SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Pasja 450 "Szuwarek" - budowa żaglówki Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 12 i co z tego wynikło :-)

Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 12 i co z tego wynikło :-)

Email Drukuj PDF

Witajcie.  Wreszcie po kolejnym sezonie dość intensywnego pływania, ponownie nabrałem chęci do napisania artykułu na szkutniku.

Dzięki uprzejmości Adama postanowiłem opisać tym razem jak używam aktualnie swojego kiedyś wybudowanego w pocie czoła i wbrew wielu przeciwnościom jachciku, a w drugiej części - co planuje przy nim dalej robić, bo pobyt w gościnnej marinie im Konrada pod chmurką jednak mu za bardzo nie służy . Mogę śmiało teraz przyznać , że przeszedłem z grupy ‘’tych co budują  do tych co także pływają’’ , bo bardzo długo nie mogłem się przemóc aby łódki zacząć regularnie używać.

Pamiątkowa fotka z wizyty pod Sołdkiem - dzieki motorkowi nagle wszdzie łatwo dotrzeć :-)

 

 

Tutaj pływam sobie po Motławie :-) Jak widać w kokpicie Pasji jest sporo miejsca, a na rufie można wygodnie usiąść.

Otrzymałem kilka pytań dotyczących właściwości nautycznych Pasji Mogę potwierdzić , że jachcik w moim wykonaniu doskonale sprawuje się na wodzie i dość dobrze radzi sobie w trochę gorszych warunkach jak na tak małą jednostkę. Pamiętajmy , że jacht jest przeskalowany z rozmiaru 400 do 450 co poskutkowało poważnym przybraniem na wadze. Dwie osoby są w stanie go unieść i zdjąć z przyczepki , ale już z powrotem nie da rady.

Postuj przed dalszym pływaniem.

Przy mocniejszym wietrze zaczyna być już bardzo ostro (przynajmniej dla mnie) i zwijam się raczej z wody , choć można refować… to już jest jednak bardzo mokre pływanie. Łódka ma płaskie dno i przy większych falach wali bardzo mocno w wodę i ją rozbryzguje na boki ochlapując wszystkich w kokpicie , a zwłasza tych co siedzą na przodzie .

Spokojnie zabieram czteroosobową załogę , a pływałem nawet w 5 osób plus dziecko – co prawda tylko na wiosłach wzdłuż brzegu plaży, ale jachcik nie tonął jednak pod tym obciążeniem, ba wydaje się że nawet tego nie zauważył. :-)

Na zdjęciu córka prowadzi prawie całą drogę od mariny do mostu wantowego. Ma 10 lat ale bardzo ładnie jej to wychodzi :-)

Co do pływania silnikowego – Merkury 3,5 z długą kolumną – naprawdę moim zdaniem bardzo dobry wybór no i servis silnika jest na miejscu. Z pewnością inna marka też by się dobrze sprawiła – mój wybór padł na Mercury głównie ze względu na obecność serwisu pod ręką i cenę w tej pojemności. Mocowanie które zrobiłem w postaci skrzynki sprawuje się idealnie - nie przecieka do kadłuba , a kształt uchwytu mocowania silnika na skrzynce powoduje bardzo ułatwia zakładanie i zdejmowanie silnika. A trzeba przy tym uważać, bo jest stosunkowo ciężki. Czasem trzeba nogę na skrzynce postawić, a Pasja przecież jest nieduża. Tak jak pisałem do wnętrza kadłuba nic nie cieknie, ale na wszelki wypadek dam od zewnątrz silikon , aby to dodatkowo uszczelnić połączenie skrzynki z kadłubem..  Z perspektywy czasu,  żałuję że nie kupiłem jednak silnika z biegiem wstecznym. Naprawdę to obracanie jest kiepskim pomysłem – trudno się steruje w tej pozycji nie zawsze jest czas na takie kombinowanie ,no i czasem mylę kierunek gazu w tej pozycji…

Rafał ćwiczy ciężar mostu :-) Do niedawna jeździłem tylko po nim samochodem :-)

 

Przetestowałem pływanie na prawie metrowych falach na silniku – na pełnej prędkości kadłub bardzo mocno walił w fale , aż wpadał w drgania – na szczęście  po zmiejszeniu prędkości nie było już tak groźnie. Zacząłem się obawiać , że może cos w końcu pęknąć, bo kadłub był klejony na epidian 5 + Ż1 , bez PACa . Pokonanie wiatru który wzbudził te ogromne fale nie było żadnym problemem. Po ujęciu gazu , łódka przestała przeskakiwać z fali na falę i już nie było już takich silnych uderzeń o fale. Kolumna silnika nie wyskakiwała ponad wodę i nadal płynęliśmy bardzo żwawo do przodu. Jedynie podczas wpływania do mariny pytali się nas dlaczego płyniemy beż żagli  masztu. W sumie to się nie przyznałem , że płynęliśmy tak trochę z lenistwa…

Syn zaczyna zbierać swoje piersze żeglarskie doświadczenia na razie jednak pod moim okiem :-)

 

Co do tras jakie odbyłem – wreszcie zapłynąłem aż do przystani Błotnik – w jedna stronę na żaglach , w drugą na silniku – bardzo mocno wtedy wiało i już byliśmy zmęczeni. To jednak jest kawałek… Bardzo silny wiatr od rufy przez całą trasę w jedną stronę – dawno tak szybko nie pływałem na żaglach.

