LIROGON – sy Grześ
2012.02.22
Decyzja zapadła! Po długich poszukiwaniach zdaje się, że wiemy, co nam się podoba. Chcemy budować jacht typu LIROGON projektu Mariana Jerzego Strzeleckiego.
DANE TECHNICZNE
· L= 476 cm (z bukszprytem i bezanem 730 cm)
· Lklw =418 cm
· Bc =200 cm
· ciężar kadłuba = 160 kg
· wyporność = 490 kg
· balast = 80 kg
· Zanurzenie bez miecza = 18 cm
· Zanurzenie z kilem centralnym = 60 cm
· Zanurzenie z mieczem = 60 cm
· ożaglowanie: Jol gaflowy
· Powierzchnia żagli = 12,2 m2
· załoga 4 osoby
· wysokość w kabinie = 115 cm
· Data projektu: 1973 r.
Projekt powstał w roku 1973, zaś konstrukcja jachtu opiera się na XVIII wiecznych kutrach przemytniczych budowanych w Anglii i na Szetlandach
Szkic Lirogona znaleźliśmy przekopując zasoby Internetu. Udało nam się skontaktować z konstruktorem telefonicznie i okazało się, że do tej pory nie powstał ani jeden egzemplarz tej łodzi! Rozmowa z Marianem zaowocowała przesłaniem nam istniejącej dokumentacji. Nie jest ona kompletna. Składa się jedynie z dwóch arkuszy, ale jest wystarczająca, by ruszyć do boju! :) Zawierają one ogólne obrysy i zwymiarowane wręgi. Brakuje natomiast planów ożaglowania czy zagospodarowania wnętrza. Projektant planował dokończyć dokumentację w momencie, gdy ktoś podejmie się budowy. Te braki nas nie odstraszają, przesympatyczny Marian bowiem obiecał nas wspierać w trakcie dalszej walki z materią! Biedny, nawet nie wie, co wziął sobie na głowę… Będziemy go pewnie dręczyć ustawicznie :)
2012.02.23
Cały dzień, a Grzegorz również i w nocy, analizujemy otrzymaną dokumentację. Już wiemy, że wielu rzeczy nie wiemy… Będziemy musieli je „dorobić”. Grzegorz, z lekko zaczerwienionymi z braku snu oczyma, już widzi zarysy bryły kadłuba i dochodzi do wniosku, że kilka rzeczy będzie chciał zmienić.
Mamy nadzieję, że konstruktor wyrazi na to zgodę. Należy do nich na przykład profil dna, który w projekcie jest całkowicie płaski. Nie boimy się jego własności hydrodynamicznych, natomiast w naszych warunkach jacht będzie eksploatowany w przybrzeżnej żegludze oceanicznej.
Ewentualne uderzenia dnem o falę mogą okazać się mało przyjemne… Dla podniesienia dzielności jachtu myśleliśmy początkowo o ukochanym przez nas long- czy też lepiej powiedziawszy falsz-kilu, ale po wstępnych konsultacjach z goszczącym akurat na wyspie przyjacielem – dziękujemy Ci Michale! – zaczęliśmy rozważać dołożenie dwóch równoległych bocznych kili, zaś w części rufowej wyprowadzenia skegu. Umożliwi nam to podchodzenie aż do samego brzegu, w miejsca niedostępne dla jachtów z większym zanurzeniem, a w razie potrzeby i odpływu łódka może sobie śmiało stanąć na plaży, podparta stabilnie w trzech punktach :)
Płaskie dno chcemy zastąpić lekkim profilem „V”. Grześ siedzi, szkicuje, maluje i coś mruczy pod nosem, a na zakończenie oznajmia, że aby mieć lepszy obraz całości przed położeniem stępki, zbudujemy najpierw model Lirogona w skali 1:10. Pewnie będzie ich więcej niż jeden, aby wypróbować kilka chodzących nam po głowie wersji. Ale to już nie dzisiaj :)
2012.02.24
Ruszyła budowa makiet. Powstanie cztery bądź pięć wersji, więc takie elementy jak wręgi, ścianki szotowe czy dno wykonujemy od razu w kilku egzemplarzach. Zastanawiamy się na przykład nad skróceniem kabiny na rzecz większego kokpitu, czy innym niż przewidziane wykończeniem płaszczyzn jej dachu. No i oczywiście profile dna. Trwają przemyślenia na temat napędu pomocniczego…
Wymyśliliśmy, że najlepsze będzie zainstalowanie napędu elektrycznego. Silnik ze śrubą będzie umieszczony w skegu, kable przeciągnięte do środka. Akumulator ok. 100 Ah będzie robił za balast. Dobre silniki elektryczne , jak np. minkotta czy inne z „wyższej półki” mają dość dużą sprawność i taki akumulator wystarcza na kilka godzin pływania. Nam to całkowicie wystarcza, silnik będzie instalowany ze względów bezpieczeństwa (pływać będziemy jednak po oceanie, tu nie ma żartów) oraz do manewrówki w porcie.
