SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Rambler Ho-Hoń Rambler Ho-Hoń

Rambler Ho-Hoń

Email Drukuj PDF

Paulina przysłała przepiękne zdjęcia i bardzo ciekawy tekst - polecam

Jacht Rambler, o wdzięcznej nazwie HO-HOŃ i numerze rejestracyjnym VC-512 zbudowany został w 1964 roku przez H. Horbaczewskiego. Konstruktorem jachtu jest Jack Holt.

W czerwcu 1965 jacht został przekazany przez Zarząd Główny PZŻ mojemu tacie, Stanisławowi Joël do eksploatacji.
Od tego momentu zaczęła się rodzinna przygoda z Ho-Honiem. Początkowo zarejestrowany był w PZŻ pod nr PZ-3, później został zarejestrowany w Yacht Klubie Polski pod numerem VC-512.
W międzyczasie tacie udało się wykupić jacht z PZŻ. Portem macierzystym wpierw był YKP Warszawa przy Wale Miedzeszyńskim, później YKP Warszawa w Jadwisinie nad Zalewem Zegrzyńskim.

Trochę danych technicznych: jacht balastowo-mieczowy zbudowany ze sklejki, długość po pokładzie 5,20m, szerokość całkowita 1,90m.
Ożaglowanie typu slup o powierzchni 15m2 (grot+fok). Maszt i bom drewniane.
Tata swego czasu wymontował miecz i pozostawił mu tylko balast w postaci kila.

Pływaliśmy nim po zalewie Zegrzyńskim oraz po Wielkich Jeziorach Mazurskich.
Ja dołączyłam do załogi dość późno, jak na dziecko przystało;) ale pamiętam wiele z rejsów Ho-Honiem.
Wnętrze jachtu stanowiła jedna spora koja oraz mnóstwo jaskółek na burtach. Pod materacami był greting, pod gretingiem zęza czyli składowisko wszystkiego co ktoś kiedyś zgubił/upuścił na łódce a więc głównie śrubek i sztućców.
Raz nawet w zęzie zadomowił się grzybek. Było takie mokre lato że znalazł sobie wspaniałe warunki żeby wyrosnąć. Poza tym po rejsach Narwią i Pisą na Mazury czasem mieszkała tam jakaś myszka..... Woda to kolejny "mieszkaniec" zęzy - jak na drewniany jacht przystało zaraz po zrzuceniu na wodę musiał trochę nasiąknąć, w związku z tym przez kilka pierwszych dni zazwyczaj ciągnął wodę. Potem było już sucho.

Teraz kokpit - bakisty i jaskółki. W jednej z bakist zorganizowana została kuchenka, jako że w środku nie było miejsca. W pozostałych bakistach już nie pamiętam co woziliśmy, zapewne jedzenie, a może jakieś ciekawe napoje do których jako dziecko nie byłam dopuszczana;)

Jako że jacht nie był do końca nieprzemakalny, w przypadku deszczu oraz nocy okrywany był w całości ogromnym pokrowcem i wtedy robiło się baaardzo ciemno. Co specjalnie załodze nie przeszkadzało, tak się po prostu pływało.

Co do samych rejsów, kiedyś były takie piękne czasy, że bez najmniejszego problemu pływało się z zalewu Zegrzyńskiego na Mazury Narwią i Pisą i wracało dokładnie tą samą drogą.

Ja już pamiętam czasy, kiedy mieliśmy radziecki silnik Wietierok, natomiast wcześniej tata pływał bardzo często na holu za statkiem, jak to widać zresztą na jednym ze zdjęć.

Droga na Mazury w wykonaniu taty trwała zazwyczaj 4 dni, budził nas zawsze warkot odpalanego silnika nieco po wschodzie słońca i tak caaały dzień praktycznie do zachodu..... śniadanie w locie, obiad w locie, kolacja.... jak kapitan pozwolił to już na nowej miejscówce.

Zakupy zazwyczaj robiło się w Ostrołęce i Piszu, gdyż kiedyś nie wszędzie były sklepy, że o stacjach benzynowych nie wspomnę....W Nowogrodzie rok rocznie odwiedzaliśmy skansen. Wcześniej - w Dyszobabie (ok. 120 km Narwi) na rozlewiskach zawsze gdzieś zahaczało się o mieliznę a w Lubieli (ok. 101 km Narwi) - lawirowało między kamieniami. Przed Piszem zawsze było w rzece dużo wodorostów, w związku z czym ochotnik zawsze wisiał nad silnikiem i co jakiś czas wyplątywał śrubę (kiedyś silniki nie miały biegu wstecznego, który w obecnych czasach skutecznie załatwia problem wodorostów). I tak się wylatywało przez śluzę Karwik na Mazury......

W 1990 roku jacht został sprzedany za 2 miliony złotych (och, jak to zabrzmiało), przez kilka następnych lat widywany był pod nazwą "Tortuga", później ślad po nim zaginął. Łezka się w oku kręci......

Paulina i Stanisław Joël


Czy ktoś wie co się dzieje dziś z "Ho-Honiem" - vel "Tortuga" ???
Jeśli ktoś zna dalsze losy tego pięknego jachtu - prosimy o informację - adres mailowy na głównej stronie.

I oto piękne fotografie :

Ho-Hoń gdzieś na Mazurach....

Ho-Hoń na jeziorze Nidzkim

Ho-Hoń na Mazurach....

HO-HOŃ na Narwi

HO-HOŃ port macierzysty

HO-HOŃ w drodze na Mazury

HO-HOŃ w zatoce na Sekstach

HO-HOŃ zimowany

Poprawiony: piątek, 11 lutego 2011 10:01  

Niestety nie masz uprawnień do komentowania artykułów. Komentarze dodawać mogą tylko zarejestrowani użytkownicy portalu.

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.