Sławek jest armatorem Ramblera "Azyl"
Swojego Ramblerka mam już z 15 lat. Jego (Ramblera) wiek określam na min. 30lat.
Od 3 lat łódka jest w stanie permanentnego remontu.
Ot życie i tyle.
W tym roku mam zamiar ponownie postawić go na wodzie. Mam nadzieję, że się uda.
Niestety z braku czasu cześć prac muszę zlecić szkutnikowi.
Nowy falszkil zrobiłem samodzielnie z drewna jesionowego bo takie miałem.
Myslę, że balast powinien dać się zdjąć bez odkręcania falszkila od kadłuba.
Poza śrubami trzymającymi balast, przechodzącymi przez stępkę należy odkręcić śrubę z boku balastu oraz śrubę, która trzyma miecz i jest jego osią obrotu.
Uważaj bo płyty są cholernie ciężkie. U mnie wygląda że z blachy zrobione są "pudełka" wypełnione czymś cięższym {ołów?).
Odnośnie laminowania.
Ja polaminowałem kadłub ale bez falszkila (był zdemontowany). Zrobiłem tak celowo, bo wymysliłem, że zalaminowany falszkil ze wszystkich stron, szybko może spróchnieć i zalaminowany razem z kadłubem będzie trudny do ew. naprawy.
O kokpicie na razie nie myślę.
Może w przyszłym roku?
Trochę jest z tym spraw do przemyślenia.
Oto Azyl w pełnej krasie - wiele lat temu...
Remont rozpoczęty.
Falszkil wykonany przez Sławka z drewna jesionowego
Tak wygląda balast Azyla
Oryginalne stare kabestany
Sławek zwymiarował swoje piękne dębowe drewniane knagi
Następne fotki z remontu
Widać że Sławek się przykłada solidnie do remontu..
"Azyl" pięknieje z dnia na dzień - nowe fotki z remontu i opis Sławka (12 marzec 2008)
/.../ Oczywiście spróbuję cos napisać.
Uwaga piszę!!!!
Jak pisałem na początku ze względu na chroniczny brak czasu i miękkie serce do mojego Ramblerka, zleciłem część prac szkutnikowi.
Dzieki lekturze grupy pl.rec.zeglarstwo, :) dostałem kontakt do Pana Tomka Skawińskiego z firmy "Drakkar".
(to nie kryptoreklama a bardzo zasłużona opinia. przypisał: Adam)
Określiłbym Pana Tomka jednym zdaniem - Artysta.
Jeżeli ktoś chce szybko, to niech sobie poszuka inną szkutnię. Jeżeli dobrze, to gorąco polecam.
Poza wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami Pan Tomek cechuje się sercem do tego co robi.
Trzyma reżim technologiczny do bólu. I nie da się pospieszać.:)
Zaczęło sie od tego, że chciałem uratować stare poszycie pokładu.
Pokład zrobiony był ze sklejki, w której zewnętrzne warstwy wykonano z mahoniu o grubości tak na oko ze 2mm. (Teraz takich sklejek się już nie robi).
W sporej części, po szlifowaniu papierem ściernym, pokazała sie piękna mahoniowa warstwa. Niestety większa część sklejki była rozwarstwiona i zapadła decyzja wymiany poszycia pokładu.
Po zerwaniu starej, Pan Tomek oczyścił pokładniki i dopasował nową pofornirowana mahoniem sklejkę.
Dach kabiny został polaminowany i oszlifowany. Zrobiona została nowa suwklapa, jak również ściana kabiny.
Kabina została od zewnątrz pokryta nową warstwą sklejki też fornirowanej mahoniem.
Część przednia kabiny, ta najbardziej wyoblona, została pokryta kilkoma warstawami obłogów mahoniowych, klejonych wartwami, aż do uzyskania lica ze ściankami bocznymi.
Wszystkie wykończenia wykonano z mahoniu, natomiast klejone było wszystko klejem epoksydowym.
Jak widać na zdjęciu, wszystkie listwy przykęcono za pomocą wkrętów ze stali kwasoodpornej i zamaskowane wklejanymi kołeczkami drewnianymi.
