Ponieważ istnieją przesłanki pozwalające zakładać, że wiosna w tym roku jednak przyjdzie myślę, że nadszedł czas, żeby podsumować trochę prace zimowe. Robię to bardziej dla porządku, bo nic szczególnie odkrywczego nie zrobiłem, niemniej jednak mogę coś niecoś naskrobać, żeby nie było, że się całą zimę obijałem :)
1.Skrzynka mieczowa.
Na przełomie roku podjąłem się pierwszej próby laminowania. Chciałem wykończyć skrzynkę mieczową. Zakupiłem w tym celu epidian 53 z utwardzaczem PAC. Plan był taki, żeby zalaminować elementy w piwnicy (przy niskich temperaturach po 13-14 stopni) - a po odpowiednim "rozsmarowaniu" zabrać całość na górę do domu, żeby się wygrzewało w cieple niedaleko kaloryfera. Wcześniej używałem Epidianu 5, który nie śmierdzi ale jest dosyć gęsty. W necie wyczytałem że Epidian 53 jest rzadki i dużo bardziej nadaje się do laminowania. Niestety E53 jednak trochę wali rozpuszczalnikiem, szczerze mówiąc w trakcie laminowania stwierdziłem, że polaminowana skrzynka nie będzie się nadawała żeby ją zabrać do domu ze względu na smród rozpuszczalnika, trzeba było szybko reagować. Ponieważ zacząłem już robotę nie chciałem tego zmarnować. Na szybkości dorwałem farelkę i zacząłem podgrzewać pomieszczenie. Niestety farelka jest prądożerna, poza tym bałem się zostawiać ja na całą noc włączoną, to trochę stary sprzęt i jakby coś poszło nie tak, to bym chałupę z dymem puścił. Zabrałem więc na noc skrzynkę na górę, trochę jeszcze śmierdziało, ale już nie tak intensywnie, więc wywietrzyłem rano pokój i było prawie OK.
Prawie - ponieważ laminowanie nie do końca mi wyszło. Miałem problem z listwami przydennymi skrzynki. Trzeba było na krótkim odcinku - na grubości listwy zagiąć dwa razy tkaninę. Ja miałem trzysetkę, taką, jaką konstruktor rekomenduje do laminowania połączeń. Niestety gęste łamanie tak grubej tkaniny trochę mnie przerosło. Jak mi jeden kant wyszedł, to drugi odchodził, i tak do momentu kiedy się poddałem.
Na początku chciałem zeszlifować ten fragment i po prostu go zaszpachlować, jednak koledzy z sailforum poradzili mi to zalaminować. Aby łatwiej było to zrobić, miałem zeszlifować ostre kanty drewna, położyć warstwę szpachli (żywica + wiórki) i na to tkaninę mniejszej gramatury. Podkusiło mnie oczywiście, żeby zrobić to jeszcze zimą. Postanowiłem więc laminować Epidianem 5 - tak, żebym mógł to robić w pokoju nie wdychając oparów rozpuszczalnika. W końcu konstruktor w projekcie opisuje laminowanie E5 więc musi się dać zrobić. Tym bardziej, że będę laminował mały kawałek cienkiej tkaniny. Wszystko niby git, tylko w trakcie mieszania z utwardzaczem, żywica tak się zapowietrzyła, że nie dało się tego potem wytepować. Tkanina, ładnie się układała na rogach, dobrze przesączała żywicą, ale było w niej tyle pęcherzyków powietrza, że nie mogłem sobie z tym dać rady. Tepowałem, aż mnie ręka rozbolała, ale z mizernym skutkiem, żywica była chyba za gęsta. kiedy zaczęła już twardnieć zerwałem tkaninę wiedząc, że nie mam szans zrobić tego poprawnie. Koniec końców uznałem, że muszę czekać na odpowiednie warunki atmosferyczne, które pozwolą mi to zrobić na dworze, bez obaw naćpania się oparami.
2.Gródź
Wyciąłem otwory luków w grodzi jednak po wszystkim zorientowałem się, że wyciąłem je trochę za szerokie - dokładnie 2 cm za szerokie. Niby już po wyrysowaniu coś mi nie pasowało, porównywałem z instrukcją i niby się zgadzało, dopiero po wycięciu dotarło do mnie, że chyba ślepy jestem. W instrukcji otwór wycięty ma 40x42 a ja wyciąłem kwadrat 42x42. Myślę jednak, że tak zostawię. Co prawda krawędź otworu podchodzi już optycznie blisko krawędzi grodzi ale przy burtach i tak jest ona wzmacniana sosnową listwą więc chyba to nie powinno mieć aż takiego znaczenia. Jedyny szkopuł to fakt, że półka może trochę przeszkadzać przy otwieraniu luku, ale przytnę ją na końcu tak, żeby nie przeszkadzała i będzie po sprawie. Częściowo okleiłem też otwory i krawędzie listewkami, ale z ostatecznym oklejaniem czekam aż będę miał gotową całą skrzynkę, żeby to dobrze razem spasować.
