Zima długa, ale było co robić. Im więcej przygotuję wcześniej, tym mniej później pracy przy łódce i szybciej będzie wodowanie. Zmontowałem materiał video z poprzedniego sezonu remontowego i zamieściłem na YouTube, na moim kanale, jak macie czas, oglądnijcie. Można też znaleźć pod #ZnaczyKapitan. Nadal nagrywam, będą kolejne odcinki. Mam nadzieję, pomocne.
W naturalny sposób tworzy się podział prac:
* zimowe, które z uwagi na temperaturę trzeba przygotować w garażu,
* wczesno-wiosenne: jeszcze za zimno i za mokro na laminowanie, ale da się pracować na zewnątrz,
* wiosenne: od momentu gdy temperatura i wilgotność pozwolą na laminowanie, do wodowania,
* sezonowe: pozostałe rzeczy, które można zrobić na wodzie.
Dochodzą jeszcze kocepcje, projekty, przemyślenia, konsultacje, czyli wszystko to, czego później nie widać. Podobnie jak w zeszłym roku, rozpisałem szczegółowy harmonogram prac. Podzieliłem na 10 weekendów na przystani. Zakładając że pogoda nie dopisze, jak nie dopisała w zeszłym roku, oraz że wystąpią nieprzewidziane okoliczności, powinienem się zwodować pod koniec czerwca.
BHP
Zacząłem od rzeczy zasadniczej. Przygotowałem środek ochrony osobistej: wojskową maskę p-gaz, ale zamiast filtra, który jest duży, ciężki i ogólnie przeszkadza, nakręciłem wąż i podłączyłem 6 m peszel, którego drugi koniec wyprowadzę na zewnątrz. Wyjdzie lepiej i nawet taniej: nie będę kupował parujących okularów i śmierdzących masek jednorazowych, pod które i tak się dostawał pył, do laminowania w środku też OK, bo oddycham powietrzem z zewnątrz. Zaworki w masce są sprawne, więc wdycham przez przewód z zewnątrz, wydycham do wnętrza. Jak się nie zepsują, to jest szansa, że się w tym nie uduszę.
Agregat
Przede wszystkim czyszczenie gaźnika: w poprzednim sezonie przepalił 30l zupy, jak się okazało wraz z rozpuszczonym wskaźnikiem poziomu paliwa. Została z niego maź, która zakleiła filtr w zaworku i dysze w gaźniku, co było przyczyną spadku osiągów. Umyłem co się dało, założyłem nowe zaciski na wężyk, wskaźnik paliwa zastąpiłem korkiem od grzejnika ¾’, wbitym na pozostałą po wskaźniku uszczelkę.
Zabiegi zdecydowanie pomogły: na zimno odpala po 3-cim szarpnięciu. Przestał też przeciekać. Co 3..4 tygodnie przepalam: włączam na około 20 minut i zasilam szlifierkę jak coś robię, albo włączam grzejnik. Przy okazji ładuję też akumulator. Niech się nie odzwyczaja: po kilku miesiącach bezczynności mógłby sprawić niespodziankę. Na nowym miejscu nie powinno brakować prądu, ale wolę nie jechać na próżno: blisko nie mam.
Szlifierka
Podstawowe narzędzie pracy. W zeszłym sezonie pracowałem na zewnątrz, więc nie było to konieczne, ale teraz jest: połączyłem ją z odkurzaczem 4m peszlem, większość pyłu powinna trafić do odkurzacza. Agregat da radę zasilać je jednocześnie. Doposażyłem w miękki adapter: będę szlifował wklęsłe powierzchnie, to będzie lepiej zbierał.
Włączyłem odkurzacz na próbę, i okazało się że z końcówką do szlifierki potwornie gwiżdże. Miałem coś oszlifować na próbę, ale najpierw kupię zatyczki do uszu i słuchawki.
