Zima nie pozwoliła na wiele. Co się dało w garażu: głównie drobiazgi. Dodatkowo sporządzeniłem plan prac oraz odłożyłem pieniądze :) . Zbieram rachunki i paragony. Na koniec, jak ZNACZY KAPITAN pójdzie na wodę podam całą sumę.
Ponieważ na przystani nie ma prądu, przywożę go ze sobą: kupiłem agregat, ok. 1kW, daje radę przy 850W szlifierce. Bez niego ani rusz. Na próbę zeszlifowałem fragment ręcznie, bo mogą znaleźć się takie miejsca. Oby było ich jak najmniej. Kupiłem szlifierkę oscylacyjną (z niższej półki), mnóstwo krążków, kombinezony, które drą się z byle powodu, maski przeciwpyłowe, w których śmierdzi nawet bez szlifowania, okulary, które trochę chronią oczy za to nic w nich nie widać oraz nieco drobiazgów, których brakowało w mojej narzędziówce.
Na targach Boatshow w Łodzi spotkałem się z konstruktorem – dr inż. Jerzym Pieśniewskim (pozdrawiam!) Zakupiłem dokumentację i licencję, będę mógł zarejestrować. Przejrzeliśmy zdjęcia, okazało się, że należy założyć pilers – najlepiej by było w czasie postoju na lądzie.
Po zimie okazało się, że jednak namiocik się zapadł, w kokpicie plandeka zatrzymała deszczówkę, na szczęście okazała się na tyle mocna że nie podarła się i pod nią było sucho. Warto było wydać kasę. Trzeba było to wybrać wiadrem żeby wejść do środka. Ale ogólna koncepcja jest dobra, będę musiał wykonać więcej mocniejszych pałąków zwłaszcza w szerszych miejscach (może bambus?) na następną zimę.
Namiocik po zimie
Z obliczeń wychodzi, że do obróbki i malowania jest około 21m2 powierzchni dna, burt, falszkila i studzienki. Przed szlifowaniem wyglądało to tak:
Kadłub przed szlifowaniem
Zaczęliśmy od szlifowania szlifierką oscylacyjną i krążkami 60. Jacht leży na oponach, lekko przechylony na prawą burtę, więc póki co lewą dużo łatwiej szlifować. Kadłub pod linią wody pokryty jest poliestrem (charakterystyczny smród przy szlifowaniu). Przy okazji obrobiłem też ster.
Szlifowanie kadłuba: od prawej: brud, poliester, laminat
Szlifowanie płetwy sterowej
Pierwsze szlifowanie odsłoniło niestety początki osmozy. Początkowo sporządzony plan uległ modyfikacji. Zwiększyły się koszty i wydłużył czas. Wyjdzie w sumie osiem warstw powłok gruntujących, antyosmotycznych i antyporostowych, nie licząc szpachlówek. Z tego powodu nie wyrobię się finansowo z pilersem. Będę go montował na wodzie, wykonanie i montaż opiszę w oddzielnym artykule.
Osmoza
Co prawda poprzedni plan (4 warstwy podkładu Lightprimer) prawdopodobnie spełniłyby swoje zadanie, to jednak zdecydowałem, że nałożę podkład przeciwosmotyczny HS (również firmy SeaLine). Może trochę na wyrost, ale przynajmniej będzie porządnie. W miarę postępu prac partactwo poprzednich właścicieli coraz bardziej załamuje. Proces naprawy oraz dodatkowe rzeczy, które wychodzą przy okazji konsultuję z przedstawicielem SeaLine, p. Sławomirem Kawerskim (pozdrawiam!). Może i robię kryptoreklamę (Administrator zdecyduje), ale część z Was go zna, a w tym miejscu nie mogę nie wspomnieć, że na każde pytanie p. Sławek odpowiada z podziwu godną cierpliwością. Polecam każdemu początkującemu szkutnikowi-amatorowi.