 

Tu widac jaki Szuwarek zostawia kilwater za sobą – naprawdę było szybko – mocowanie want wytrzymało jak zawsze , choć były chwile kiedy bacznie spoglądałem czy czasem coś nie trzeszczy w konstrukcji…Na tej fotce

chciałem pokazać jak się pieni woda- w mocnieszym przechyle uniesiona kolumna moczy śrubę, ale to nie przeszkadza. Płyniemy do Błotnika z wiatrem momentami na motyla. Wanty naprężone na maksa - dwie osoby w kokpicie. Niestety fotki nie oddają wrażeń pływania na pełnym gazie na żaglach :-)

Parokrotnie popłynąłem na silniku oczywiście do Gdańska pod żurawia, kiedy nie było wietrznej pogody. W sumie bardzo fajna wycieczka kanałami najpierw portowymi , potem już miejskimi. Miałem tu przygodę przepływając obok mariny Gdańsk – silnik zahaczył jakąś torebkę foliową i zatkał mu się wlew wody od chłodzenia. Objaw był taki , że najpierw zwolnił , a po chwili zobaczyłem dym z sinika. W strachu - co się stalo – zgasiłem go – na szczęście po usunięciu  torby foliowej z kolumny silnik odpalił bez problemu. Ale co się najadłem strachu – to już moje . Teraz wiem , że jak silnik dziwnie zwalnia to trzeba sprawdzić czy woda z niego ciurka , a nie dodawac gazu… Na szczęscie już mi się więcej taka przygoda nie powtórzyła, a silnik przeszedł przegląd gwarancyjny bez problemu.

Pod żurawiem :-) Jakieś 40 minut płynięcia na pół-gazu z Konrada.

 

 

I w śluzie kawałek dalej... Nigdy tu nie byłem od strony wody ! A przecież mieszkam w Gdańsku.

 

 

Przerwa na grila - od strony rafinerii są fajne krzaczory gdzie można spokojnie stanąć , rozpalić ognisko i wypić browarka. Szkoda że sternik nie może... :-(

Przerwa na zamoczenie nóg.

 

Zaraz trzeba będzie zwolnić, bo pod wantowym przepływam z postawionym masztem, ale kolejowy jest za nisko !

Z Łukaszem na kanałach - chciałbym widzieć minę moich kolegów , jak zadzwonił do pracy z łódki z pytaniem jak im idzie robota :-) :-) :-) To chyba był czwartek około południa , mieliśmy oboje wolne !

 

Teraz trochę technicznych spraw.

Aby było mi łatwiej wodować łódkę i ją wyciągać, przerobiłem tylną podporę dodając takie kółeczka do przestawiana mebli z castroamy - kosz jednego to jakieś 11 zł. Baaardzo to ułatwa zjazd i wyjazd. Dodatkowo boczne uchwyty łapią łódkę z boków.

Teraz na początku sezonu żeglarskiego zabrałem się za pospieszne wykonanie drobnych remontów. Znów odżyła we mnie pasja szkutnika amatora. Wciągnąłem maszt i na nowo go polakierowałem. Z perspektywy czasu zaobserwowałem , że zwłaszcza na końcach masztu lakier zaczął się łuszczyć i odpadać – a to te fragmenty najczęściej były narażone na działanie słońca i deszczu bo zawsze wyłaziły z pod plandeki. Lakier którym malowałem to epinox 12 Wood premier Olivy, wtedy jeszcze oczywiści nie Wood premier .

