Dosyć późno zacząłem budowę w tym roku, tak się jakoś złożyło że mogłem wystartować dopiero w czerwcu a tak jak wcześniej przy łódce mogę pracować tylko weekendami. Ale coś tam jednak po mału dłubię
Mocno raziła mnie estetyka połączeń dna i burt wewnątrz kokpitu. Kombinowałem jak to wykończyć, malować, wyłożyć czymś, olać i zaakceptować... W końcu zdecydowałem się na wyłożenie narożników sklejką. Użycie jednego kawałka sklejki i wpasowanie go w istniejące łuki, byłoby trudne - przy moich zdolnościach graniczące z niemożliwym ) pracochłonne i materiałochłonne. Wymyśliłem sobie więc glazurę sklejkowa. Z resztek sklejki jak mi pozostała z budowy powycinałem podłużne sklejkowe "kafelki" - czyli paski sklejki i w miarę własnych zdolności i posiadanych narzędzi podrównałem, żeby wyszły w miarę podobne. Nie pamiętam już czym to kleiłem do pokładu (chyba sikaflex 298 ale pewien nie jestem) - jakaś taka masa kupiona w "kiełbasie" - koloru masła orzechowego, pani w sklepie powiedziała że się nada - a że był to sklep z chemią jachtową to myślę że powinno dać radę. Po wyschnięciu fugowałem Sikaflexem 290DC. Wyszło tak jak na zdjęciu W międzyczasie zrobiłem i zamontowałem też półki kokpitowe.
Planowałem na dziobie wykonać komorę na butelki. Pomysł został ale w postaci nieco zmodyfikowanej Komora będzie ale tylko przy lewym luku forpiku. Nie mam niestety dobrych zdjęć tego elementu, ale schemat przedstawia mniej więcej jak to zrobiłem.
Do prawego wzdłużnika pokładowego przykleiłem ściankę sklejkową oddzielającą komorę wypornościowa od prawej komory forpiku. Z lewej strony na wysokości końca skrzynki mieczowej zamontowałem na zawiasach otwierane drzwiczki przez które jest dostęp do środka. Zarówno drzwiczki jak i prawa ścianka komory wypornościowej nie są szczelne - pewnie dlatego nazywanie tej komory wypornościową jest z samego początku błędne, mają one służyć tylko temu aby butelki pet, które tam będę wkładał nie walały się po forpiku i były odgrodzone jakoś od ewentualnego bagażu w nim schowanego. Całość jest celowo rozszczelniona - nawet w drzwiczkach ponawiercałem dziury, żeby była tam dobra wentylacja. Co prawda nie wiem ile litrów materiału wypornościowego tam teraz wepcham, przy zajęciu całej części dziobowej było tego około 40l teraz przy odrzuceniu części pewnie nieco ponad 20. Nie jest to dużo, ale planuje na rufie montować zbiorniki wypornościowe więc może starczy, a jedną część forpiku, chciałem pozostawić dłuższą, żeby móc tam ułożyć podłużny bagaż. Pyza tym chodzi mi po głowie jakiś pojemnik szczelny, który bym tam sobie mógł zrobić na wymiar tak, żeby maksymalnie wykorzystać przestrzeń. Myślałem o oblaminowaniu jakiegoś tworzywa sztucznego, zostało mi trochę maty szklanej i mógłbym ją wykorzystać, tylko chciałbym oblaminować jakieś łatwe w obróbce tworzywo sztuczne, które nie będzie się bało suchego gnicia i można by to zalaminować, jako zamkniętą komorę. Teraz jest dość duży dostęp do PCV ale żywica się chyba tego kiepsko trzyma… Drugą opcją są małe worki zgrzane z powietrzem w środku, gdzieś kiedyś o tym czytałem, pozatym ostatnio Piotrek też kombinował coś w tym kierunku. To takie pomysły na przyszłość i tak na razie na butelkach będę jechał, tzn pływał...
Po zakończeniu montażu komory położyłem pokład. Całość forpiku, oraz spodnią część pokładu wymalowałem wcześniej Wood Primerem 5 razy - może starczy :) Na pierwszym zdjęciu widać drzwiczki do komory na butelki. Na kolejnym klejony pokład. Ciężko to było dogiąć, poszły wszystkie ściski jakie miałem.
