SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Pasja 400 - "Królowa Słońca" Pasja 400 - "Królowa Słońca"

Pasja 400 - "Królowa Słońca"

Email Drukuj PDF

Czołem pasjonaci!

Udało mi się popełnić jacht sklejkowy Pasja 400 projektu Janusza Maderskiego. Jestem już po budowie, którą na bieżąco fotorelacjonowałem na moim blogu http://www.kosmala.pl w kategorii “Królowa Słońca”. W trakcie prac podpatrywałem jednak SzkutnikaAmatora i myślę, że wypada mi się odwdzięczyć i przekazać na tych łamach nieco zdobytego doświadczenia.

Budowę rozpocząłem na początku maja, a zakończyłem w drugiej połowie sierpnia 2013 r. Ilość roboczogodzin oceniam na ok. 160. Teraz, kiedy nabrałem już nieco doświadczenia (wcześniej nie miałem ze szkutnictwem nic wspólnego) myślę, że następną taką łódkę dałbym radę zbudować w jakieś 120 godzin. Oczywiście mówimy o budowaniu rekreacyjnym, gdzie na 10 ruchów przypada 1 łyk piwa, a nie fabrycznym. W ww. czas nie wchodzi również szycie żagli, którą to czynność po długim namyśle uznałem za nieopłacalną w warunkach domowych i zleciłem profesjonalnej żaglowni.

Co do kosztów budowy (2013 r.), to zamknąłem się w kwocie nieco ponad 4 tys. zł w której jest 1,5 tys. zł za ww. żagle. Zaznaczam jednak, że od początku założyłem, że buduje łajbę “na lata” i w materiałach, a szczególnie farbach i lakierach starałem się trzymać co najmniej średniej półki jakościowej, a co za tym idzie i cenowej. Można taniej, choć raczej nie lepiej.

Jacht wybudowałem w ogrodzie pod postawioną w tym celu z kilku żerdzi i chińskiej plandeki wiatką o wymiarach 2,5 x 5 m. Taka baza wystarczyła w zupełności.

 

No to budujemy!

Projekt miałem w rękach już kilka miesięcy przed budową. Miałem czas na spokojnie rozpracować go sobie w głowie, wyjaśnić wątpliwości, poczytać, popytać itp. W wyniku analizy zrobiłem sobie, myślę mądre założenie: “Nie znasz się, to nie poprawiaj konstruktora, który przez lata wybudował iks różnych jachtów. Skoro napisał w projekcie grubość taka, a taka, wymiar taki, a taki, to tak ma być - nawet gdy tobie wydaje się to za mało i za delikatnie”. Generalnie udało mi się wytrwać przy tym postanowieniu, dzięki czemu mam zgrabny i lekki jachcik choć przyznam, że takielunek stały dałem jednak dwa razy solidniejszy od planowanego. Pamiętam też, że w trakcie robót, będąc już po zszyciu całej konstrukcji pomyślałem, że gdybym tu czy tam uciął sklejkę o pół centymetra mniej dokładnie, to na pewno wszystko by mi się tak ładnie w jedną całość nie zeszło. Doradzam więc precyzję zarówno na etapie trasowania jak i późniejszego cięcia. Unikamy postępowania typu: “Odmierz suwmiarką, zaznacz kredą i utnij siekierą”.

 

Trasowanie i wyrzynanie. Najpierw wycinałem wstępne płaty sklejki na których dopiero po czołowym sklejeniu trasowałem i wycinałem dokładne elementy burt i dna. Wyrzynarka zwykła z tanim brzeszczotem, bez żadnych magicznych wynalazków "żeby się nie strzępiło". Trzeba po prostu ciąć powoli i w skupieniu, to nic się nie będzie strzępić.

 

 

Klapy forpiku udało się wyciąć "bezstratnie" tzn. wycięte płaty sklejki są estetyczne i nadają się na zamknięcia. Rogi zaokrąglone (choć w projekcie są proste kwadraty).

 

Skrzynka mieczowa i gródź już sklejone. Przy wykonywaniu zastanawiałem się, czy przed montażem nie zakonserwować wstępnie wnętrza skrzynki, ale po namyśle odłożyłem to na później. Nie stanowi to potem dużego problemu, a unika się mazania lakierem po powierzchniach, które może trzeba będzie traktować jeszcze epidianem (łączenia skrzynki z kilem i pokładem).

