SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Sztrandek S-650 buduje Łukasz. S-650 Poszywanie Sztrandka skończone.

S-650 Poszywanie Sztrandka skończone.

Email Drukuj PDF

 

Wreszcie się zmobilizowałem i zamieszczam mocno zaległy ciąg dalszy relacji.

Okazało się że miałem wielkie szczęście

- udało się skończyć listewkowanie kadłuba i wklejenie stępki zewnętrznej do początku października.

Nie przewidziałem jednak (wspominając zeszłe dwa lata),  że tak szybko przyjdzie załamanie pogody.

Dotarła przesyłka od Havla z tkaninami i żywicą, lecz już nie zdążyłem polaminować kadłuba.

Temperatury spadły dużo poniżej 15 st. C   a wilgotność zrobiła się nie do zaakceptowania.

Pomimo wielkich nadziei na poprawę warunków zdecydowałem się przełożyć dalsze działania na wiosnę.

Rozebrałem moją "halę namiotową" i przygotowałem surowy kadłub do zimy.

 

 

 

Kiedy doszedłem z poszywaniem ponad dziobnicę powstało znane zjawisko pustego dziobka nad stępką.

Nie była to duża przestrzeń ale jednak początkowy pomysł z zalaniem tego epidianem odrzuciłem.

 

 

Wyfrezowałem wstępnie do gołej stępki wewnętrznej i zrobiłem miejsce na trzecią warstwę stepki zewnętrznej.

Tak jak jest na planach.

 

 

Według osi symetrii i linii które wytyczyłem na stępce jechałem dalej z poszywaniem.

Usuwałem systematycznie co dwie trzy warstwy wystające końce listew które wchodziły na szczelinę pod planowaną trzecią warstwę stępki.

 

Nadszedł czas na dziobnicę więc kupiłem trzy dechy dębowe.

 

Po wyrównaniu płaszczyzny zamocowałem na dwóch kołkach deskę i odrysowałem kształt z natury.

 

Potem klejenie, silny docisk wkrętami z nierdzewki i obróbka w oparciu o naniesioną siatkę dzieki której udało się zachować symetrie.

 

Analogicznie następna warstwa

 

I ostatnia trzecia - (teraz dziobnica ma łączną grubość pięciu dech dębowych)

 

Dalsza obróbka na siatce, działania rzeźbiarskie i szlifowanie.

Wykręciłem też wkręty zastępując je kołkami drewnianymi wklejonymi na epidian.

 

 

Im wyższe warstwy poszycia tym wyżej musiałem przekręcać mocowane do bukszteli podpory dachu

- inaczej nie byłoby minimalnego komfortu pracy i plandeki musiałbym podpierać głową.

Założyłem też oświetlenie bo dzień zaczął się skracać. Na szczęście było jeszcze ciepło wieczorami.

Na tym etapie mam nadzieję że sąsiedzi nie słyszeli jak przeklinam gdy pękają listwy hehe !!

Miałem czasem wrażenie że nie uda mi się tego przebrnąć, że będzie już tylko gorzej.

Pocieszam jakby co chętnych na konstrukcję słomkową, że da się to przeżyć a pęknięte listwy da się uratować

napuszczając pęknięcia obficie epidianem i z dobrym dociskiem można jechać dalej.

Ewentualnie stosowałem też nawiercanie linii pęknięcia i epidian aż przestanie wsiąkać.

 

Wszystko się na szczęście kiedyś kończy i "gehenna" ze słomkami zaczęła dobiegać końca.

Pomimo częstych nerwów i załamań dziś wspominam ten sezon bardzo pozytywnie.

Nawet chętnie bym cofnął czas do poszywania bo było wtedy ciepło bardzo fajnie.

 

Cały czas doklejałem taśmę separacyjną na buksztelach i dalej... z robotą.

 

 

W pewnej fazie szczelina na stępkę zewnętrzną staje się świetnym schowkiem na narzędzia i drobiazgi.

 

Czas bardzo się dłużył a ja nie należę do osób wyjątkowo cierpliwych.

Po każdym dniu roboty mierzyłem odległość do stępki i dzieliłem przez 2cm co dawało mi możliwość oszacowania ILE JESZCZEE ?????!!!!!!!

Nawet robiłem sobie w skali rysunki/symulacje kiedy przypuszczalnie skończę :)

Słomkę sosnową używałem grubości 20x20 ale chociaż w miarę łatwo się gięła.

 

 

Do dociągania końcówek niezbędne były wkręty z podkładkami które potem usuwałem.

