Temperatura już pozwala na prace na zewnątrz, ale temperatury jeszcze za niskie na laminowanie. Zima była dłuższa niż w zeszłym roku, więc drugi etap: prace przedwiosenne zaczęły się miesiąc później.
Jacht spędził zimę na oponach, przykryty plandeką: koci żwirek dał radę, w środku nie ma wilgoci. Słupki z opon nie spowodowały zauważalnych odkształceń kadłuba. Może nie jest to profesjonalnie zimowanie, na pewno można lepiej, ale można też tak:
Uzupełniłem park maszynowy o domową obrabiarkę do drewna, prod. ŁZK PREXER (marzenie A. Słodowego, pamięta ktoś?), w stanie prawie kolekcjonerskim, zaimprowizowałem składany stół roboczy: blat ze sklejki i dwa koziołki – najtańsze, jakie znalazłem w casto. Wygląda mizernie, ale jest stabilne: nadaje się do postawienia prexera i wycinania arkuszy tkaniny:
Dokupiłem nauszniki i zatyczki do uszu: szlifierka z odkurzaczem potwornie hałasują, jeszcze zanim dotkną powierzchni. Już w zeszłym roku powinienem mieć, a teraz będzie wielokrotnie gorzej, bo wewnątrz: jak w środku bębna.
Pierwsze prace na przystani
Z uwagi na skandaliczną pogodę zmodyfikowałem plany: w odróżnieniu od poprzedniego sezonu postanowiłem nie jeździć co weekend i pracować po 2 niepełne dni, tylko do wybranego na podstawie prognozy pogody weekendu dobrałem dwa dni zaległego urlopu i podczas jednego wyjazdu wykonałem prace przewidziane na trzy weekendy. Oszczędziłem na rozpakowaniu i pakowaniu sprzętu, sprzątaniu: raz a dobrze po pracy, zamiast po każdym weekendzie, na czasie i paliwie na dojazdy, oraz trochę oszukałem pogodę: w zeszłym roku było tak wrednie, że między weekendami było ładnie a w weekendy syf. Zresztą w tym też tak się zapowiada. Wybór weekendu uzależniłem od długoterminowej prognozy pogody, aczkolwiek to i tak loteria. Wolne wziąłem, a piątkowy poranek powitał mnie śniegiem. Kocham ten Kraj!
Przygotowania
W zeszłym roku musiałem dokładnie odkurzyć i wymyć całą łódkę i wszystkie zakamarki z pyłu, a szlifowałem na zewnątrz. Żeby nie zaświnić całego wnętrza, zacząłem od oddzielenia kabiny: przygotowałem dwie przegrody, z folii malarskiej i starej chińskiej plandeki z casto. Jedną założyłem w poprzek kabiny, pozostawiając dostęp do kambuza (kawa!). Górną krawędź zamocowałem na listwie przykręconej do podsufitki, krawędź plandeki na górze i bokach przykleiłem na taśmą. Dolna krawędź leży luźno na dnie, żeby można było przejść do środka. Drugą przykleiłem w grodzi hundkoi. Pozostałe powierzchnie zabezpieczyłem.
Oddzieliłem przestrzeń roboczą od mieszkalnej. Na ścianki zejściówki za stopniami przykręciłem klocki, do nich sklejkę:
Wycinanie i szlifowanie
I wreszcie to co lubię najbardziej: rzeź! Użyłem kątówki, brutalnie ustawionej na maksymalne obroty, najpierw założyłem małą, tępą już, tarczę widiową i wyciąłem, a w zasadzie wypaliłem zabudowę. Sprułem wszystko do gołego laminatu, od rufy do zejściówki, pozostawiając gródź hundkoi, schody zejściówki i kubryk. Potem całą powierzchnię oszlifowałem tarczami o ziarnie 25. Ponieważ plandeka solidnie trzyma i nie przecieka, mogłem oszlifować całe odsłonięte poszycie bez obaw że znów napada do środka. Pozbyłem się kisnących sklejek, brudu, jakiejś farby do grzejników, pasków tkaniny trzymających dawną zabudowę. Paski w większości zerwałem: oszlifowałem tylko końce, jak zaczynały się odwarstwiać, wystarczyło podważyć śrubokrętem. Otwory po pomoście, oraz odspojenie pawęży od pokładu sfazowałem od środka: (kadłub z pokładem jest przylaminowany JEDNĄ warstwą tkaniny. Przyszłe powierzchnie do upancernienia wstępnie obrobiłem do gołego laminatu.