Silnik
Po sezonie trafił do fachowca gdzie miał przejść przegląd, czyszczenie i regulację. W czasie pływania usłyszałem jakieś „dupnięcie”: okazało się, że to przekładnia. Mimo to nie zawiodła, działała do końca, choć po rozebraniu stwierdziłem, że miałem szczęście. Naprawa z użyciem nowych części wyszłaby zbyt drogo, a poszukiwania drugiej spodziny długo nie dawały pozytywnego rezultatu. Sama spodzina, o ile w ogóle byłaby dostępna, też kosztowałaby sporo: prawie jak części do jakiegoś oldtimera. Kupiłem drugi silnik, słabszy, niewiele droższy od spodziny. Pierwsze wrażenie przy sprawdzeniu przed zakupem było dobre, choć zmierzone 6atm kompresji nie powalało. Chwila prawdy nastąpiła po rozebraniu spodziny: tego nie mogłem zrobić przed zakupem. Zawiozłem drugą maszynkę do fachowca, który zaczął od inspekcji przekładni: stwierdził, że jest w idealnym stanie. Znów miałem szczęście!
Ponieważ poprzedni ma lepszą kompresję, co wskazuje na mniejszy stopień zużycia, większą pojemność i moc, do tego rozrusznik, adapter do cięgien i moduł ładowania, zdecydowałem się na zamianę bloku silnika. I tak z zamiany przekładni, wyszła praktycznie wymiana silnika – tak wygląda z zewnątrz. Teraz mam jeden dobry silnik i sporo części zamiennych – zostaną na wszelki wypadek. Niestety zwiększyło to koszty, ale mam nadzieję, że zakończy to temat na kilka sezonów. Patrząc na to, co jest w ogłoszeniach, mogłem wydać tyle samo na inny używany silnik, w podobnym stanie.
Należy jeszcze dobrać cięgna do manetki: ponieważ w studzience jest ciasno, założę cięgna teflonowe – porada z saliforum: jak piszą, działają nawet po zawiązaniu na supeł. Nie będę sprawdzał, wystarczy mi mały promień gięcia.
Atrapa silnika
Ułatwi mi dopasowanie i ostateczny montaż pantografu na miejscu: będę walczył sam i ciężko by się przymierzało silnik. Zmontowałem korpus spodziny z kolumną, jarzmem i podstawą poprzedniego silnika: waży dużo mniej. Po przymiarkach sprzedam, najchętniej w całości. Cena jak za złom użytkowy.
Pomost
Przerobiłem mocowanie do pawęży: 4 mizerne śrubki w płaszczyźnie pomostu nie wzbudzają zaufania. Wspawałem nakrętki w rurki i zaspawałem otwory po śrubkach. Wyrównałem szlifierką i wypolerowałem. Teraz wszystkie mocowania pomostu wyglądają tak samo. Spawanie elektrodą to papranina, jest dużo więcej obróbki i poprawek. Ale ostatecznie nieźle wygląda:
Mocowanie pomostu - kolejne etapy przeróbki
Docelowo, na pomoście założę jeszcze dodatkową półkę silnika: tak na wszelki wypadek, żeby w razie awarii można było poratować się pożyczonym. Z tego powodu pomost musi być zamontowany niżej.
Jarzmo steru
Nie było niczym zabezpieczone – tylko goły metal, więc obrosło. Oczyściłem, uruchomiłem rolki fałów płetwy. Do mycia z porostów użyłem preparatu do felg aluminiowych – nieźle daje radę, tylko trzeba nałożyć i poczekać. Najtrudniej było oczyścić usztywnienie jarzma – wykonane z naspawanego kątownika. Coś tam wydrapałem, może podkład będzie się tego trzymał. Przy malowaniu fragmentów kadłuba przed wodowaniem nałożę podkład antykorozyjny i antyporost.