Równolegle wygładzałem też laminat. Szlifowanie, szpachlowanie, szlifowanie, szpachlowanie, szlifowanie, szpachlowanie i tak bez końca. Szkutnictwo amatorskie byłoby bardzo przyjemne, gdyby ten element prac, można było jakimś cudem pominąć. Urobiłem się strasznie, poprawiałem, doszpachlowywałem podrównywałem i kiedy już myślałem, że wszystko jest git, pomalowałem podkładem. No i wtedy w dobrym słońcu - szpachlowanie robiłem w garażu jak się okazuje w świetle niedostatecznym - zobaczyłem ile niedoróbek jest na laminacie. Po dłuższej refleksji olałem temat, mógłbym to pewnie szlifować do wiosny a i tak nie wiem czy efekt byłby profesjonalny. Jest jak jest, lustra nie będzie. Z daleka nie widać, z bliska tak, ale jak się komuś nie podoba to może pływać żabką a nie na mojej łódce :) Postanowiłem więc pomalować drugi raz - wcześniej oczywiście przetarłem papierem ściernym. Jako grunt, użyłem Epinox Bosman 54 - to farba gruntujaca do łodzi laminatowych, ale że moja sklejkówa jest polaminowana od zewnątrz - to wydało się logiczne, żeby użyciu gruntu do laminatu. Ostatecznie wyszły 3 warstwy podkładu.
Na to poszedł kolorek - też wyszły 3 warstwy - chciałem co najmniej 4, ale tak sobie pomyslałem, że jest laminat, na to 3 razy grunt i na to 3 razy kolor a łódka poza pływaniami bedzie stała w garażu, więc narazie odpusciłem. Jak mi zostanie farby z malowania miecza i płetwy sterowej to może jeszcze raz pociągnę.
Na djęciu ponizej widać szparę mieczową. wcześniej czytając przypadek Piotrka ze spuchniętym mieczem w Szuwarku i problemami z klinowaniem się w skrzynce, zrobiłem szkrzynkę trochę szerszą. Niby z pół centymetra, ale jak zacząłem do tego przymierzać stepkę to już mi się otwór wydawał duży a boki w stępce - te okalające szparę mieczową jakieś takie cienkie - tym bardziej, że na nich mocuje się przecież miecz. Nie wiele się zastanawiając wzmocniłem trochę stępke doklejając na długosci szpary mieczowej cienkie listewki .
Kombinuję teraz z okuciami, sztagownik czy podwięzie wantowe to prościzna, najbardziej przerażają mnie zawiasy jarzma steru. Coś tam niby kombinuję, ale nie mam spawarki do nierdzewki ani giętarki, pozatym wiertła do nierdzewki kosztują nie mało a tępią się momentalnie... Coś tam niby czytałem w necie, że to trzeba jakieś smary do wierteł ale sie nie znam. Człowiek niby inżynier a tu brak podstaw z dziedziny obróbka skrawanie... Czy w sklepach żeglarskich kupuje się gotowe zawiasy uniwersalne?? Chyba może być z tym problem, bo są różne rozmiary - choćby różna grubośc jarzma. Czy take zawiasy zleca się jakimś fachowcom (jakby ktoś polecił kogoś z Warszawy)?? Jaki może być koszt takich zawiasów. Zastanawiam się nad kupnem gotowych bo w tej nierdzewce ciężko się rzeźbi, a ja i tak pozajeżdżałem kilka domowych elektronarzędzi, więc już wolałbym może kupić/zamówić takie zawiasy...
Pamiętam jak na poczatku budowy prowadziłem przez chwilę korespondencję z Jarkiem, który opisywał tu na Szkutniku budowę Pasji 384. Pisał w mailu, że kiedy czytał mój wstępny artykuł to miał takie "dejavu" - pewnie podobne przypadki i przemyślenia skłoniły go do budowy. Ja akurat dość wnikliwie i wielokrotnie czytałem jego i Piotrka opisy bo były obszerne i dość szczegółowe. W jednym z artykułów Jarek pisze, że w którymś tam momencie ktoś ze znajomych skomentował jego łódkę że "wygląda jak jacht" i poczuł sie wtedy bardzo dowartościowany. Ostatnio pokazywałem koleżance zdjęcia mojej Pasji w budowie. Śmieszne to było bo powiedziała, "to wygląda jak jacht" chodź wczesniej myślała, że to będzie jakaś kwadratowa krypa. Teraz ja miałem dejavu :) i też się dowartościowałem.
Odc.7 Prawie koniec« poprzednia | następna »Odc.5 Ciąg dalszy prac z kadłubem |
---|
Komentarze
Małe sprostowanie co do miecza - miecz nie puchł, tylko był zbyt mocno spasowany, nawet teraz gdy jest cieńszy zdarza się że po zatrzymaniu na plaży nie można go wyjąć , bo normalnie włazi piach i miecz zaciera się w skrzyni. Ja mam aktualnie luz około 4 mm , ale wydaje mi się ze to jest i tak za mało. Jak chwile popływać z chowanym mieczem , to w końcu piach się wypłucze i można już miecz wypuścić . Pogrubiać stępki, czy skrzyni w tym miejscu nie ma absolutnie po co. Dziwne , ale to bardzo delikatne niby mocowanie miecza na śrubkę wytrzymało wielokrotne walenie młotem w miecz , aby go wybić - absolutnie nic tam się nie dzieje.