3.Bom
Likszparę w deskach na maszt zrobił mi stolarz. W bomie chciałem spróbować sam. Do tego celu zakupiłem tarniki z marketu za parę złotych, zakładane do wiertarki. Wiertarkę zamocowałem na stojaku, który z kolei przykręciłem do starej ciężkiej dechy. Ustawiałem wiertarkę na odpowiedniej wysokości przesuwałem deskę pod nią frezując otwór do odpowiedniej głębokości. Ponieważ zarówno wiertarka jak i tarniki to sprzęt do użytku domowego, nie koniecznie warsztatowy, to trzeba było to robić pomału - etapami - pogłębiając po milimetrze. Pierwsza decha wyszła tak sobie, bo prowadziłem ją z ręki i nieco rzucało na boki, przez to likszpara jest trochę nierówna. Przy drugiej ponabijałem sobie kątowniki, które utworzyły rodzaj prowadnicy i efekt był już zupełnie fajny.
Potem papier ścierny 80 następnie 120 a ostatnio to nawet "trzysta coś tam" Likszparę chciałem zaimpregnować wood primerem przed klejeniem - tak ze 2-3 warstwy, żeby zabezpieczyć ją przed nadmiarem wilgoci i dać trochę poślizgu dla żagla. Zanim to zrobię chciałbym jeszcze sprawdzić jak liklina chodzi w bomie. Ostatnio dostałem żagle, z żaglowni więc będę mógł to zrobić. Niestety z tym również muszę poczekać na pogodę, żebym mógł rozciągnąć żagiel na suchym. Pamiętam, że na kursie instruktor opieprzył mnie trochę, bo rozkładając żagiel przeciągnąłem go po mokrym pomoście i zostały jakieś plamy, a żagiel był w miarę nowy. Swojego nowiutkiego, nieśmiganego, bielutkiego, brudzić nie zamierzam, tym bardziej przed pierwszym pływaniem :)
4.Okucia
Naczytałem się w necie ile to się trzeba namęczyć z nierdzewką, że trudno się obrabia i w ogóle... Może to i prawda ale nie w przypadku blachy grubości 1.5 lub 2mm. Nieświadom tego faktu kupiłem 5 sztuk tarcz do cięcia i ze trzy ścierne - takich zwykłych - z marketu. Wszystkie okucia wyciąłem i wyszlifowałem, używając jednej tarczy do cięcia i jednej ściernej do wygładzania, tzn. użyłem ale nie zużyłem :) Bałem się trochę okucia pięty masztu, ale imadło i "gumowy" młotek załatwiły sprawę.
5.Prace w drewnie
Zaszpachlowałem i przeszlifowałem miecz i płetwę sterową. Co prawda miałem zalać je ołowiem przed końcem roku, ale przeglądając plany budowy innej łódki (chyba to był Sztrandek 650) natrafiłem na uwagę, żeby uważać na wilgoć przy zalewaniu ołowiem. Zaadoptowałem to na swoje potrzeby i postanowiłem też poczekać do wiosny.
Zrobiłem trochę drewnianej drobnicy - skleiłem i przeszlifowałem jarzmo steru, skleiłem rumpelek, widełki do szpony bomu, węzłówki półpokładów, wystrugałem kilka knag.
W przyszły weekend planuję mały eksperyment.
Łódkę zamierzam wykończyć - burty w kolorze czerwonym, kokpit półpokłady i pokład - bejca pod lakierem bezbarwnym. Obawy moje budzi trochę łączenie poszycia. Zastanawiam się jak będzie wyglądać kant pokryty szpachlówką i dwoma warstwami maty 300. Kiepskie łączenie mogłoby zniweczyć cały wizualny efekt bejcowania kokpitu. Żeby ocenić wstępnie wynik zabejcowałem dwa ścinki sklejkowe i wymieszałem z bejcą wiórki drzewne używane jako zagęszczacz żywicy - ma mi to dać ciemna "fugę", nie wiem tylko na ile dwie warstwy maty 300 będą transparentne (jedna warstwa wewnątrz skrzynki mieczowej nie wygląda źle. Po połączeniu kawałków zaimpregnuje je wood primerem z rozpuszczalnikeim co pozwoli mi sprawdzić czy impregnat nie będzie rozpuszczał bejcy i nie wywoła efektu plam na zabejcowanej powierzchni.
Plany najbliższych prac:
-eksperyment
-jeżeli pogoda pozwoli chciałbym zalać ołowiem płetwę steru i miecz, potem ostatecznie przeszlifować całość, pomalować wood primerem - 2 warstwy i na to farbę - też 2 warstwy
-zukosować płaty sklejki na burty i poprawić ukosowanie dna - tak, żebym mógł w miarę odpowiednich warunków skleić arkusze
-czekam na trochę drobnicy nierdzewnej ze sklepu internetowego, która pozwoli mi pójść dalej w okuciach
-myślę, że niedługo będę też mógł przygotować bom.
Odc.4 Kadłub« poprzednia | następna »Odc.2 Kolejne cięcia i pierwsze klejenia |
---|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.