Zakupy
Zimą, zamiast jak przyzwoite ssaki spać, przeistaczamy się w łowców okacji: współczesne technologie (mechanizm obserwowania wyszukiwań na oeliksie) znacznie to ułatwiają. Udało mi się kupić baterię słoneczną:
Solar
Ta co potłukłem miała (mieć) 45W, ta ma (napisane) 100W, do tego elastyczna. Nie jest dużo większa od poprzedniej, może dlatego że monokryształ (podobno). Zobaczymy jak będzie się sprawowała. Założę na pokład, przed suwklapą. Pozostałe elementy: regulator ładowania i diody (do rozdzielania prądu na 2 akumulatory) pozostają bez zmian. W sezonie będzie ładować akumulatory, wystarczy na światło, radio i naładowanie komórek - poprzednia wystarczała: cały sezon nie doładowywałem akumulatorów. Poza sezonem będzie napędzać wiatraczki do wentylowania kabiny.
Gromadzenie materiałów
Przy okazji delegacji w okolice Poznania wstąpiłem do Adama i nabyłem płytę laminatową, w gratisie otrzymałem kątowniki z odpadów, kilka ścinków i worek mikrobalonów. Z nich powstaną nowe ścianki studzienki i część nowej zabudowy.
Płyta, mimo niewielkiej grubości jest sztywna a przy tym lekka: ma strukturę plastra miodu. Po wlaminowaniu na miejsce będzie stanowiła dodatkowy element konstrukcyjny. Poza tym gromadzę żywicę, tkaninę, taśmy do laminowania, szpachlówkę i narzędzia. Jak w zeszłym roku odłożyłem kasę na wszystko pozostałe, kupowane na bieżąco: materiały ścierne, pędzle, wałki, kombinezony. Do tego materiały pomocnicze: dykta i sklejka, kilka równych listew – kantówek, arkusze tektury.
Długie zimowe wieczory – prace koncepcyjne, konsultacje, przemyślenia, itp.
Mechanizm podnoszenia silnika
Z dwóch koncepcji mechanizmu podnoszenia silnika wybór padł na pantograf. Komora studzienki wyjdzie większa, sięgnie aż do pawęży, którą dodatkowo wzmocni, ale za to na pewno nic nie będzie się cięło. Pewnym mankamentem tego rozwiązania jest, że za studzienką tworzy się komora, w której może zbierać się woda. Za to koker ma swoje przegrody, w razie uszkodzenia woda pozostanie w wąskiej przestrzeni. Później przemyślę, jak to zamknąć od góry.
Podobnie jak w przypadku pilersu, zaprojektuję całość w szczegółach, zlecę do wycięcia na laserze i pogięcia na prasie. Wykonałem tylko wstępny szkic, projekt zrobię jak będę miał dokładnie odrysowany kształt achteru. Ramiona początkowo będą miały regulowaną długość, umożliwi to dokładne ustalenie ich długości i sprawdzenie działania przy przymiarkach, przed ostatecznym zespawaniem. Zapewnię też możliwość regulacji półki silnika: góra-dół, przód-tył i kąt nachylenia: zakres nie będzie duży, ale powinien zapewnić możliwość włożenia innego silnika w przyszłości, bez poważnej przeróbki mechanizmu. Nie wykonałem żadnej analizy wymiarów różnych typów silników, ale jakaś regulacja jest lepsza od żadnej.
Upancernianie poszycia – przygotowanie teoretyczne
Zdecydowałem się upancernić poszycie: grubość jest jak w regatowej łódce, choć się nie ugina. Narwal nie jest regatową łódką, więc dodatkowy ciężar nie zrobi różnicy. W dokumentacji nie znalazłem informacji o zalecanej grubości poszycia, ale z diagramu laminowania wynika, że np. dno powinno być wyklepane z 1 x 300ki + 14 x 450 (6600g/m2), co przy wykonaniu z żywicy poliestrowej powinno dać przynajmniej 12mm. Poszycie w miejscu poboru wody powinno mieć 9, a ma około 5 mm grubości: wyklepano dość oszczędnie, może miało być tanio.
