Witam wszystkich miłośników samodzielnego budowania/remontowania wszystkiego co pływa i nie tonie :)
Woda to mój żywioł, potrafię również z dobrym skutkiem majsterkować… W sumie w moim wodnym hobby przewinęło się kilka łódek. Pierwsza - sklejkowa żaglówka – Pirania konstrukcji Pana Maderskiego. Dwa lata temu zmieniła właściciela. Później była łódź wędkarska zbudowana z desek sosnowych otaklowana jako slup… Po kilku latach została sprzedana. No i nadszedł czas na sklejkowe kanu, które w tym artykule chciałbym opisać. W międzyczasie zdradziłem drewno na rzecz łatwiejszego do utrzymania laminatu i stałem się posiadaczem usportowionej żaglówki, a ostatnio mieczowej kabinówki. Tak więc aktualnie jestem szczęśliwym armatorem trzech pływadeł.
4 arkusze sklejki o wymiarach 244x122 o grubości 6 mm, kilka bezsęcznych listew, kilka kg żywicy epoksydowej, kawałek zbrojenia szklanego, wkręty, lakier, farba, … „trochę” pracy i zostałem właścicielem dzielnego kanu. 5metrowe kanu powinno mieć około 90 cm szerokości i 10 cm zanurzenia. Dokumentacja jest zbędna, wystarczy długa bezsęczna listwa o równych słojach, która załatwi sprawę wyznaczania płynności linii… Budowę ułatwia symetria kadłuba – rufa i dziób mają te same wymiary.
Budowę rozpocząłem od wycięcia i połączenia pionowych burt rozpartych 3 wręgami i 4 szablonami. Skosy są stałe, więc wszystkie płaty poszycia dają się łatwo ułożyć. Również wręgi i szablony łatwo się wykonuje. Następnie zamocowałem na wkręty i klej płat denny w kształcie łezki. Przykładając sklejoną na odpowiednią długość sklejkę odrysowałem ostatnie dwa płaty poszycia. Później szycie miedzianym drutem i już można podziwiać kształty łódki.
Po usunięciu szablonów położyłem paski laminatu od wewnątrz. Po odwróceniu kadłuba usunąłem sterczące druty, zaokrągliłem połączenie i położyłem paski laminatu.
Listwy odbojowe wewnętrzne i zewnętrzne wykonałem z sosny ( twardszego drewna o tej długości nie znalazłem). Dopiero wtedy wiotkie dotychczas burty nabrały odpowiedniej sztywności. Na zdjęciu widać również dębową rączkę służącą do przenoszenia łódki. Mocowana jest na śruby zamkowe. Może to nie wygląda stylowo i elegancko, ale jest bardzo praktyczne. Do malowania użyłem wyrobów Polifarb-Dębica: emalia i lakier Polren. Pierwszą warstwę – podkładową uzyskałem rozcieńczając farby rozpuszczalnikiem do poliuretanów. Następne warstwy nie były chrzczone. Współczynnik Polrenu jakość/cena bardzo dobra. Po siedmiu latach pływania niebieska emalia poliuretanowa często traktowana butami gumowymi z pisakiem i błotem nie wykazuje widocznego zużycia. Po dwóch sezonach zdecydowałem się na oblaminowanie części podwodnej laminatem. Użyłem żywicy poliestrowej kilkakrotnie tańszej od epoksydowej, lecz o gorszych parametrach. Kajaki i kanu nie moczą się cały sezon w wodzie, po pływaniu są przechowywane najczęściej pod dachem więc osmoza i delaminacja laminatu poliestrowego raczej nie grozi. Gdybym wcześniej zakładał laminowanie kadłuba zdecydowałbym się na cieńszą sklejkę – łódka byłaby lżejsza. Z drugiej strony mocniejsza konstrukcja daje poczucie bezpieczeństwa , dno nie ugina się w przeciwieństwie do całkowicie laminatowych kajaków i kanu.
Lekko zaokrąglony dziób i rufa nadaje bardziej stylowego wyglądu.
A to jest mój sposób na przewożenie łódki. Dwie belki bagażnika na hatchbacku to zbyt mało by pewnie przewozić kanu na dachu. W miejsce haka przykręcam tymczasowo wspornik, do którego wsuwam teleskopowo trzecią „belkę”. Wcześniej woziłem kanu na wózku, jednak wożenie na dachu jest zdecydowanie mniej problemowe i bardziej komfortowe w jeździe. Na rufie (prawa strona zdjęcia) widoczny dolaminowany statecznik.
Pływam najczęściej po małych lokalnych rzekach, których na Krajnie nie brakuje. Mimo, że kanu ma 510 cm długości nie zdarzyło mi się „nie zmieścić” w zakręcie. W 2010 roku pobiłem, co do szerokości rzeki, rekord… po kilometrze od startu zaklinowaliśmy się miedzy lewym a prawym brzegiem. Więcej zdjęć można obejrzeć na mojej stronie: www.bigblue.republika.pl
Drugie śniadanie na wodzie. Przepraszam wszystkich głodnych, którym teraz puszczają ślinianki :)
kilometr zwałkowego pływania...
W styczniu 2011 roku otrzymałem list od Wojtka z Poznania, który jak On to napisał: patrząc na zdjęcia mojej łódki „na oko” zbudował swoje kanu… Podsumował list, że jakoś to mu wyszło… Zresztą popatrzcie sami…
Wojtek zrezygnował w wręgów, ławeczki plecione, inny kształt dziobu, ładniej wykonane pokłady, brak uchwytów do przenoszenia łódki… Drobne zmiany, a całość nabrała bardziej stylowego wyglądu.
Pozdrawiam
następna »Sklejkowe kanu - "dokumentacja" - cz.2 |
---|
Komentarze
O to chodzi że jak sie chce to wychodzi
i nie potrzebne są plany tylko miłość do wody
gratuluje pasji
Wystarczy odrobina inicjatywy własnej oraz zdecydowania. Najwyżej, zamiast dwóch, wyjdzie Ci
dodatkowy / w miejsce spier....nego /arkusz sklejki.
Ale za to jaka praktyka ! - a to przecież bezcenne.
Sam "buduję " swoją łódkę już piąty rok, pomimo, że kadłub i pokład kupiłem gotowe.
Wystarczyło "tylko" wykończyć wnętrze w/g swojego
uznania i skleić górę z dołem.
Oczywiście nie posiadam żadnych planów ani rysunków. Więc każda listewka, blaszka czy śrubka
a więc jej miejsce zamocowania jest moją własną koncepcją. Jedynie żagle dałem do szycia fachowcowi.
Co z tego wyjdzie, - się zobaczy.
Z tego co już widać, powinno być nieźle.
Pozdrawiam wszystkich "szkutników" amatorów.
Do odważnych świat należy......!
Jędrek P.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.