Witam w kolejnej części sagi o budowie malutkiej łódki.
Jak pogoda się poprawiła, to postanowiłem pomalować łódkę podkładem Bosman 54. Listwy odbojowe zabezpieczyłem taśmą malarską, ponieważ chcę, żeby zostały w kolorze drewna. Zabrałem się ochoczo do pracy i w jedno popołudnie machnąłem całą łódkę od zewnątrz: dno, burty i pawęż. Nakładałem podkład pędzlem. Chyba nie umiem tego robić dobrze, bo farba strasznie "ciągnęła" pędzel, wyrywała włosie z pędzla, a po malowaniu powierzchnia nie była równa.
Jak podkład wysechł, to uwidoczniły się wszystkie nierówności. Myślałem, że kadłub dobrze wyszlifowałem przed malowaniem, ale okazało się, że wyszła jakaś tragedia. Widać było wszystkie słoje na sklejce i wszystkie, nawet najdrobniejsze nierówności.
Wziąłem się więc za szlifowanie tej ewidentnej tandety. Starałem się zebrać tylko nierówności, zostawiając jak najwięcej podkładu. Niestety nierówności były na tyle głębokie, że Bosman 54 schodził, a nierówności pozostawały... Postanowiłem to zrobić porządnie, żeby po następnym malowaniu sytuacja się nie powtórzyła. Efekt był następujący:
Nauczka: trzeba bardzo porządnie i dokładnie zeszlifować kadłub przed malowaniem.
Po zeszlifowaniu w ten sposób całego kadłuba zacząłem szpachlowanie. Szpachlowałem dwuskładnikową szpachlówką Bosman 1. Trzeba pamiętać, aby oba składniki szpachlówki bardzo dokładnie wymieszać przed połączeniem. Nawet przyjemnie się tym szpachluje, tylko zapach jakiś taki dziwny.
Aby łatwiej rozpoznać miejsca wymagające wyrównania zastosowałem metodę "na kreskę", poleconą mi przez Adama administratora (pozdrawiam!). Czytałem o niej również w książce Stefana Eknera "Małe jachty z drewna". Poszpachlowaną powierzchnię należy pokryć siatką gęstych kresek. Jeżeli po szlifowaniu nie znikną wszystkie, to znaczy, że w miejscu gdzie kreski pozostały jest wklęśnięcie. To miejsce trzeba jeszcze raz szpachlować. Potem znowu szlif i ewentualnie znowu szpachla, aż znikną wszystkie kreski.
Dno i burty poszpachlowane, pawęż jeszcze nie.
W celu urozmaicenia sobie pracy zacząłem przygotowania do uszycia żagla. W jednym z pokoi zwinąłem dywan i na parkiet za pomocą kredowego flamastra przeniosłem z dokumentacji rysunek żagla w skali 1:1. Pomierzyłem kąty i odległości - wszystko się zgodziło, można ciąć materiał. Kupiłem na próbę tkaninę wodoodporną Oxford w gramaturze takiej, jak podana w dokumentacji dla dakronu. Podpatrzyłem to rozwiązanie na tej stronie w komentarzach do artykułu zatytułowanego "Perkoz - Pola buduje sobie jacht". Stwierdziłem, że skoro łódka ma pływać głównie na wiosłach, to żagiel nie musi być profesjonalny. Kolejnym argumentem jest fakt, że nigdy nic nie uszyłem, więc łatwiej się pogodzić z ewentualną stratą materiału, za który zapłaciłem tylko 75 zł (6 mb, z przesyłką). Co z tego wyjdzie - zobaczymy.
Zamocowałem kipę na rejce. Drut mosiężny fi 4 mm zagiąłem jak umiałem najładniej i zrobiłem klajdunek z juzingu. Następnie całość polakierowałem kilkakrotnie, żeby juzing się usztywnił. Wyszło bardzo profesjonalnie :)
Maszt, rejka, wiosła i rumpel zostały polakierowane 5 razy. Płetwy dopiero 3 razy.
Po nałożeniu wielu warstw szpachli (może 7 lub 8?) postanowiłem po raz kolejny pomalować łódkę podkładem Bosman 54. Tym razem powierzchnia nie była już tak nierówna, ale nadal pozostawiała wiele do życzenia. Głównie za sprawą faktury, jaką pozostawia Bosman.
Po szlifowaniu owych nierówności kadłub nie przedstawiał się tak źle jak po pierwszej warstwie, ale nadal nie nadawał się jeszcze do malowania kolorem:
Znowu na przemian szpachlowanie i szlifowanie, po czym dokupiłem Bosmana 54 i położyłem 3 warstwę. Tym razem podkład rozcieńczałem dodając 5% rozcieńczalnika 564. Dużo lepiej się nakładał, pędzel się tak nie ciągnął, ale niestety nierówna fakturka farby pojawiła się po raz trzeci. Chyba nie umiem tego zrobić dobrze. Może malowanie pistoletem daje lepszy efekt.
Przez przypadek wyszedł mi świetny trik z malowaniem podkładu. Dokupiona puszka kupiła się w innym kolorze, nie w szarym jak dotychczas, lecz w białym. Po pomalowaniu kadłuba wziąłem się kolejny raz za szlifowanie nierówności po podkładzie. Jak zeszlifowałem za głęboko, to pojawiła się poprzednia, szara warstwa Bosmana. Trik polega na tym, że przy malowaniu kilku warstw podkładu warto stosować różne kolory. Kiedy podczas szlifowania pojawia się inny kolor, znaczy to , że szlifujemy już za głęboko. To samo dotyczy szpachlówki, można ją barwić pigmentami.
Po częściowym wyszlifowaniu powierzchnia kadłuba wygląda znacznie lepiej - sklejka nie jest już widoczna (prawie). Kadłub szlifowałem najpierw delikatnie papierem 80, a następnie papierami 120, 180 i 220. Używałem do tego szlifierki oscylacyjnej i ręcznej małej packi. Szlifierka taśmowa według mnie nie nadaje się do tej pracy, ponieważ bardzo łatwo zeszlifować całą farbę aż do sklejki.
Nie zdążyłem wyszlifować całego kadłuba po nałożeniu 3 warstwy pokładu. Pogoda się zepsuła, przyszły deszcze, potem przymrozki i śnieg. Łódka musiała ustąpić miejsca w garażu - cabrio jednak ważniejsze. Prace nad kadłubem zostały wstrzymane do wiosny. Mam nadzieję, że w zimie uda się uszyć żagiel.
Pozdrawiam wszystkich czytających.
Pirania II. Budowa cz. 5« poprzednia |
---|