Maska z rurą częściowo się sprawdziła: skoro możecie to przeczytać, nie udusiłem się. Pierwszego dnia było zimniej, szybki błyskawicznie zaparowywały, potem lała się po nich woda. W krytycznych momentach musiałem maskę zdjąć. W niedzielę był upał: 13stC, aż nie było widać oddechu! Szybki nie zaparowywały, maski nie musiałem zdejmować.
Likwidacja fragmentu zabudowy i szlifowanie trwało dwa dni, objęło pawęż i około 2m od rufy w kierunku zejściówki. Poszycie zrobiło się przejrzyste: na jednym ze zdjęć widać dokąd namalowałem antyosmozę w zeszłym roku:
Teraz widać uzasadnienie konieczności pogrubienia poszycia, mimo to kadłub sam w sobie jest sztywny. W zeszłym roku trochę się dno uginało przy samej krawędzi otworu po studzience, jak po nim chodziłem. Pozostałe miejsca są sztywne, nawet jak mocno naprzeć. Kadłub jest prawie gotowy do laminowania, znaczy dopiero po umyciu widać co jeszcze jest do szlifowania. Wierzchnia warstwa poliestru ma teraz szansę odetchnąć.
Zerwałem teak z części siedzeń, te powierzchnie będą przylaminowane. Teak miejscami odłazi, ale nie poddaje się łatwo. Czeka mnie jeszcze oskrobanie tej powierzchni z kleju (może cykliną? klej błyskawicznie zapcha papier) i oszlifowanie.
Najbrudniejsza robota za mną. Teraz sprzątanie. Mnóstwo sprzątania. Trwało pół dnia. Pył był wszędzie, nawet na plandece od spodu. Wór z zerwanymi kawałkami laminatu i zebranym pyłem ważył około 5kg. Po wstępnym uprzątnięciu, umyciu z pyłu i stwierdzeniu, co jeszcze jest do zeszlifowania, mogłem zacząć przygotowania do następnego etapu.
Przymiarka do pomostu
Przygotowałem pawęż do zamontowania pomostu niżej niż był. Wyznaczyłem nowe położenie otworów, obniżone względem starych o około 8cm, sprawdziłem ułożenie na pawęży, zakładając, że jest symetryczna. Przy przymiarce napotkałem problem: pawęż jest w tym miejscu bardziej wypukła, więc trzeba będzie ją spłaszczyć: na szerokości pomostu ok. 2cm. Wykonałem otwory do mocowania pomostu, przed laminowaniem przykręcę deskę z arkuszem sklejki i wlaminuję żebro usztywniające. Po całkowitym związaniu żywicy zdejmę deskę. Powstałe w oryginalnym poliestrze naprężenia z czasem zanikną.
Szablon achteru
Wykonałem szablon achteru, z kawałków sklejki i wkrętów: zbudowałem konstrukcję w płaszczyźnie w pobliżu przyszłej ścianki. Udało się wyjąć w jednym kawałku: oszczędzi mi to laminowania w mało komfortowej pozycji. Wyciąłem według niego szablon ze sklejki i jeszcze raz sprawdziłem. Pasuje na obie strony, różnice są rzędu 1.5 cm.
Ścianki komory - lewa i prawa burta
Przymiarka do mechanizmu podnoszenia
Szablony do wykrojów
Wymierzyłem pawęż i wewnątrz szerokość burt i dna w kilku miejscach, żeby zorientować się w ilości materiałów, wykonam też szablony do wykrojów. Opracuję ostateczny plan laminowania, określę ilość materiałów i zamówię: żywicę, tkaninę i żelastwo.
Czterodniowa walka została zakończona pełnym sukcesem: zamknąłem wykonany miesiąc temu plan. Czas wracać, odchorować i wyleczyć rany. Co się jeszcze da, zrobię w garażu, laminowanie musi poczekać na odpowiednią pogodę. Byle nie taką jak w zeszłym roku.
c d n . . .
Sezon 2018 - podsumowanie« poprzednia | następna »Sezon 2019 – W przerwach w pływaniu |
---|