Technologię i dobór materiałów konsultowałem ze specjalistami, informacje zebrałem tutaj do dalszej dyskusji. Może ktoś już robił coś podobnego i mógłby się podzielić doświadczeniem?
Wewnętrzna przemiana ciężarnej słonicy o ambicjach regatowych w lodołamacz polega na pogrubieniu poszycia, przy użyciu tkaniny szklanej i żywicy epoksydowej. Do tej pracy należy dobrać żywicę o możliwie niskiej lepkości i długim czasie żelowania, co umożliwi samodzielne położenie kilku warstw grubej tkaniny na raz, przy założeniu wcześniejszego przygotowania arkuszy. Z danych jachtów podobnej wielkości wynika, że poszycie burt powinno wynosić 6..8mm, dna 10..12mm, pas stępkowy min. 14mm. Planuję użyć materiałów firmy Havel – polecają wolnowiążącą, niewymagającą wygrzewania żywicę (LH130 lub LH145) z utwardzaczem H135 lub H505, tkaniny aeroglass 200 i 390. Sprzedają też dodatkowe materiały, jak taśmy, herex, co pozwoli na dostawę jedną paletą. Planuję użyć najpierw 200ki, co wygładzi nierówności, na nią 390kę warstwami na grubość i ostatnią warstwę 200ką o gęstym splocie dla wygładzenia powierzchni – będzie mniej szlifowania przed malowaniem.
Zakładając, że użyto maty 450ki, przy tej grubości wyszło 7 warstw na całość. Czyli trzeba uzupełnić od 1 do 7 warstw 450ki, przeliczając na 390kę wyjdzie od 1 do 9. Wyliczyłem, że przy użyciu 200ki i 390ki wyjdzie:
2 x 200 na całość, 390ką 2 x na burty 3 x na pawęż 5 x obło, 7 x dno, 10 x pas stępkowy. Cieniej, ale epoksyd jest wytrzymalszy od poliestru. Na koniec całość 200ką. Szacuję (chyba poprawnie, jak nie to proszę o poprawkę), że na pogrubienie epoksydem o 1mm wyjdzie 2,2kg/m2 (1000g tkanina daje 1mm grubości, 1m2 wypije ponad 1kg żywicy przy ręcznym laminowaniu). Ponieważ będę stopniowo zdejmował i wymieniał całą zabudowę, to będę miał dostęp do całej powierzchni poszycia od środka. Przewiduję, że #ZnaczyKapitan może przytyć o ok. 300kg, w tym 200kg pójdzie pod linię wody. W sumie niecałe 10% masy: też tyle przytyłem. Zużyję sporo materiału ale sądzę, że warto wydać trochę więcej i poświęcić więcej wysiłku, żeby zrobić porządnie. „ZNACZY porządnie…”
c d n . . .
Wnioski po sezonie, przygotowania do zimy« poprzednia | następna »Sezon 2018: pierwsze prace na łódce |
---|
Komentarze
przeczytałem wszystkie części Pańskiej relacji z prac przy jachcie. Z każdą linijką czytanego tekstu mój podziw dla Pana stawał się coraz większy. Włożył Pan już niesamowitą ilość pracy w ten jacht a jak widać jeszcze wiele czeka. Pańska systematyczność i przemyślenie całości strategii działania itd. zasługuje na szacunek. Gorąco trzymam kciuki za powodzenie prac a przede wszystkim za to żeby nie zabrakło Panu siły i cierpliwości. Sam planuję w tym roku zakup niedużego jachtu (typu Bez 4 może Raja lub Orion) głównie żeby spłynąć polskimi rzekami na żaglach. Jest Pan inspiracją i doskonałym przykładem że jak się chce to można. Pozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam i powodzenia
PS. Kolega sprzedaje Raję, na Włocławskim.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.