 

 

Ukosowanie sklejek przed czołowym klejeniem bardzo ładnie i szybko wykonałem szlifierką kątową z regulowanymi obrotami (plus gruby papier). Inspektor Nadzoru Jakościowego w postaci (psa) Biesa odebrał robotę bez zastrzeżeń.

Miecz gotowy do zalania otworu ołowiem. A propos miecza, to na tym etapie budowy nie posłuchałem wewnętrznego głosu i odwaliłem manianę w wyniku której w najbliższym czasie będę musiał zrobić miecz na nowo. Chodzi o to, że miecz jest klejony z dwóch kawałków sklejki (lico do lica). Z poprzednich cięć zostały mi dwa akuratne kawałki z tym, że w jednym słoje były wzdłuż, a w drugim w poprzek. Jak je do siebie sklejałem, to anioł na ramieniu po prawej szeptał, że takie klejenie z czasem się powichruje. Diabeł przy lewym uchu rzucił jednak: "A tam, pi... głupoty!" i... po miesiącu w wodzie miecz się wygiął i nie jest już w skrzyni takim luzakiem jakim być powinien. Chciałem oszczędzić, to będę robił dwa razy.

 

Płetwę sterową zrobiłem już bez takich racjonalizatorskich pomysłów jak ten z mieczem i element sprawuje się idealnie.

Przekrój ukosowania sklejki w X. Cały jacht klejony Epidianem 5 + PAC. Przy okazji zrobiłem próby wytrzymałości takiego połączenia. Faktycznie, jak piszą inni - przy próbie złamania sklejka poza spoiną pęknie, a łączenie będzie trzymać. Aha - przy ukosowaniu szlifierką można sobie przy okazji naprodukować pyłu, który przyda się później przy klejeniu.

Burty wycięte. Jeszcze raz zaznaczę - warto walczyć o dokładność, to potem zaprocentuje.

Przyklejenie skrzynki mieczowej do wyciętego dna.

Szycie. Zszywałem miedzianym drutem. Bardzo przyjemna część całego procesu, bo w ciągu kilku chwil widzimy jak z płatów sklejki wyłania się smukła sylwetka.

 

Kadłub zszyty.

Laminowanie połączeń od wewnątrz. Składniki kleju w proporcjach około 2/3 Epidianu i 1/3 Paca plus pył w ilości "żeby było gęste, ale nie za bardzo". Zbrojenie tkaniną wg. projektu. Co do odmierzania składników, to używałem do tego celu dwóch strzykaw 250 ml, które bez problemu kupiłem w aptece za bodaj 1,50 zł od sztuki. Uciąłem w nich noski i powiększyłem otwory, żeby lepiej zaciągały. Na całą łódkę zużyłem 4 takie strzykawki (2 do Epidianu i 2 do Paca).

Po sklejeniu wewnątrz, obrót kadłuba kołami do góry. Miedzie zszywki zostawiłem w drewnie, przyciąłem je tylko cążkami...

 

...i zniknęły przy zaokrąglaniu łączenia wyżej wspomnianą szlifierką.

Bies odebrał robotę.

 

 

I mogłem przysąpić do klejenia połączeń zewnętrznych. Projektant zaleca stosowanie pasków folii, przez które można dłońmi wygładzać laminat - faktycznie, bardzo fajne rozwiązanie. Paski wyciąłem z worków na śmieci.

I od przodu. Gdybym robił to dzisiaj, to starałbym się używać jak najmniej żywicy. Klejąc wtedy myślałem: "Lepiej potem zeszlifować wystające niż łatać dziurawe". Owszem, myśl była piękna z tym, że świeży laminat ciężko się szlifuje, bo momentalnie zalepia papier. W efekcie więcej czasu traci się potem na zeszlifowanie nadmiaru, niż na to, by przy klejeniu zrobić dokładniejszą spoinę.

 

 

Łódeczka już sklejona i właśnie jest z powrotem obracana dnem do góry. 4 metry kadłuba, to już kawał łajby.

 

 

I na razie tyle - ciąg dalszy za kilka dni.

 

Poprawiony: poniedziałek, 17 lutego 2014 22:27  

Komentarze  

 
#1 Administrator 2014-01-08 22:42
Bardzo fajny opis - widać że to budowanie sprawiło Ci dużą przyjemność.
Czekamy na dalszy ciąg.
Pozdrówki
Adam
 

Niestety nie masz uprawnień do komentowania artykułów. Komentarze dodawać mogą tylko zarejestrowani użytkownicy portalu.

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.