Od połowy lutego do połowy kwietnia 2009 przy Misiu działo się niewiele. Najpierw zaskoczyła mnie zima (któż mógł spodziewać się mrozów w lutym). Miałem kilka podejść do remontu w temperaturze 5 C, ale nie potrafiłem pracować przez dłużej niż godzinę. O klejeniu, czy malowaniu mogłem zupełnie zapomnieć. Potem upomniała się o mnie praca, potem hokej i tak zrobił się koniec kwietnia. Prace nie stały zupełnie w miejscu, ale też wielkich postępów nie było. W tym czasie gromadziłem głównie materiały na dalszą budowę i wyposażenie.
Pod koniec kwietnia rozpocząłem od wyrównania krawędzi burt i wzdłużników pokładowych. Dodatkowo solidnie zamocowałem wszystkie wzdłużniki pokładowe do wręg.
Kolejnym krokiem było zaokrąglenie wszystkich miejsc połączeń burt z elementami zładu. Nie lubię zakamarków, w których gromadzi się brud i woda, w ten sposób udało się je wyeliminować. Szpachlówka sporządzona z Epidianu 61 + TFF + mikrobalony. Warstwa szpachlówki nie wyszła równa, więc przed późniejszym malowaniem musiałem całość przeszlifować.
Następnie zabrałem się za wykonanie i częściową wymianę wzdłużników pokładowych. Tu również czekało na mnie kilka "niespodzianek" w postaci odcinków kompletnie spróchniałych. Wyszło też kilka odstępstw od dokumentacji - widać, że na dziobie poprowadzone są trzy, zamiast dwóch wzdłużników. Zdecydowałem o zachowaniu rozwiązania wprowadzonego przez budowniczego.
Po każdej rolce filmu obiecuję sobie, że będę dokładniej dokumentował postępy. Niestety zawsze pewne ważne rzeczy mi umykają. Przykładem jest zabudowanie przestrzeni po skrzyni mieczowej. W jej miejscu pozostała dziura w stępce (szpara miecza) oraz puste przestrzenie pomiędzy wręgami. Chciałem dobrze wzmocnić ten obszar, w końcu na nim ma wisieć 150 kg balastu.
Szparę mieczową oraz przestrzenie wypełniłem dębiną, dzięki czemu łódka zyskała ładnie wyglądający "kręgosłup". Niestety nie mam zdjęcia surowego drewna, a jedynie całości po pokryciu zęzy pierwszą warstwą farby podkładowej.
Malowanie to osobny temat. Jak wspominałem zdecydowałem się na produkty firmy International. Decyzja podejmowana była w czasie, kiedy euro kosztowało nieco ponad 3 zł. Wówczas różnice w cenie Oliwa-International były niewielkie. W lutym, kiedy nadeszła pora na dalsze zakupy lakierów i podkładów różnice były znacznie bardziej znaczące. Mimo wszystko zdecydowaliśmy o pozostaniu przy pierwotnym zamiarze.
Pierwszym etapem malowania była zęza oraz achterpik. W tym celu konieczne było położenie 4 warstw Yacht Primera, potem dwóch warstw Pre-Kote, a na zakończenie 2 warstw Danboline. Średni czas schnięcia kolejnych warstw to 20h (w kwietniu było jeszcze zimno), zatem pomalowanie zęzy to dobre 10 dni pracy składającej się głownie z czekania. Dodatkowo nie doczytałem o konieczności położenia Pre-Kote i na szary Yacht Primer położyłem wprost biały Danboline. W efekcie pełne pokrycie gruntu uzyskałem dopiero po 4 warstwach lakieru (co oznacza konieczność zakupu dwóch, a nie jednej puszki). Na szczęście nie ma to mieć wpływu na trwałość powłoki.
Malowanie achterpiku wymagało powyginania ciała, co widać poniżej. O taktykach kolejności pokrywania obszarów achterpiku, tak aby pomalować najwięcej i najmniej się ubrudzić można napisać doktorat . A najciekawsze i tak było przede mną, o czym wtedy nie wiedziałem. Malowanie z istniejącą wybudową wnętrza to dopiero frajda.
A tu gotowa zęza:
Widać tu kolejne odstępstwo od dokumentacji - gródź jest inaczej zabudowana niż być powinno (sygnalizuję, dla misiowych purystów).
Zabawne są kolejne upływające miesiące. Pierwszym terminem wodowania był wrzesień 2008. Kiedy o tym pomyślę szeroki uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Dziś już nie podaje żadnych terminów. Zwoduję kiedy będzie gotowe ;-).
Miś, cz. 4« poprzednia | następna »Miś - remont jachtu cz.2 |
---|