Długo nic nie pisałem bo byłem strasznie zajęty i tylko w wolnych chwilach ostro zajmowałem się łódką .
Na początku wiosny pogoda była stabilna więc zamówiełem sosnową, bezsęczną słomkę i po lekkim jej podsuszaniu rozpocząłem poszywanie.
Niestety pogoda zaczęła się zmieniać i pomimo super długiego dnia zaczęły się niespodziewane opady i pierwsze ostre słońce.
Zmusiło mnie to do skonstruowania tymczasowej, taniej "wiaty", dwu warstwowego namiotu, dwie plandeki jedna nad drugą - dwa słupy nośne , naciągnieta lina na grzbiet dachu, odciągi + linki po wierzchu - jak się potem okazało wytrzymuje to wiatr nawet podczas nawałnic przy wyjątkowo minimalnych stratach. Musi oczywiście być odległość od ziemi na 0.5m .
Podpory z listew z "poduszkami" na końcach mocowałem w tej fazie poszywania już śmiało do bukszteli.
Listwy są cienkie i nie wiele mogą zniszczyć najwyżej się złamią albo przebijają plandekę.
Zaklejam uszkodzenia na plandece mocną taśmą i przenoszę podporę w inne miejsce i tak aby tak do jesieni bo jak się uda to zalaminuje kadłub.
Podciągnąłem tam prąd założyłem oświetlenie oczywiście wszystko włączane tylko na czas pracy i dopiero teraz przestałem się tak wściekać na pogodę choć podczas i po ulewnych deszczach daruję sobie działanie.
Wścieklizna ogarnia nie tylko na upał ale i na nagłe niespodziewane problemy: czasem strzeli listwa, czasem ściski nie dociągają jak należy, wkręt nie dociąga słomki do klocka na buksztelu, albo klocek pęknie, albo coś się innego złośliwie pier... jakby się całe zło sprzysięgło żeby przeszkodzić :) w robocie. Na dodatek mały procent listew ma pęknięcia wzdłużne co sprawdzam skręcając je w rękach i jak taką wykryję to won.
Pękniecia które wykryję już po wklejeniu nawiercam gęsto i napuszczam mocno epidianem.
Epidianu na klejenie nie żałuję przez co robota jest nieco brudna ale się potem zeszlifuje i mam pewność solidnych spoin.
Zdałem sobie właśnie sprawę że jesli decydujemy się na poszycie słomkowe to nie będzie lekko i szybko.
Nie używam gwoździ tylko tak jak robi się dobre kajaki , powoli warstwa po warstwie E 5 + PAC.
Robiąc słomkę jest czasem super a czasem tragicznie nerowowo z ogromną ilością bluzgów !!! Robota Idzie szybko tylko na początku od listwy startowej. Potem zaczyna brakować zakresu ścisków stolarskich i trzeba przejść na ściski pasowe. Super się kładzie od dziobnicy do rufy ale od krzywizny obła na rufie sytuacja wymusza odwrotny kierunek układania bo tam zaczynają listwy już trzeszczeć i miałem kilka strzałów co kosztowało mnie dużo zdrowia :)
Listwy łapię tymczasowo wkrętami do gipsu i do klocków mocowanych doraźnie do bukszteli, daję też podkładkę aby wkręt nie rozwalił listwy.
Tam gdzie jest ryzyko że nie wykręcę wkręta (dziobnica) daję nierdzewny - te to lubią urwać łeb czasem podczas odkręcania.
Wszelkie otwory po robocie rozwiercę i zakołkuję na E5 + PAC.
Mam nadzieję skończyć ze wszystkim do jesieni - czas pokaże jak się to uda.
Jeszcze dużo roboty będzie z dziobnicą, stępką zewnętrzną wpuszczoną w wyfrezowaną szczelinę i szlifowaniem pod laminat.
Po wejściu listwami na stępkę przy dziobnicy zaczyna się jazda bo trzeba przykładać, przymierzać listewkę i szlifować pod każdą następną. Trzeba też przewidzieć przebieg planek i ich przejście w jodełkę. Nie dało się uniknąć małej pustej przestrzeni którą wypełniam z premedytacją żywicą z małym dodatkiem pyłku drzewnego - tylko tyle aby za bardzo nie ściekało. Potem rozszlifowuje to pod następne listweki tak żeby nie było tam pustej przestrzeni. Ma ten "wsad" grubość 0.5cm max i długość kilkanście cm, więc lepiej że tam będzie epidian niż zamknięty szczelnie kawałek drewna skazany na suche butwienie.
S650 - dalsze roboty« poprzednia | następna »S-650 Poszywanie Sztrandka skończone. |
---|