Kadłub jeszcze przed wizytą w szkutni zacząłem remontować sam. Z niezłym skutkiem (opinia Pana Tomka).
Musiałem zdemontować falszkil z balastem oraz odciąć część stepki bo przegniła.
Dorobiłem nowy falszkil z jesionu (pisałem o tym poprzednio).
Wymieniłem część poszycia burt.
Kadłub polaminowałem żywicą epoksydową zbrojoną tkaniną szklaną.
Całość została pokryta szpachlówką epoksydową i szlifowana.
Falszkil stanowi oddzielny element kadłuba to znaczy nie jest polaminowany. Przykęcono go do stepki za pomocą szpilek M12 ze stali nierdzewnej i uszczelniono odpowiednimi uszczelniaczami (zapomniałem jakiej firmy ale się dowiem).
W sobotę przewożę Azyla do domu.
Resztę prac czyli wnętrze, lakierowanie, otaklowanie itd ze względu na finanse będe robił sam.
Pozdrawiam Sławek Styk
"Azyl" na finiszu remontu - jeszcze ciut, ciut i na wodę...
Cześć Adam
Obiecałem napisać to piszę.
Koniec już bliski. I mój i remontu.
Utknąłem na etapie lakierowania pokładu.
Pierwsze malowanie zrobiłem pedzlem. Efekt był bardzo wątpliwy.
Po dobie zeszlifowałem.
Jak pędzlem do chrzanu to może pistoletem. I tu okazało się, że nie jest idealnie ale już blisko tego co chciałbym osiągnąć.
Lakierowanie pistoletem w warunkach amatorskich jest dość trudne.
Przede wszystkim jest problem kurzu, który w małym pomieszczeniu szybko osiada na świeżej powierzchni.
Po różnych zabiegach takich jak sprzątanie, odkurzanie powieszenie geowłókniny nad łódką itp. osiągnąłem efekt jak na zdjęciach.
No i byłoby wszystko OK gdyby nie to, że po zamontowaniu liswy odbojowej i sztormrelingu trzeba wszystko polakierować tak finalnie.
No i zaczęła się jazda. Z powodu którego nie potrafię odkryć.
Porobiły się na powierzchni lakieru takie "dziurki", "wgłębienia"(nie wiem jak to nazwać).
Najpierw pomyslałem, że pewnie za słabo mało przeszlifowałem i odtłuściłem powierzchnię. Po zeszlifowaniu ponowna próba i znowu do kitu. Tu nastąpiło zniechęcenie. Materiał (znaczy się ja) uległ zmęczeniu. Pojechałem na urlop.
Teraz po raz kolejny przeszlifowałem całość, i to baaardzo dokładnie. I zabieram się do finalnego lakierowania.
Boję się, boję się, boję się..........
Trzymajcie kciuki!!!!
Albo lepiej poradźcie jak zrobić szkiełko na pokładzie.
A może za ambitny jestem?
Jeszcze do tego informacje: ten już skończył i pływa tamten też, a ja .......ech!
Sławek
Sławek nie daj się - trzymamy kciuki i czekamy na wynik lakierowania - warto się pomęczyć :-)
I fotki Sławka - zobaczcie jak wygląda kolejne cacuszko...
"Azyl" 2 fotki i praca rusza dalej...
Czołem Adamie!
Po perypetiach w roku "ubiegłem" ostro wziąłem się za pracę.
W czerwcu pływamy, żeby nie wiem co!
Przesyłam fotografie z ostatnich moich osiągnięć. Jak widać uporałem się z malowaniem.
(Ale lustro... -zobaczcie jak powinien wyglądać lakierowany pokład.. (dop.Adam)))
Zamontowałem listwy odbojowe. Nareszcie jestem zadowolony.
Teraz dorabiam ramki okien (widać szblony na zdjęciach).
Dzisiaj uroczyście zfrezowałem sobie kciuk, ale powinienem przeżyc. Na pewno nie powstrzyma mnie już nic.:)
Ciąg dalszy w przygotowaniu....
Pozdrawiam
Sławek
Wodowanie Azyla« poprzednia |
---|