W październiku zeszłego roku żywota dokonała nasza dwudzistoletnia kolumna tracąc górne póltora metra i spadając do Morza wraz z salingiem i stengą. Wszystko udało się uratować i wyciągnąć z wody dość bezproblemowo i wraz z początkiem roku zabraliśmy się do odtworzenia poszczegółnych elementów.
Na pierwszy ogień poszło jarzmo stengi, które styrane dwudziestoma latami pływania zasłużyło na nową wersję. Ze względu na nasze zamiłowanie do "kompozytów" drewnianych nowe elementy zostały sklejone (i dodatkowo skręcone).
Kolejnym etapem było wykonanie nowego salingu. Konstrukcja ta na Baltic Star jest gięta i dość skomplikowana z racji swej przestrzenności. Najpierw na podstawie fragmentów starego salingu powstało kopyto, później na nim skleiliśmy kolejno przednie i tylne ramię a następnie po spasowaniu złączyliśmy to razem w jeden łukowy element. Wtedy ramiona zostały staperowane, następnie wyoblone i obrobione. Ostatnim krokiem było wykonanie szczebli, które nie tylko służą za estetyczne wykończenie konstrukcji ale też stężają wszystko razem oraz stanowią "pokład" w przypadku prac na wysokości.
Wykonanie nowej kolumny należało rozpocząć od znalezienia odpowiedniego świerka. Dziadek mój powtarzał, że nie ma materiału świerkowego nad odpowiedni posusz. No tak. Ale znajdź tu teraz leśnego, który wytnie odpowiedni, prosty, długi i zdrowy posusz i w dodatku zrobi to ręcznie (w sensie piłami łańcuchowymi) a nie kombajnem leśnym, który zostawia ślady na pniu na całej jego długości podczas odgałęziania...
Szczęśliwie mam znajomego Leśnika, który wybrał kilkanaście prostych, odpowiednio grubych i długich chorych drzew po to by po położeniu ich stwierdzić, że tyllko cztery z nich nie są zbutwiałe. Z tych czeterch jeden był krzywy bardzo a drugi okazał się bardzo zainfekowany robakami za mocno (wszystkie cztery zostały okorowane jeszcze w lesie). Kiedy przyjechałem miałem do wyboru dwa. Wybrałem, zapłaciłem i pozostało "tylko" przewieźć kłodę do miejsca obróbki - niecałe 60km. Firma od transportu leśnej dłużycy zażądała dużo za dużo za taką usługę (w moejej ocenie jak kapnęli się, że to do statku poczuli pieniądze) więc postanowiłem przeiwźć to sam. Pomysłów było kilka. Ostatecznie pożyczyłem długa przyczepę i jadąc do 50km/h dotarłem do hali w której miało się odbyć przeistoczenie. Tam po rozładowaniu zwiozłem tez stengę. Pracę rozpoczęliśmy nazajutrz ale o tym w części kolejnej...