Planuje jeszcze zrobić , o ile zdążę przed sezonem ławeczkę pod masztem. Nie ma tam jak za bardzo jak wygodnie siedzieć , a przy ostrzejszych manewrach załoganci potrafili znaleźć się na podłodze. Śmiechu co prawda przy tym sporo, ale jednak fajnie było by wygodnie usiąść. Chciałbym też tak na szybko dorobić gretingi – bo jednak podczas ostrego pływania w przechyle łatwo się można poślizgnąć na mokrej podłodze i wywrotka gotowa. Ostatnią sprawą jest wykonanie namiotu, który ma w tym roku zastąpić kabinę. W końcu chcę się gdzieś dalej zapuścić i na dziko nocować, tzn myślę o wypadzie na Zalew Wiślany Szkarpawą. Raz tą trasę płynąłem i to późną jesienią, ale jachtem kabinowym i było gdzie wygodnie spać. No ale pożyczonym jachtem na silniku to przecież każdy kto ma trochę kasy może taka trasę zaliczyć w miarę łatwo. A mnie chodzi o to aby było bardziej harkorowo – chyyymmm…To ma być w sumie taka bardziej harcerska wprawa , a ja już przecież nie najmłodszy J Wycieczka pod namiotem , jachtem bezkabinowym. To będzie dopiero co wspominać. Ciekawe ile paliwa zużyjemy i czy w ogóle damy radę , bo to w sumie dość dzikie tereny – praktycznie nic nic nie ma na całej długości rzeki Szkarpawy. Jak śadzicie , dobry pomysł  na zwięczenie prac nad Szuwarkiem ?

 

 

Mam pytanie – bo przymierzam się w końcu do ostatecznego zamocowania styropianu w bakiście przedniej i rufowej. W związku z tym mam pytanie – jakiej użyć pianki aby nie rozsadzić kadłuba i czy dobrym pomysłem będzie wsadzenie styropianu do worków foliowych , aby pianka nie przykleiła się do kadłuba. Poniżej kilka fotek jak wygląda moje zabezpieczenie na wypadek nieszczelności klap bakist. Uszczelki tez oczywiście do wymiany…

Cały forpik jest wypełniony styropianem, ale tylko tył w miarę ładnie jest ułożony - głębiej było bardzo trudno go poukałdać i więcej jest pustych przestrzeni. Dobrze by go było umocować pianką rozkurczową - tylko jaką.

Bardzo się to sypie...

 

No i co będzie gdy będę musiał się z jakchś przyczyn dostać do wnętrza ? Np do nakrętek sztagownika ? Z tąd ten pomysł z workami foliowymi aby się nie przykleiło na stałe...

 

Tak wygląda wypełnienie na rufie - w zasadzie malo da się tam schować... Ale wolę jachtu nie stracić w krytycznej sytuacji - z wodą żartów nie ma.

Bardzo prosze o pomoc.

 

Zamieszczem jeszcze dwie fotki jak wykonałem bloczek dla kolegi który równiez walczy z swoją Pasją 400 - może coś się wyjasni :-)

Jak widać zwykła stal nie wytrzymała i chwyciła ją korozja - musze wymienić te elementy na nierdzewkę.

 

I na zakończenie mojej relacji z pływań po Motławie i Wiśle taka fotka - no zupełnie jak na Mazurach :-)

W Konradzie przy pomoście Rafał przy sterze :-)

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich szkutników amatorów i proszę o pomoc z doborem pianki bo mnie ciągnie niesamowicie nad wodę z jachtem Szuwarkiem , a i znajomi się dopytują już kiedy będzie mozna popływać - w końcu jach nalezy do wody , a nie do przytulnego garażu  :-)

Piotrek z Gdańska

Poprawiony: czwartek, 30 maja 2013 20:10  

Komentarze  

 
#1 kusyn 2013-05-30 17:57
Witaj Piotrze.
Obserwuję Twoją budowę od samego początku. Aktualnie jestem w trakcie budowy Pasji 400 a Twoja fotorelacja jest dobrym źródłem informacji. Chciałbym zapytać o przyczepę do łodzi, którą przedstawiasz na jednym ze zdjęć - czy jest to twoja robota czy też kupiłeś ?
Pozdrawiam
Wojtek
 
 
#2 Administrator 2013-05-30 20:11
Wojtku - kiedy zobaczymy opis Twojej budowy?
 
 
#3 Skalpel 2013-05-31 07:38
Witaj Wojtku - jakby co to pytaj , możemy też umówić się rozmowę telefoniczną jakbyś potrzebował jakiejś pomocy.
Myslę że na fotkach w zasadzie wszystko widać bo łódka jest obfotografowana ze wszystkich stron kilka razy.
Co do przyczepki - została kupiona w Castoramie - marki Świdnik ten najtańszy model. Niestety wszystkie przyczepki są przystosowane do obłych kadłubów, więc musiałem dorobić podpory z desek - ale tylko w celu wodowania. Do jazdy stoi na oryginalnych podporach.

Piotrek
 
 
#4 kusyn 2013-06-02 10:12
Piotrze bardzo proszę o kontakt na kusyn@poczta.onet.pl
Wojtek
 
 
#5 Skalpel 2013-06-03 19:46
Wysłałem - mam nadzieję że będę umiał pomóc ! pozdrawiam serdecznie :-)

Piotrek
 

Niestety nie masz uprawnień do komentowania artykułów. Komentarze dodawać mogą tylko zarejestrowani użytkownicy portalu.

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.