Opowiastka o budowie małej żaglówki ale nie tylko...
Po wyprowadzce ze stolicy nadszedł czas na realizację chłopięcych marzeń. Ale nie od razu przez pięć lat wszystkie pieniądze szły w dostosowanie budynku do celów mieszkalnych.
W bieżącym roku pojawiło się okienko fionansowe na małą żaglówkę, wybrałem kupno do samodzielnego złożenia i tak się zaczęło.
Przyszła paczka a w niej wszystko co potrzebne.
Więc do dzieła między remontami chałupy.
Części burt miały być klejone na styk, osobiście wolał bym inną metodę ale...
Bałem się że się to rozleci na wodzie więc materiału nie żałowałem, ale efekt nie za bardzo.
Kolej na coś co się chyba pawęż nazywa, chop siup i gotowe.
Potem szycie i tu niemiła niespodzianka, burty sie nie złażą.
Co robić?Rozszywać i chechłać dno czy iść dalej... idę dalej zobaczymy co będzie.
Góra się zlazła, dół nie, jest szpara.
Ale oj tam, oj tam laminujemy w środku połączenia, tu masakra mata szklana odlepia się, godziny spędzam przy poprawianiu aby było jakoś.
Odwrotka usunięcie drutu wstępny szlif krawędzi a następnie uszczelnienie ich epidianem z wiórami dębowymi, tez były w paczce.
Szlifowanie po klejeniu i w międzyczasie klejenie skrzynki mieczowej.
Jak rozwiązałem sprawę szpary, od środka wkleiłem na epidian z matą dopasowaną listewkę, na krawędż dziobu dałem żywicę d pyłkiem drewnianym i zaokrągliłem.
c.d.n. bo cóś szwankuje w przesyle.
Pływać każdy może....« poprzednia | następna »Pływać każdy może....budowa cz 2 |
---|