Te wystające uszka u góry mają ułatwiać ustawienie silnika tylko w jednej pozycji - aby sie nie przesuawał na boki.
Fotka jak to wygląda od tyłu.
Widoczne małe wcięcie z lewej strony zdjęcia jest konieczne , bo w tym miescu jest zamocowane ucho w rufie jachtu , a nie chciałem go już przesuwać. I tak będe musiał zakleić otwory po poprzednim pantografie. Oczywiście nie ustrzegłem się błędów , jak na przykład zerwane wkręty podczas przykręcania. Wszystko klejone na epidan 5 + ż1 ( taki gdzies 12-lentni :-) ale dobrze żeluje...
Na koniec zdecydowałem się dodać take małe prowadnice , aby czasem gdyby się mi silnik obluzował nie miał ochoty przechylić się i spaść ze zkrzynki do głębokiej wody.
Po ich przyklejeniu bardzo fajnie zakłada się silnik, bo od razu wskakuje na swoje miejsce. Ostateczny kształt wszystkich mocowań może wydawać się trochę dziwny , ale składa się z wielu czynników które musiałem spełnić, aby silnik dobrze się trzymał i nie urwał mi rufy ! Jest dość ciężki i wymaga ostrożności przy zakładaniu.
Pierwsze pasowanie... Silni wskoczył na swoje miesce sam z siebie, a i nawet nie przykręcony dobrze siedzi i nie ma zamiaru się przesuwać ! O to chodziło !
Fotka trochę nie ostra , ale podczas pisania nie dysponowałem lepszą, a jacht teraz stoi w marinie. W każdym razie widać o co biega. Duży nie ?
W tym wszystkim zdecydowałem się przerobić trochę mocowanie steru , albowiem obawiałem się że mogę haczyć srubą o ster a w moim silniku śruba o zgrozo - jest plastikowa... i do tego nowa kosztuje ze 3 stówy... Po prostu obciąłem mocowanie steru i przesunąłem go do przodu o około 5 cm. Z resztą zgodnie z pierwotną konstrukcją ( podobnie było w planach tylko wcześniej poszdłem na łatwiznę i zrobiłem mocowanie dłuższe bo mi tak było łatwiej...)
Na tej fotce widac , że założenia konstrukcyjne zostały spełnione - ster jeśli jest ustawiony w prawidłowej pozycji nie może zahaczyc nawet gdy obrócę silnik do tyłu ( brak biegu wstecznego) i nie zaczepia o ster. Po prostu podczas pływań z napędem trzeba będzie na to uważać. Po podniesieniu silnika na pływanie na żaglach śruba nie powinna się również moczyć.
Jest jeszcze jakies 10 cm zapasu, a może i więcej :-) Finalnie na sklejkę poszło jeszcze jakieś 6 warstw lakieru aby dobrze zabezpieczyć ją przed wilgocią.
Jako że w tym roku bardzo późno zacząłem sezon , nie zdażyłem zrobić wiele zdjęć i dobrze przetestować silnika, ale ostatecznie muszę stwierdzić że maszyna jest niesamowita - na poniższej fotce widac moją zadowolną minę :-) Pierwsze testy z pływania silnikowego są powalające... jacht zachowuje się jak mała motorówka - jedna trzecia gazu to tak w sam raz - cichutko , przyjemnie i całkiem szybko :-)
Jeśli pogoda pozwoli to w najbliższy możliwy czas jedę-płynę do Gdańska pod żurawia ! A co !
Pozdrawiam wszystkich szkutników amatorów - Piotrek z Gdańska.
Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 12 i co z tego wynikło :-)« poprzednia | następna »Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 11 i co z tego wynikło :-) |
---|
Komentarze
Ja się zdecydowałem po długich, długich konsultacjach, grzebaniu na różnych forach internetowych na tzw. „rozpoznanie walką” , i kupiłem 2,6 konny silnik SeaKinga z długą stopą. Mam znajomego , który trzeci sezon używa taki ( tylko mocniejszy) silnik, i jest z niego zadowolony. Jedną awarię , która - jak sam przyznał powstała z jego winy usunął mu serwis bez problemu…
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.