Witam wszystkich pozytywnie zakręconych. Dzwonią do mnie znajomi i mówią, że nie widać nowych zdjęć, więc pewnie się lenie, nic bardziej mylnego. Odwróciłem łódkę drugą burtą i zacząłem szlifowanie szpachlowanie i pierwszy podkład.
Wyjąłem łódkę z garażu i zająłem się dnem, niestety aura nie pozwala ukończyć, więc wróciła pod wiatę. Na szczęście jak na grudzień niezła pogoda, więc można pracować.
Jednocześnie trwają prace nad płetwą mieczową. Pospawałem stelaż z blachy i prętów owinąłem blachą i zalałem ołowiem.
Niestety jak się robi coś pierwszy raz w życiu trudno uniknąć błędów, tak było i tym razem Ciężar miecza to trochę ponad 100 kg, wiedziałem, że go nie uniosę i z zalaniem będzie kłopot, więc pomogłem sobie wciągarką a sam miecz zakopałem w ziemi żeby podnosić jak najniżej. Ołów bardzo szybko stygnie i ziemia odbierała temperaturę, więc w cienkich miejscach się źle zalało zaś sama blacha też się nieco zdeformowała, ale i tak miałem ją zdjąć po zalaniu. Oczywiście żeby było mało to podczas wyciągania miecz i bramka poleciały na mnie przygniatając mnie do ziemi i gdyby nie pomoc mojej ukochanej żony to pewnie bym tam leżał na plecach do dziś (jak się domyślacie z tej przygody poza strupami nie mam zdjęć). Sam ołów taż okazał się miękki, więc postanowiłem go pokryć siatką i żywicą.
Miałem trochę wolnego przed świętami i cały ten czas spędziłem przy łódce, udało mi się po szpachlować wszystkie niedociągnięcia i pokryć drugą warstwą podkładu górną część łajby. Znowu dogonił mnie brak doświadczenia, bo pył z farby osiadł na wierzchu i się przykleił bałem się, że stwardnieje i zamatowałem jeszcze w wigilię.
Życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku pozdrawiam Grzegorz.
Joker 550« poprzednia | następna »joker 550 Mega |
---|