Witam – budowa trwa – śpieszę się z czasem , bo lato szbko mija i niedługo temperatuy zaczną znów spadać.
Moja przeróbka projektu – rufę wyposażyłem w achterpik – tak wygląda przed zaklejeniem
A tak już gotowy achterpik – bedzie gdzie chować drobne wyposażenie :-)
Ciężarki od sztangi nie leżą bez powodu – dociskają płytę dna do belek na których leży , aby trzymała prawidłowy kształt – po zalaminowaniu wewnętrznych połączeń już pewnie nie muszą leżeć , ale jeszcze na wszelki wypadek zostawiłem.
Rozpoczynam przymiarki płyt sklejki na pokład.
No i wreszcie długo oczekiwana chwila – zaczynam przyklejać pokład ;-) Niestety klejenie musiałem powtórzyć , ponieważ przy próbie przesunięcia kadłuba , nie miał on dostatecznej sztywności i przykelenona płyta odskoczyła. Klejenie trzeba było poprawić i jeszcze wzmocnic poprzez wkręty z nierdzewki oczywiscie.
Kljenia pokładu dalszy ciąg – ściski stoarskie poszukiwane w całej okolicy :-) Przed przyklejeniem pokadu na dziobie dokładnie sobie wyznaczyłem gdzie ma przyjść sztagownik, aby potem nie było wątpliwosci :-)
Na koniec przyklejam półpokłady – łódka już wygląda jak łódka :-)
Teraz zaczyna się dopiero walka... Obracam łódkę wraz z kolegą – udaje nam się we dwóch bez więkrzych problemów bez linek itp...
Na tej fotce widać wyraźnie doklejoną porawkę, aby dziób łódki był dokładnie tam gdzie ma być.
Ze wzgledu na laminowanie tego fragmentu , niby wydawalo się że nie będzie potrzebna , ale aby łódka miał prawidlowy kształt była niezbędna. Wkręty które umocowały ten pasek , bardzo przeszkadzały podczas ścinania krawędzi i nie robiłem tego strugiem , ale ręcznie pilnikiem – tarnikiem i trochę szliferką kątową z tarczą na gróbo-ziarnisty papier.
Tak wygląda opiłowany kadłub przed lamnowaniem. Miejscami zeszlifowane jest tak mocno , że aż widac laminat z zewnętrznej strony , a nie sklejkę ;-)
A tak po zalaminowaniu od zewnątrz krawędzi. Fotki nie są najlepszej jakości , ale w tamtym czasie nie dysponwaem jeszcze przyzwoitym aparatem. ;-(
Szpara mieczowa – wybrane drewno i dużo laminatu – jeden z trudniejszych fragmentów – udalo się to średno :-( - Wązne , aby nie ciągnęło tam wody gdybu sie przetarła farba od pracującego miecza. Teraz jak bym robi – uwzglednił bym grubość laminatu juz na etapie wykonywania szpary
Laminowanie
Z następnego etapu prac nie mam fotek – a był to okres bardzo wytężonej pracy. Całą łódkę pokryłem alminatem epoksydowym, niestety teraz już nie pamiętam , czy były to dwie , czy jedna warstwa (prawdopodobnie jedna). W każym razie, laminowanie odbywało sie fragmentami – najpierw smarowałem żywicą powierzchnię łodzi, na to kładłem warstwę płótna i zaraz rozrabiałem kolejną porcję żywicy i nianasączałem płótno. Zanim zdążyło zżelować, smarowałem następny kawałek i znowu kładłem płótno i nasączałem i tak aż do pokrycia całości. Kawałki płótna oczywiście nachodziły na siebie. W jeden dzień oblaminowałem caly kadłub.
Jak laminat stwardniał rozpoczęło się szpachlowanie. Tutaj podziekowania dla miejgo kolegi Darka za zorganizowanie mikrobalonu , ktory okazał sie nie do kupienia w Trójmiescie. To znaczy był do kupienia, ale tylko w postaci całej beczki, a tyle to ja nie potrzebowalem... Przy okazji równiez należą się podziekowana dla kolegi Adama, który pomagał zorganizować żywicę w ilosciach hurtowych ;-)
Co do szpachlowania – rozrabiałem żywicę w małych ilosciach i potem na oko dodawałem mikrobalonu , aż do uzyskania odpowiedniej głęstości. Do szpachlowania użyłem starych plastikowych dyskietek 3,5 cala – jak szpachla stwardniała, nie bawiłem się w czyszczenie , tylko brałem nastepną :-) No i do ochrony rąk foliowe rękawiczki z stacji bezynowej ;-)
Kolejny etap to szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - szlifowanie - szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - szlifowanie - szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie – szlifowanie - i tak dwa tygodnie :-(
Podczas twego etapu rozpadły sie 3 szlifierki oscylacyjne made in china. Ostatecznie postanowiłem za kasę uzbieraną na żagle zakupić szliferkę made in Makita. Dopiero nią dało radę zakończyć proces szlifowania. I tutaj przydał się wcześniej kupiony grzejnik gazowy. Ponieważ laminowanie odbywało sie juz pod koniec września i było juz zimno – niedokładnie utwardzone fragmenty laminatu na burtach dopiekałem tym grzejnikiem. Dzięki temu laminat nie mazał się podczas szlifowania. Przy procesie szlifowania już pomagał mi tata który szczęśliwie wrócił dostatecznie do zdrowia.
Zamocowałem stepkę z listwy sosnowej – konstruktor nie zalecił jej oblaminować. Posłucjałem się tej rady – stępka jest bez laminatu – miało to zapobec butwieniu drewa – ja o swoją łódke dbam i raczej bym do tego nie dopuścił, ale zobaczymy po latach :-)
Teraz zakupiłem farbę poliuretanową z utwardzaczem marki Oliwa żółtego koloru – a co w końcu do Oliwy mam autem 10 minut :-) w sklepie firmowym fabryki lakierów jachtowych. Dokładnie jest to lakier do pokryć nawodnych – ale taki lakier właśnie proponował konstruktor, a ja miałem jeszcze dodatkowo oblaminowany jacht. Wspólnie z tata rozpoczeliśmy malowanie – to już był październik i zrobiło się całkiem chłodno. Z perspektywy czasu – lakier moim zdaniem się sprawdził – nic nie odłazi, ale też łódka nie jest trzymana w wodzie dłużej niż dzień :-)
Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz 6« poprzednia | następna »Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz 4 |
---|