2012.02.25
Dyskusjom nie ma końca. W dalszym ciągu trwa analiza dokumentacji. Stopniowo wyjaśniają się wątpliwości. Zastanawialiśmy się np. dlaczego pod podłogą kokpitu jest jeszcze 320mm wolnej wysokości, a jednocześnie dla nóg pozostaje tylko 270mm. Dopiero długie kombinowanie nagle przyniosło olśnienie: przecież kokpit ma być samo odpływowy, a nie samo napływowy. No cóż, pływamy zawsze na większych łódkach i to jednak troszkę inaczej. Grześ mruczy, że chyba się starzeje, skoro zapomniał jak się pływało po Mazurach, a ponadto brak doświadczenia z „mikrusami” pokazuje nagle, że uczymy się przez całe życie…
Ponieważ zamierzamy budować kilka modeli, Grześ postanowił zrobić stolik do frezarki. W ten sposób małe elementy będzie łatwiej obrabiać. Pewnie nie będą to modele które zachwycą doświadczonych modelarzy, ale mają też inne zadanie. Chcemy popatrzeć na kilka wersji bryły. Szkicowaniom nie ma końca.
W końcu powstaje jakiś kształt, który zawiera wszystkie wymyślone dotychczas poprawki. Grześ jest zachwycony, ale po chwili z chmurną miną stwierdza, że przecież to jest zupełnie inna łódka niż to zaprojektował Marian!!! Przestajemy kombinować i zmieniać projekt. To co wymyśliliśmy też nam się bardzo podoba, ale może to będzie następna łódka… J. To nauczka. Trzeba ustalić co chcemy budować, bo wprowadzanie drobnych poprawek tu, innych tam w końcu prowadzi do kompletnego nieładu! Oczywiście drobiazgi można sobie dostosować, ale coraz dłuższe kombinowanie prowadzi na manowce.
A my wiemy, że chcemy budować Lirogona.
Skonkretyzowawszy kierunek prac projektanckich ograniczamy dyskusje wyłącznie do profilu dna i technologii jego wykonania. Jeśli do istniejącego kadłuba po prostu dorobimy wyprofilowaną „skrzynię”, to stworzymy przestrzeń do której wprawdzie napakujemy np. granulatu styropianowego aby uzyskać niezatapialność, ale też do tej komory praktycznie nie będzie później żadnego dostępu. Fatalnie, bo nie będzie możliwości kontrolowania co się np. dzieje z drewnem.
Marian sugeruje zrobienie profilu dna z pianki poliuretanowej i zalaminowanie całości, ale Grześ się wzbrania, woli przekonstruować wręgi i zrobić nowe dno „znaczy, porządnie…” (dla niewtajemniczonych zalecamy lekturę „Znaczy kapitan” Karola Olgierda Borchardta, ale tu chyba tego nie muszę mówić J ). Zresztą to Grzesiowe porządnie będzie nam pewnie towarzyszyło cały czas. Już się przyzwyczaiłam, że woli robić coś dwa razy dłużej wkładając jakieś straszne nakłady pracy w jakieś w sumie proste rzeczy, np. wyrysowywując schematy dla banalnie prostych instalacji elektrycznych i znakując wszystkie kable, choć całość składa się z trzech lampek, jednego wyłącznika i jednego akumulatora. Można by to posklejać w pół godziny, ale… Jak już coś robić, to „znaczy porządnie…”. Tak już będzie pewnie do końca, a i ja zaczęłam lubić takie podejście J.
Zdjęci poniżej pokazują etap trasowania szablonu, wg którego wykonamy płytę dna modelu. Prościej wykonać szablon i następnie za jednym zamachem przyciąć kilka sztuk sklejki. Tak samo zrobimy z wręgami. Następnie do posklejanych modeli będziemy dorabiali różne dna. Robimy od razu 5 egzemplarzy. Pewnie każdy konstruktor siadłby do komputera, tam opracował nowe linie i bazując na wydrukach podjąłby decyzje, ale my… nie umiemy projektować komputerowo, a uczyć się nie będziemy. Pozostaje klasyczne szkicowanie, ołówek, papier milimetrowy, no dobra, czasem Acad czy Corel… Grześ jednak twierdzi, ze woli wykonać model, przynajmniej można go też wsadzić do wody i zobaczyć np. czy nie tonie od razu :D
2012.02.26
Ciągle trwają dyskusje na kształtem dna, ale powoli wyłania się jego obraz. Będzie to lekkie V, z długim falszkilem i dwoma kilami bocznymi.
Na tym szkicu jeszcze jedynie falszkil, resztę domaluję później.
Ciąg dalszy wkrótce...
Budowa Lirogona - już coś widać w modelu« poprzednia | następna »Budowa Lirogona - poprawki modelu |
---|
Komentarze
Pozdrawiam .
Przepraszam, że dopiero teraz! Southwind po prostu jest śliczny! Zresztą jak wiele konstrukcji Svensona. Będę chciał wkrótce budować Sea Flea :).
Pochwalisz się gdy zaczniesz budowę? Jeśli potrzebujesz jakichś porad to pisz śmiało!
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.