Kolejnym etapem było podklejenie wzdłużników burtowych, robiłem to na dwa kroki, bo dość dużo ścisków przy tym idzie i na dwie burty naraz mi nie starczyło. Kleiłem epidian 5+Pac i do tego gwoździe. Mają one długość 30mm a sklejka 6mm + listwa 16 dają razem grubość 22mm, wiec wystające czubki gwoździ zwyczajnie zaginałem co chyba wzmocni połączenie chroniąc gwóźdź przed cofaniem.
Projekt przewiduje przy rufie dwa zbiorniki wypornościowe o pojemności po 30l na burtę. Nie bardzo znalazłem informacje o komorach na dziobie – jedynie w ogólnej charakterystyce łodzi na stronie projektanta wspomniano ze forpik stanowi też komorę pływalnościową. Ja w swoim egzemplarzu postanowiłem zrezygnować z części forpiku, właśnie na rzecz takiej komory. Przestrzeń od dziobu do skrzynki mieczowej postanowiłem przeznaczyć na butelki PET, które będą stanowić materiał wypornościowy. Przy takim rozwiązaniu udało mi się upchnąć butelek o łącznej pojemności 40l – butelki te korzystając z długiej zimy przygotowywałem chłodząc je przed zasilikonowaniem na balkonie J.
Forpik co prawda skróci się nieco, ale nie wydaje się to dla mnie dużą stratą. Łódź projektowana w czasach poprzedniego systemu miała umożliwiać długie tułaczki pod rozpiętym na bomie namiotem, w dzisiejszy czasach przy dostępności czarterowej kabinówek, pewnie już bym się na to nie zdecydował, więc mniejszy forpik w zupełności wystarczy, na wrzucenie „kanapek i soczku".
Przymierzałem się do zrębnic, no i pojawił się problem… Jak zacząłem się przyglądać to wyszło mi ze wcinając się od góry w gródź na głębokość potrzebną do przełożenia zrębnicy to wetnę się w luk forpiku.
Szczerze mówiąc byłem trochę zdruzgotany, sprawdzałem ileś tam razy z projektem, stwierdziłem co prawda pewne niedokładności, ale żeby aż tyle...??? Podesłałem zdjęcia konstruktorowi i po telefonicznej konsultacji poradził mi żeby podkleić od strony forpiku dwie warstwy sklejki dennej (10mm), co też uczyniłem. Musiałem co prawda zwęzić pionowe światło luku, ale po naklejeniu nakładki sklejkowej przytrzymującej klapy (jakoś fartownie nie zrobiłem tego wcześniej) modyfikacje z zewnątrz są nie widoczne…
Pan Maderski, przysłał mi potem zdjęcia jak to powinno wyglądać, na których między spodem zrębnicy a górą klapy jest odległość około 3cm (na oko mniej więcej wysokość zrębnicy), próbowałem to sobie potem w Cadzie rozrysować ale za Chiny mi tak nie wychodziło. Wychodziło mi tak po środku między moją wersją a zdjęciem konstruktora, albo coś źle interpretowałem rysunek , albo nie wiem co… Byłem zadowolony, że udało się wybrnąć bez rozpruwania tego na części więc już nie zgłębiałem tematu…
Na poniższym zdjęciu etap montowania półpokładów.
Robiłem to na trzy raty, bo brakowało ścisków, miałem nadzieję, że uda mi się wyciąć cały półpokład z jednego kawałka sklejki, ale trzeba było sztukować. Widać też podklejone od forpiku paski sklejki wzmacniające górną krawędź grodzi przy zrębnicach. Koncepcja montowania pokładnika przy przedniej krawędzi skrzynki mieczowej pojawiła się na etapie, kiedy miałem kompletny mishmash w głowie związany z problemem zrębnic w grodzi. Po rozwiązaniu problemu postanowiłem mimo wszystko zamontować pokładnik – będzie on stanowił miejsce podwieszenia klap komory pływalnościowej. Klapy te podnoszone do góry zamierzam podwiesić na zawiasach wkręconych w pokładnik. Nie będzie tu mowy o szczelności komory, co więcej rozważam ponawiercanie w klapach otworów celem poprawienia wentylacji. Klapy te, mają służyć jedynie odgrodzeniu komory od bagażowej części forpiku – żeby mi się butelki nie walały i nie było tam bałaganu.
Odwróciłem łódkę i postanowiłem polaminować, czułem zbliżającą się jesień – czyli ochłodzenie i nieuchronny wzrost wilgotności
Rozpocząłem od polaminowania połączenia skrzynki z dnem.
Po wyschnięciu i przeszlifowaniu polaminowałem całość – tzn chciałem laminować, tylko mi utwardzacza zabrakło…… Tu też więc musiałem laminować na raty. Niby lepiej by było całość mokre na mokre ale siłą rzeczy wyszło jak wyszło.
Po dolaminowaniu brakujących fragmentów, przyszedł czas na „szlifing & szpachling” zakupiłem trochę mikrobalonów i to był strzał w dziesiątkę. Wcześniej szpachlowałem żywicą z wiórami drzewnymi ale miały one trochę zbyt duża granulację i trochę się musiałem momentami nakląć pod nosem. Praca mikrobalonami jest dużo łatwiejsza. Na razie jestem po dwukrotnym szpachlowaniu, ale pewnie jeszcze z raz albo i dwa trzeba będzie poprawić, bo zawsze jakieś tam drobne niedoróbki wychodzą.
W między czasie postawaiłem też grotżagiel na próbę.
Chciałem sprawdzić czy płynnie będzie chodził w likszparze, nie będzie się blokował i czy szpona bomu będzie bez oporów kręcić się na maszcie. Żagiel w likszpary wchodził dobrze, natomiast przekrój masztu na wysokości bomu musiałem trochę jeszcze dopracować, był zbyt jajowaty i bom chodził z oporami, a ponieważ tam jeszcze ma być podklejona skórka musiałem co nieco wyokrąglić maszt.
Kiedy uznałem, że będzie dobrze, postanowiłem wykańczać maszt – bejca i lakier. Choć może profil ręcznie robionego przez amatora masztu nie jest idealnym kołem, polecam każdemu zrobienie masztu drewnianego zamiast tej aluminiowej rury. Kiedy na zabejcowanym maszcie pojawił się połysk lakieru – poczułem ze to jest to, idealny na pewno nie jest ale daje dużo satysfakcji – mam nadzieje, że nie złamie się za szybko:)
Teraz dla kontrastu chciałem porobić trochę od wewnątrz. Cały czas boli mnie ten laminat. Pomysł mój jest taki, żeby z podłużnych pasków sklejki zrobić coś na kształt glazury i zakryć żywicę. Nie wiem tylko jeszcze czym to podkleić a co ważniejsze czym pofugować.
Odc.6 Początki wykańczania kadłuba« poprzednia | następna »Odc.4 Kadłub |
---|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.