Ostatni wpis skończyłem na kilku stojących buksztelach i zamiast przeć do przodu z pracami nad kolejnymi buksztelami, zacząłem zastanawiać się, jak ogrzać moją stocznie, aby temperatura wewnątrz była chociaż +6C. Po co ? No przecież nie dla mnie :), bo powiem szczerze, że całkiem miło pracuje się gdy jest chłodno. Chodzi oczywiście o klejenie.
Mam co prawda, dzięki różnym internetowym poradom, klej West, którym można kleić gdy jest zimno, ale nie -5C. :) W temperaturze takiej klej West można owszem wymieszać, rozsmarowanie idzie już z trudem, natomiast po kolejnych 5 minutach jest już twardy jak plastik. I jeszcze jak na złość zima przyszła z pominięciem jesieni, od razu pół metra śniegu i -10C...
Ale "szkutnik-amator" tak łatwo się nie poddaje i mój wybór padł na kozę, taką metalową, z fajerką. :) Straciłem przy jej podłączaniu jakieś 2 tygodnie, bo jak zwykle wygrała ekonomia, ale po kolei.
Znalazłem na Allegro "wszystkożerną" kozę, ogrzewającą do 120 m3 kubatury, czyli coś dla mnie. Zamówiłem razem z rurami i kolankami, z których zrobiłem komin , wyprowadziłem na zewnątrz, sprawdziłem cug i można palić. Napakowałem po sufit, podpaliłem i rzeczywiście, przyjemne ciepło zaczęło się rozchodzić. Byłem zadowolony. Niestety tylko przez 10 minut... Po tym czasie koza zaczęła spalać zewnętrzną farbę, którą została pomalowana. W garażu fakt, było ciepło, ale nie było też widać nic na 1,5 metra. Musiałem otworzyć oba okna i zostawić do przewietrzenia. Myślę sobie, "Ja Cię przepalę". Wystawiłem ją następnego dnia na dwór, założyłem komin, załadowałem po sufit tym razem węglem i podpaliłem, ogień szedł na cztery metry, koza gwizdała, piszczała, myślałem, że zaraz odjedzie :). I tak po kilku godzinach koza zmieniła kolor - z jasnoszarego na kremowy. Poczekałem, aż ostygnie i z powrotem z nią do garażu. Opowiadam to tu ku przestrodze, a nuż ktoś z Was też nosi się z zamiarem takiego zakupu ? A jak by nie było instrukcji to już wiecie co należy z kozą najpierw zrobić - po sufit i na mróz !!! :)
Główny aktor :)
Mając najtańsze źródło ciepła, ściśle trzymam się grafiku, aby nadgonić z pracami. Czyli we wtorek i w czwartek 16:45 wychodzę z pracy, 17:30 jestem z garażu, palę, o 18 jest ok +2C, wykonuję wcześniej zaplanowane prace, wychodzę o 22 (na zewnątrz -10C, w garażu +7C) :). Następnie jeszcze w niedzielę wstaję o 5:30 rano, jadę do garażu, palę, czekam 30 minut, aż woda odmarźnie, piję kawę i do pracy. :)
Tak to z grubsza wygląda. Są oczywiście zawsze odstępstwa od założeń (np ostatnio byłem chory), ale piszę to głownie po to, aby każdy, kto będzie chciał zaczynać to niech pamięta, że oprócz lata i wiosny , gdzie pracuje się przy otwartych oknach przy świergocie ptaszków, są też takie paskudne pory roku jak zima, gdzie czasami człowiek ma dość... :(
Najważniejsze, że widać postępy prac i wszystko pasuje idealnie. Opłaciło się robić wolno i dokładnie. :) Postawiliśmy już wszystkie buksztele, muszę jeszcze epoksydem dokładnie wypełnić połączenia między wzdłużnicą a buksztelami. Obecnie kończę zabezpieczać skrzynkę mieczową od wewnątrz, czyli tam, gdzie potem nie będzie dostępu a miejsce to będzie potem penetrowane przez wodę. Obecnie są trzy warstwy: laminat z tkaniny 300, na to farba epoksydowa dwuskładnikowa, a na końcu farba antyporostowa, jakbym gdzieś obok Jastarni się kiedyś zapuścił. Jutro skręcam skrzynkę i będzie już gotowa do zamontowania.
Kilka zdjęć poniżej, niestety wszystkie z aparatu z telefonu..., ale zawsze coś tam widać, przynajmniej nastrój garażu też. :)
I skrzynka mieczowa:
Meaban inaczej MarUla - rufa« poprzednia | następna »Drzewce - maszty, bomy, gafle - metoda "Usta Ptaka" |
---|