Zapytaj jak się żeglowało.
A żeglowało się wybornie pomimo tego, że krótko i we flautowatych powiewach. Jak na pierwszy raz były to warunki idealne. Miałem z wodowaniem SKOWRONKA kłopot natury transportowej.Mieszkam nad Małym Morzem, kilometr niby tylko zaledwie od portu ale jest to kilometr przez licznie przez turystów najechane miasto. Bez uciągu samochodowego sprawa była marna.Samochód był, nie było do niego przyczepki.
Dzisiaj po południu znalazła się i przyczepka i właściwa pogoda. W towarzystwie małżonki i przy pomocy dziecka udało się łódkę przetransportować do portu, zwodować i opływać.
Niby takie sklejkowe nic.
A cieszy. Cieszy bardziej niż dużo, dużo, dużo większe statki, którymi zdarzało mi się po morzu żeglować. SKOWRONKIEM też po morzu tyle tylko, że na razie po Małym Morzu tylko. Płytkie ono i latem nieburzliwe zupełnie, w sam raz dla SKOWRONKA, który wszak jest ptakiem śródlądowym.
Pozostaje tylko się wytłumaczyć z różowej koszulki. Niech się wstydzi ten, kto źle o tym myśli. Różowa była ostatnia na półce i wydaje się, że wobec postępujacej nad polskim morzem fali upałów bedę zmuszony uruchomić pralkę...
Pozdrowienia - Dodo Budowniczy.
PS łódka wykazała same zalety, wymag drobnych tylko usprawnień, koniecznie trzeba dodać przedłużkę rumpla, cumke na dziobie, poprawić zabezpieczenie miecza przed wypływaniem do góry. Tyle
P47 ket żaglowy, budowa cz.6, przedostatnia« poprzednia |
---|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.