Witajcie – dzięki uprzejmości Adama pozwoliłem z sobie zamieścić tę relację z klojnej wyprawy Szuwarkiem na Zalew. Mimo skromnych nakładów finansowych udaje mi się realizować poważne turystyczne pływanie tą łupinką, co chyba przyznacie mi rację , w dobie plastikowych hotelowców jest pewnym wyzwaniem... Testowanie moich pomysłów w Pasji po wprowadzonych zmianach trwa nadal o czym będzie poniżej :-)
Plany na ten rok i rejs były bardzo ambitne, niestety jak zwykle życie szybko je zweryfikowało. Robert w tym roku wybral góry zamiast wody. Ostatecznie miałem wypłynąć z innym kolegą i przy okazji zabrać syna w jego pierwszą taką wyprawę celem sprawdzenia jak się chłopak sprawi. Małżonka nie bardzo chciała się zgodzić na jego udział, wiadomo Zalew nie jest bezpiecznym akwenem. Ostatecznie kolega kilka dni przed rejsem zrezygnował i już myślałem, że nic nie będzie z pływania. Skąd ja już to znam…
Ale po rozmowie z synem stanęło , że jednak płyniemy , tylko nie tak daleko jak planowaliśmy na początku.Po prostu nie będzie skoku przez Zalew z Kątów rybackich. Może nawet i dobrze się stało, bo odbyliśmy bardzo przyjemną wycieczkę – ojciec z synem :-)
Jako że znałem już przybliżone czasy przepłynięcia wszystkich odcinków, nie zrywaliśmy się teraz bardzo wcześnie i wypłynęliśmy spokojnie nieco po 11 tej.
O dziwo mój aparat który poprzednio odmówił posłuszeństwa zaczął robić jednak zdjęcia i moge Wam się pochwalić tą relacją :-)
Śluza Przegalina. Ciekawe dlaczego nie zmieniają kolorów świateł przy przepuszczaniu jachtów, może mój Szuwarek jest za mały ? Przepłynąłem na czerwonym :-)
Pracownik widzac moją łupinkę, pytał czy otworzyć most :-) Spokojnie mieszczę się także pod Gdańska Głową. Syn wyskoczył zapłacić i zrobić trochę fotek. Płyniemy dalej.
Na Wiśle duża fala - ubieramy kamizelki - Mercury żwawo nas pcha do przodu. Bacznie wyglądamy sieci , ale nic nie było.
Graciki w kokpice równo ustawione, jak zwykle brakuje miejsc gdzie by je zawiązać... uszka kupiłem , ale nie zamocowałem... ech... następnym razem :-)
Gdańska Głowa - równiez sprawnie przechodzimy - Paweł wyskakuje zpłacić oraz zrobić trochę fotek. Będzie pamiątka. Aparat działa prawidłowo.
Gdańska Głowa - czekam aż syn wróci a on wali fotki jedna za drugą...
Na Szkarpawie juz za mostem płyniemy z połozonym masztem, nie sądziłem , że to tak daleko do tej Rybiny, położony maszt przeszkadza...
Most wąskotorowy w okolicach Rybiny - mieliśmy okazję zobaczyć jak się otwiera po przejechaniu wąskotorówki, a ja myslałem że, to już tylko kupa nieczynnego złomu...
Przed mostem stajemy przy nowym nadbrzeżu chyba dla statków morskich , bo strasznie wielkie z wielkimi gumowymi odbojnicami . Testujemy przystań - kibelki otwarte , ładnie czysto - zacumowałem łódkę przy drabince - spokojnie jemy na śnadanie lody :-) A co - gorąco przecież jest , a do sklepu blisko.
Patrzę leci wielka granatowa motorówka, prowadzi facet w okularkach... Robi wyrażny łuk w naszym kierunku i oczywiście zostawia za soba falę , dużą falę. Paweł skoczył trzymać łodkę, ale na niewiele to się zdało. Dziękujemy Panu Burakowi za zniszczoną knagę. Komentować tego dalej nie będę. Za delikatne je zrobiłem i w końcu kiedyś musiało się to stać. Prz okazji podpowie mi ktoś jakie to drzewo ? Nie mam juz tych klocków...
Na miescu w Osłonce bylismy nieco po 18tej więc bardzo sprawnie nam poszła podróż, niestety okazało się że wprowadzono opłaty i już tak tanio nie było. Byłem bardzo zaskoczony, ale na szczęscie posiadałem rezerwę finansową :-) Syn zabrał gitarę , która bardzo nam zawadzała w kokpicie , co spowodowało że zerwała się w końcu struna... z kąd wziąść teraz strunę tutaj... taki kawał ciągnął tę gitarę , a teraz nie może grać... ratunkiem okazała się żyłka wędkarska :-) Poniżej widać , że zadziałało :-) - pieczemy kiełbaski :-) W porcie pusto...
Tym razem Paweł testuje namiot. W zasadzie wygodnie można by spać we dwóch , ale dwuosobowy materac jest za duży , a jedno osobowy za mały. Próbował któś zrobić takie coś ?
Jak widać, Szkarpawa cała zarośnięta - tak jest od Rybiny - masakra , praktycznie nie idzie płynąć - musiałem zdjąć ster bo łapał za dużo tego zielska. Niestety następnego ranaka leje do późnego popłudnia. Nie będzie pływania po Zalewie. Ale za to namiot został przetestowany - szczelny w 100 procentach - nic nie ciekło :-) Nasz fabryczny namiot za to zaczął przepuszczać... zawsze jakieś przygody muszą być :-)
W oczekiwaniu na poprawę pogody było łowienie ryb, oczywiście nic nie dało się złapać :-) oraz przytoczę tu jedną kartkę z dziennika pokładowego która powstała w czasie oczekowania na poprawę pogody... ja bym takiego szkicu nie zrobił, o spisie zapasów nie wspomnę....
