W zasadzie – na pierwszy ogień poszła farba olejna, bo nie chciałem by niszczyła mi jacht przez zimę. Po burzliwej dyskusji na SailForum na temat technologii usuwania farby olejnej – podjąłem decyzję o usunięciu mechanicznym. A więc szlifierka i wio!
Tutaj porada dla następnych "bojowników" z farbą na pokładzie. Jeśli już decydujecie się na usunięcie mechaniczne (szlifierka, papier) - nigdy nie używajcie szlifierek obrotowych, ani taśmowych. Zostają koszmarne ślady (krążki lub podłużne rysy). Do szlifowania tylko oscylacja! Dodatkowo - jak już będziecie 'chechłać' tą oscylacją - nie dojeżdżajcie do krawędzi wklęsłych, bo dotknięcie stopą np. do ścianki spowoduje szybkie zużycie łożyska i szlifierka do kosza (rzadko sklepy chcą uznawać na takie uszkodzenie reklamację - akurat z MacAllister z Castoramy nie było problemu, ale z Boschem już był).
No i kolejne niespodzianki:
I tak dalej…
Po oszlifowaniu pokładu przyszła zima. Jachcik przykryłem bardzo szczelnie, żeby żadna woda nie podeszła na świeżo oszlifowany i niezabezpieczony laminat/żelkot. Po zimie przyszła wiosna, a wraz z nią – malowanie pokładu podkładem epoksydowym Oliva Bosman 57:
Po tym zabiegu – przyszła pora na malowanie nawierzchniówką (SeaLine Polyurethan Coating dwuskładnikowy). Większość powierzchni biała, detale czerwone:
A efekt po zdjęciu taśm oceńcie sami:
Skrzat 730 Tango “Frubcia” – remont kapitalny cz. 2« poprzednia | następna »Skrzat 730 Tango “Frubcia” – remont kapitalny cz. 4 |
---|