Druga rzecz która mnie męczyła to codzienne zdejmowanie ścisków i pasów ściągających.

Potem znów trzeba je starannie mocować tak aby zachować przyleganie do bukszteli,

równoległość do poprzdniej listwy i docisk bez szczeliny aż wypłynie E5 który można szpachelką zaciągnąć na gładko.

 

Pod końcówki listewek na stępce warto wcisnąć dodatkowo "pod ciśnieniem" dużo kleju aby tam było porządnie złapane.

 

 

Kiedy wszedłem z robotą na stępkę skończyły się ściski i pasy.

Bardzo martwił mnie ten etap zanim zacząłem sobie z tym radzić.

Podpory dachu to już tylko zostały mi krótkie słupki przestawiane na stępce.

Robota przypomina bardziej prace dachowe.

Udało mi się nawet raz spaść z kadłuba na glebę:) ... szczęsliwie.

Dobrze że podzieliłem w locie upadek na trzy segmenty które po kolei wyhamowałem jak kaskader :)

Dodam do listy kupę skaleczeń, wbitych drzazg i sytuacji niebezpiecznych z pilarką czy kątówką

pomimo zachowania ostrożności i BHP.

 

Końcowa sprawa na szerokości stępki zamiast tzw rybki.

Epidian już nawalony pod listwy, czas ucieka a ja męczę się z tak silnymi naprężeniami a czasem i pęknięciami listew że ogarnia mnie załamka.

Na szczęście blokady, wkręty, przemyślne dźwignie i kliny pomogły mi zakończyć sprawę z efektem bardzo zadowalającym.

 

Teraz kalibracja kanału na stępkę zewnętrzną i jego czyszczenie.

 

Zbędne krawędzie do linii przejechałem pilarką na odpowiednią głębokość, fragmenty wyciąłem dłutem.

 

Krawędzie szczeliny ubrudziłem ołówkiem i zdiąłem kształt końcówki stępki przy pomocy białego kartonu.

Potem ostrożne docinanie brzegów aż będzie idealnie pasował w szczelinie.

 

Wzorzec przeniosłem na sklejoną wcześniej dechę która czekała już od roku na tą okazję.

 

 

Wklejenie stepki wykonałem przy pomocy pasów ściągających na dziobie, ścisków na rufie i wkrętów później usuniętych na całej długości.

Do epidianu dodałem trochę pyłu drzewnego tak aby był w odpowiedniej konsystencji i idealnie wypełnił szczeliny.

 

Trochę przeszlifowałem próbnie kadłub od strony dziobu i zacząłem wykręcanie wszystkich gipsiaków stosowanych do dociągania listewek.

Strzasznie tego było dużo, koło 300 - 400 szt.

 

Otwory po wkrętach rozwiercałem wiertłem z ogranicznikiem i ponabijałem kołki drewniane na epidian.

 

Na dziobku stępka wbita jest pod ciśnieniem i ściśle dopasowana więc  jestem zadowolony.

 

Zdemonotawałem namiot bo na wiosnę dopasuję się do pogody z laminowaniem.

Potem czarna folia i słońce załatwią wygrzewanie przez 2 tyg i będzie ok tak jak rozmawiałm z Havel.

 

Paskudna, pochmurna jesień niweczy wielkie plany :)

 

 

Aby odpiąć ostani rufowy buksztel i przyciąć kałub zgodnie z dokumentacją

niezbędne będzie wklejenie warstwowej wręgi ze sklejki która uniemożliwi rozjechanie się rufy na boki pod wpływem naprężeń.

Na razie wszystko trzymaja wkręty.

 

 

 

Przygotowałem wszystko na zimę tak aby powietrze miało swobodny dostęp i wietrzyło drewno.

Na wiosnę czyszczę do gołego i przejadę wszystko preparatem antygrzybowym na bazie wody, może też bejcami wodnymi w odpowiednim odcieniu.

Mam już dobrany na próbkach bardzo ciekawy kolor i kombinację bejc.

Zastanowie się czy robić laminat transparentny

czy normalny laminat na granatowo tak jak chciałem od początku i pancernie około 650-700g/m2 szkła.

 

 

 

 

 

 

Poprawiony: piątek, 25 listopada 2016 22:31  

Komentarze  

 
#1 Administrator 2016-11-25 22:40
Łukasz - nie zostawiaj surowego kadłuba na zimę,....
Zadzwoń jutro do mnie
Pozdrówki
Adam - admin
 

Niestety nie masz uprawnień do komentowania artykułów. Komentarze dodawać mogą tylko zarejestrowani użytkownicy portalu.

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.