Przygotowałem szczegółowy plan prac, rozpisany na weekendy, uwzględniający wszystkie etapy szlifowania, malowania, szpachlowania, znów malowania aż do wodowania jachtu. Całego nie ma co wrzucać, tak w skrócie:
Plan zakłada w pierwszej kolejności obrobienie i pomalowanie do ostatniej warstwy antyporostu miejsc pod podpory. Jak pogoda pozwoli, zdążę do wodowania, przyjeżdża wtedy żuraw i woduje jachty, to mój przeniósłby na podpory: najszybciej i najbezpieczniej. Potem obróbka i nakładanie kolejnych warstw na pozostałych powierzchniach, z zalecaną zakładką ok. 10..15cm ponad linię wody (zwłaszcza antyosmoza). W międzyczasie wymiana studzienki silnika, niestety nie uniknąłem. Wymianie studzienki poświęcę oddzielny artykuł. Całość ma zająć 23 dni, podzielone na osiem weekendów, wliczając majowy, który w tym roku jest wyjątkowo długi: 3 dni urlopu na 9 dni wolnego no i dojazdy: osiem kursów tam i z powrotem.
Zakupiłem już wszystkie potrzebne materiały, wydałem mnóstwo kasy. Teraz czekam na odpowiednią temperaturę, śledzę prognozę pogody, aby złapać okno pogodowe, w którym przez 24h będzie powyżej 10stC – najbardziej zależy mi na nocy z niedzieli na poniedziałek. Wtedy epoksyd na pewno zwiąże. Lepiej poczekać, bo nie tylko szkoda materiału, a i pracy, bo nie do końca związany epoksyd trzeba będzie później zeszlifować.
Materiały
Od końca lutego do teraz zeszlifowałem około 1/3 powierzchni kadłuba, płetwę sterową, porozwiercałem pajączki i co większe kratery, usunąłem pobór wody: jakoś po tym co do tej pory znalazłem nie miałem do niego zaufania i studzienkę wraz z półką silnika. Pół dnia sprzątaliśmy z synem kabinę z pyłu ze szlifowania. Trzeba było wcześniej oddzielić achter od kabiny i zamknąć jacht, zanim wziąłem do ręki szlifierkę. Pomalowałem jedną warstwą Lightprimera miejsca pod podpory i płetwę sterową, zaszpachlowałem szpachlówką z włóknem i lekką co było do zaszpachlowania. Czeka mnie szlifowanie tych miejsc, nałożenie antyosmozy (3 warstwy, 1 weekend) potem matowanie, podkład i antyporost (3 warstwy, następny weekend). Ponieważ powierzchnie nie są duże, przy okazji obrabiam też ster.
Przygotowanie mieszanek
Pomalowane i zaszpachlowane dno (przed falszkilem)
Pomalowane i zaszpachlowane dno (za falszkilem)
Pomalowany i zaszpachlowany ster
Pierwsze wnioski:
Szlifowanie: szlifierka oscylacyjna nie musi być najdroższa, moja ma stały skok (1,8mm) i regulację obrotów, ale mogłaby być lżejsza: ciężko się szlifuje dno od spodu. Szlifierka kątowa tylko do cięcia: koledzy używają najczęściej wiertarki z gumowym krążkiem i papierem, ale po wiertarce z gumą lub szlifierce zostają łukowe wgłębienia, będzie je widać po pomalowaniu jednolitym kolorem. Krążki ścierne krążkom nierówne, trzeba niestety dobrać je doświadczalnie, obecnie te z obi są ok, z casto słabe: tępią się i szybko spadają z rzepa, szkoda prądu i czasu. Krążki z obi są trochę droższe, ale przeciętnie jeden krążek z obi = 4 krążki z casto. Papier czyszczę z pyłu na kawałku wykładziny dywanowej: można w ten sposób sporo oszczędzić. Pierwsze szlifowanie 60ka, potem 120ka. Po mękach szlifowania malowanie i szpachlowanie to przyjemność. Choć koledzy mówią, że nie mam co narzekać: kilka weekendów z rzędu tylko leżę (pod łódką ze szlifierką w rękach i obżeram się pyłem poliestrowym).
