenie krawędzi rynienek (w „formie” nie wyszły ładnie) poza tym miałem inne prace do wykonania, pilniejsze z uwagi na termin wodowania. Czas na wodę!
Prace zimowe« poprzednia | następna »Profilowanie, konserwacja miecza i nowy mechanizm podnoszenia |
---|
Komentarze
SZACUNEK
pozdrawiam
Adam/koszut
Pozdrowionka :)
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.