Co do forpiku - czy zastanawiałeś się ile jest konieczne mieć wyporu , aby łódkę z bagażem utrzymać na wodzie ? Ja od kiedy wbiłem się dziobem w falę i nalało mi się z 200 l wody do środka podchodzę do tego z dużym dystansem.... potraktuj temat wyporności łódki bardzo poważnie. Ja myślę jeszcze, że będę się chyba konsultował z konstruktorem...
Co do zamaskowania klejeń, no cóż... już wybrałeś Ważne ze Ci odpowiada.
Ja będę podnosił jeszcze podłogę, aby dodać oczywiście wyporności , ale to dlatego, że u mnie da się to zrobić , bo łódka jest większa.
Wpasowanie jednego kawałka sklejki wcale nie jest takie trudne jak się wydaje, szkoda że tak dziwnie zrobiłeś boczne jaskółki - doskonale się tam akurat chowa fały żagli i nie walają się po kokpicie
Podziwiam, czekam na postępy i w razie czego pytaj
Cieszę się również ze mój opis jest przydatny
Piotrek
Nie bardzo wiem jak interpretować Twoje słowa o podchodzeniu z dystansem. Czy uważasz, że wyliczona ilość wyporności jest aż nadto wystarczająca czy należy wziąć spory zapas i przygotować więcej?. Czytając w ostatnich częściach Twojego opisu sugerowałeś wykonanie dodatkowych komór pod półpokładami więc chyba raczej to drugie. Mi co prawda fale nie grożą bo mam za mały zbiorniczek, ale wywrotka np przy spóźnionej rufie jest możliwa wszędzie. Myślę że należało by łódkę dosyć miarodajnie zważyć i wtedy określić potrzebną ilość materiału wypornościowego. A moja Pasja chociaż tylko 375 też nabrała już kilogramów, laminowanie, jakieś wzmocnionka i zrobiła się całkiem ciężka... :) Bardziej chodzi mi o panowanie nad łodką po wywrotce, a bagażu za dużo nie będę woził bo to na razie łódka tylko do pływania "tam i z powrotem" - praktyki żeglarskiej jako takiej, choć może kiedyś na jakieś mazurskie wojaże się wybiorę, ale to ewentualna przyszłość raczej...
co do wyporności, ja podchodzę bardzo krytycznie i zakładam najgorsze. Piszesz, że doświadczenia żeglarskiego na razie nie zebrałeś...
Może się np. zdarzyć , że stukniesz się z innym jachtem i uszkodzisz kadłub, butelki się wysypią i masz problem :-( Oczywiście mam nadzieję że to się nigdy nie zdarzy, ale ja kiedyś się zagapiłem i o mało nie wpadłem na Gemini 3 Paszkego - na pewno bym dziurę im wybił w kadłubie Ciekawe , że schował mi się pod fokiem... gapa ze mnie naprawdę :-), ale podaje to tylko jako przykład jeden z wielu. U mnie pływają naprawdę wielkie statki i już uciekałem na wiosłach przed wielkim tankowcem - to nie żart ! Bardziej prawdopodobne jest zderzenie z szybką motorówką, bo oni przeważnie mają w nosie jachty i trzeba bardzo uważać. Nie zakładaj też , że będziesz pływał wiecznie po małym bajorku, bo szybko akwen poznasz i Ci się najzwyczajniej znudzi, a dużą zaletą małej łódki jest jej mobilność. Ja już byłem w kilku fajnych miejscach ze swoją, miedzy innymi na Zalewie Wiślanym, a tam co chwile się słyszy o jakimś wypadku i to większych łódek :-( Zawsze trzeba pamiętać , że duża bakista to dodatkowy ciężar który można tam upchnąć, a to jest zdradliwe , no bo przecież po to ja taką dużą zrobiłeś - jak pływasz pusty to ok, ale ja się spotkałem z opisami gdzie z tego powodu ludzie ginęli, więc najzwyczajniej zwracam uwagę Lepiej mieć zapas wyporności , niż jej brak w krytycznym momencie, a też mówiłem na początku , po co mi bakisty... a teraz kombuje jak zwiększyć ich objętość
Podobną przygodę miał Jarek Ściwarski , co też zrobił Pasję. Zaczął kombinować coś z masztem na wodzie i się wywrócił, a tu się okazało że jego komory biorą wodę i normalnie zaczął tonąć - opis chyba na port 24 znalazłem... a łódka przecież drewniana... Uważam że lepiej dmuchać na zimne - z wodą żartów nie ma
Po dobrym opływaniu jachtu proponuje wybrać się gdzieś dalej - najlepiej w towarzystwie innego jachtu , bo Pasja jest mało pakowna (przynajmniej moja) - nie ma większej przyjemności, jak inni gratulują Ci pięknie wykonanego samodzielnie jachtu - szkutnik jest często czytany i mam tego potwierdzenie , bo wielokrotnie szłyszalem na wodzie - gratuluję - czytałem ! W dobie plastikowych łódek , drewniaczki są podziwiane
Czekam na zdjęcia po lakierowaniu - koniecznie na wysoki połysk
Pozdrawiam serdecznie Piotrek
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.