Malowanie: Materiały SeaLine wyglądają drogo. Koledzy pytają, ile mnie kosztowały te puszki z żaglówkami, po co przepłacać, dałbym sobie spokój, na poliester tylko poliester... na pewno można taniej, np. samemu przygotować mieszanki z żywic do gruntowania i zabezpieczenia antyosmotycznego, ale trzeba dysponować przede wszystkim wiedzą. Nie mam tej wiedzy, to nie mam pojęcia, czy da się to przygotować w kuchni (w nocy jak żona śpi), czy potrzebny będzie dostęp do laboratorium bardziej profesjonalnego niż zestaw „Mały Chemik”. Sam nie zrobię, nie znam się, nie umiem, muszę kupić i konsultować. Mam wiele pytań, na wszystkie dostałem odpowiedź, wystarczy zadzwonić. Poza tym są też inne zalety: długi czas życia, co umożliwia nałożenie większej ilości na raz, nie trzeba co chwilę wykonywać matowania międzywastwowego, wybaczają błędy początkującego szkutnika-amatora. Jak później dowiedziałem się w kwestii temperatury: żywice i szpachlówki muszą przez 24h od nałożenia mieć temperaturę powyżej 10stC (no, może jest jakiś margines błędu, 8,5?) ale podkłady epoksydowe są inne i spadek temperatury zatrzyma proces wiązania, ale jej ponowny wzrost proces ten wznowi. Żałuję, że nie nałożyłem HS'a ostatnim razem, jestem jeden weekend do tyłu. No chyba, że moje modlitwy zostaną wysłuchane i będzie wystarczająco ciepło.
I jeszcze jedno: Jedenaste: Żywicę z utwardzaczem wagowo dobierał będziesz.
Pilers« poprzednia | następna »Poprawki na koniec sezonu |
---|
Komentarze
Pisząc o osmozie masz na myśli te dziurki ze zdjęcia podpisanego "osmoza" ?
Czy był w nich płyn?
Ich kształt nasuwa mi podejrzenie że to nie osmoza tylko zeszlifowane przez Ciebie bąbelki powietrza które były w laminacie a powstały na skutek nieumiejętnego laminowania przez wykonawcę kadłuba.
Nie mogę tego autorytawnie stwierdzić ale do złudzenia przypominają pęcherze powietrzne.. Jeśli były suche to nie jest to osmoza.
Czy żelkot był w tych miejscach wybrzuszony? "napuchnięty?" Przy osmozie po przekłuciu takiego bąbla wyłazi niewielka ilość cieczy - woda z reguły brudna i śmierdząca. Jeśli pęcherze były suche i od zewnątrz żelkot równy i gładki to nie jest osmoza.
Osmozę widać gołym okiem przed szlifowaniem a zdaje się że te dziurki pojawiają się dopiero po szlifowaniu...
Jak jest?
Na pewno jest konieczność zeszlifowywania całośći?
Tak, dokładnie chodzi o te dziurki, Większość ma 2..3mm średnicy, kilka jest całkiem sporych. Dodałem zdjęcie przed szlifowaniem. Pęcherze na powierzchni są tylko do pewnej głębokości pod linię wody, jakby ktoś chciał ją obniżyć. Próbowałem szlifować te bąble, ale przy szlifowaniu się otwierały, wygląda że częściowo są w poliestrze/żelkocie a częściowo w kadłubie. Nie mam doświadczenia, konsultowałem z p. Sławkiem, powiedział, że wygląda na początki osmozy. Dlatego zdecydowałem się na porządne szpachlowanie i antyosmozę.
Czy możliwe, że kadłub był wykonany niestarannie? Np żelkot nałożony w formie natychmiast po wymieszaniu, nieodpowietrzony, stąd pęcherzyki i na nie poszedł laminat. Ale: są wszędzie, w miarę równomiernie. W każdym razie były suche, ale po 5 miesiącach od wyjęcia z wody miałyby czas wyschnąć. P. Sławek też nie był do końca pewien, mówił że 4 x Lightprimer może wystarczyć, ale antyosmotyczny HS, jak będzie na wyrost, nie zaszkodzi. Czy jest konieczność: pęcherzyki są, czy to z powodu osmozy czy partactwa przy budowie, zatem i tak trzeba to zrobić. Będę jeszcze szlifował powyżej linii wody, to się okaże: jeżeli tam też będą dziurki, znaczy że partactwo. Brak umiejętności jest wytłumaczalny: jak się później dowiedziałem, Narwale były laminowane w wypożyczonej formie.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.