Rambler "Wędrowycz"
Grzegorz Fajdek jest również armatorem Ramblera.
Jego jacht nazywa się "Wędrowycz" - sami zobaczcie ile pracy włożył w jego odrestaurowanie...
Zresztą opowie Wam to sam...
Jacht zakupiłem w maju 2006 w Płocku.
Kadłub był fatalnie zaniedbany,przegnity falszkil, pęknięcia w poszyciu, kilkanaście razy był malowany farbami metodą nowa na starą.
Wewnątrz znajdowały się trzy gniazda os i nic poza tym.
Brakowało masztu z bomem i okucia steru.
Wzięliśmy się do pracy. Przede wszystkim poszła w ruch opalarka, papiery ścierne różnych gradacji i szpachelki. żeby odkryć co znajduje się pod wartstwami farb.
Wyłoniło się drewno nadbudówki i postanowiliśmy przynajmniej tę część jachtu odrestaurować i pozostawić drewnianą, co niezaprzeczalnie zmienia obliczę jachtu. Było przy tym kilkadziesiąt godzin pracy.
Po wyczyszczniu i wyszlifowaniu użyłem (już wcześniej sprawdzonej) lakierobejcy ALTAXIN - polecam.
Wcierając pędzlem niewielkie ilości farby uzyskuje się doskonały efekt. Na dwukrotnie pomalowaną ALTAXINEM nadbudówkę położyłem 4 warstwy bezbarwnego poliuretanu.
Przyszła kolej na falszkil.
Wyciąłem 1/2 starego, zrobiłem szablon i na jego podstawie nowy falszkil. Całość uszczelniłem środkami Hempla.
Kadłub po szlifowaniu i szpachlowaniu nad linią wodną pomalowałem poliuretanem Hempel a pod linią wodną farbą na bazie żywicy epoksydowej - dało to bardzo trwałą powłokę.
W kokpicie oryginalna sklejka nie nadawała się do użytku. Zastąpiłem ją nową i zabezpieczyłem tak jak nadbudówkę (ALTAXIN + lakier bezbarwny)
Wnętrze jachtu starałem się wykończyć możliwie komfortowo dla dwóch osób.
Zamontowałem oświetlenie halogenowe oraz diodowe, pompę zęzową TMC, szafkę kuchenną ze zlewem, instalację wody pitnej ze zbiornikiem 30 litrów z pompką elektryczną.
Warto także zrobić, ukrytą w dobrym miejscu puszkę elektryczną z gniazdem zapalniczkowym oraz małą skrzyneczkę z bezpiecznikami.
Wnętrze wykleiłem wykładziną i obrzeża wykończyłem listewkami (zaimpregnowanymi!!!).
Na koje wykonałem z gąbki materace i obszyłem dobrej jakości materiałem.
Na wykończenie właśnie takich detali nie warto oszczędzać. Przyjąłem zasadę "drożej ale na dłużej". Warto także pomyśleć o rozmaitych schowkach, które znacznie ułatwiają zaształowanie na jachcie.
Gdy zakończyłem pracę nad kadłubem, przyszedł czas na poszukiwanie masztu z bomem.
Po czterech miesiącach poszukiwań udało się. Znalazłem drewniany maszt w Skwierzynie za 100pln. Koszt masztu był niczym w porównaniu z kosztami dojazdu z Krakowa. Zrobiliśmy prawie 100 km tam i z powrotem.
Ale było warto!!
Maszt w idealnym stanie!
Ktoś kiedyś kupił go do budowy katamarana i jego plany umarły śmiercią naturalną a maszt pozostał. Maszt pasował idealnie. Przyszła więc pora na olinowanie. I tutaj trochę pieniędzy trzeba zostawić. Zmieniło się ożaglowanie. Mój jacht został kutrem!! Dostał bukszpryt ze stali nierdzewnej i wzbogacił się o kliwra.
Po kilku tysiącach godzin pracy, remont dobiegł końca we wrześniu 2007.
Ile nauczyłem się przy tej pracy - głowa mała!!!
Ile wart jest teraz??
Dla mnie jest bezcenny!!!
Warto więc szukać starych drewnianych jachtów i przywracać im drugą młodość. To wciąga!!!!
W najbliższym czasie planuję chrzest.
Do grona ramblerów dołączy s/y "Wędrowycz"
Widok od strony rufy
Wnętrze
Dzieki temu patentowi farba na rufie nie zniszczy sie od butow
Kambuz "Wędrowycza"
Na dziobie można schować żagle i rzeczy osobiste załogi
Na nowo wykończony kokpit
Wnętrze Wędrowycza
Na takich śrubach montuję knagi
W przypadku drogich knag, uniemożliwi to ich kradzież...
Zamontowana knaga