Konsultuję sie z Zalesiem telefonicznie co do pogody, bo internet ledwo tu działa i prognoza Roberta sprawdza się dokładnie - koło 3ciej prestaje lać , a potem wychodzi słońce. Zamiast resjsu po Zalewie - miał być wypad do stawy sprawdzić czy foka nadal tam mieszka :-) robimy sobie późnym popołudniem wypad przyrodniczo-krajoznawczy na silniku na rozlewisko i troche w Nogat. Poniżej fotki z bezkrwawych łowów :-)
To rozlewisko to prawdziwy ptasi raj.
tylu łabędzi na raz to nigdy nie widziałem, nie dało rady objąć ich wszystkich aparatem.... masa...
Wypłynęlismy kawałek dalej...
Wracamy.
Wieczorne widoki w porcie w Osłonce. Zaczynają spływać inne jachty. Pozdrawiamy załogę Psychoterapii, oraz jachtu stojącego obok - wino było znakomite :-) Jeśli przeczytacie ten artykuł - niestety nie zarejestrowałem nazwy jachtu :-(
Paweł testuje wchodzenie na Szuwarka - ściśle notuje wszystkie jego uwagi - będziemy wprowadzać zmiany, choć pradę mówiąc nie wiem jeszcze jak... tu - łódka bardzo się buja przy wchodzeniu przez rufę, od dziobu jest lepiej , ale namiot trzeba by wyposażyć w zamek z przodu
Rankiem taki oto gość urządził sobie spacer na pobliskim polu :-)
W sobotę mała sesja foto oraz wymiana pogladów i widomości szkutniczych z właścicielami jachtów cumujących obok - zbieramy się nieśpiesznie do domu... Naprawdę polecam wizytę w porcie w Osłonce - zupełnie inny klimat niż na przeludnionych mazurach...
Rejs powrotny znowu umila nam sprawna gitara :-)
Dopływamy do Rybiny - już ustaliliśmy - będą lody na śniadanie :-)
Zrobiłem jeszcze raz fotkę nowej przystani dla statków - to tu stracilśmy knagę...
Zamknięty most wąskotorowy - widzieliśmy jadacą po nim wąskotorówkę :-)
W mlowniczej przystani taki oto widok :-)
Dalej Drewnica
Ponownie Gdańska Głowa
I ponownie Wisła - ty razem woda gładka jak lustro, przez chwile wacham się czy nie minąć śluzy i popłynać przez ujście Wisły zatoką do Górek, ale stwierdzamy , że już chcielibyśmy być w domu i rezygnujemy z pomysłu.
Przechdzimy przez Przegalinę i do Conrada docieramy bez najmniejszych problemów. na koniec tylko mocno się rozwiało...
Pdsumowując - Wycieczka bardzo udana, Paweł cały rejs odbyłł celujaco, nie było pływania na żaglach, ale następnym razem odbijemy sobie z nawiązką. Jacht wymaga wzmocnienia knag - już teraz przekładam linę prze stalowe ucho, namiot prztestowany, nie cieknie - trzeba wszyć zamek z przodu, aby można było wchodzic od dziobu. Trzeba też rozpatrzyć pomysł zrobienia jakiegoś tymczasowego daszku, bo słońce potrafi zmeczyć równie dobrze jak brak pogody... Do powiekszenia sa bakisty forpiku, aby mozna było jednak więcej w nich schować, uciążliwe jest pilnowanie łódki na wszystkich postojach - tematy na przyszły rok. Wklejone komory pod półpokładami są prawie niezauważalne, z tym że teraz już np nie moża łatwo włożyć w jaskólke aparatu... ale to w sumie drobiazg. Ogólnie łódka nadaje się takie wypady, da się tym całkiem daleko pływać, potrzeba jedna więcej samozaparcia niż przy typowym jachcie kabinowym. Największa wadą jest mała ładownosć no i konieczność stałego zwracania uwagi na łódkę na postoju - wszystko na wierzchu...
Na koniec chciałbym pozdrowić załogi jachtów z którymi miałem okazję wymieniać poglądy, okazuje się że wszyscy budują własne lódki :-) . podziekowac prowadzącym port w Osłonce , zwłasza panu Jurkowi, który mi pożyczył czajnik.
Siekierę dostarczyłem do rąk własnych załogi portu - Robert ładnie ja oznaczył - mam nadzieję, że bedzie służyć jakiś czas.
Ps - podpowie mi ktoś jaka potrzebna jest wtyczka do skrzynek elektrycznych stosowana do zasilania w portach. Takie nietypowe rozwiązanie, znaczy typowe dla pewnie portów ,ale dla mnie nietypowe :-(
Piotrek
Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 18 Rejs na około wyspy Sobieszewskiej« poprzednia | następna »Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 16 zabudowa półpokładów |
---|
Komentarze
Zachowałem odłupany kawałek - spróbuje zakleić, ale i tak teraz wiąże wszystko przez stalowe ucho, aby główne obciążenie cumy nie szło bezpośrednio na knagi. Mocno to utrudnia cumowanie, ale jakoś daje radę z tym pływać
To tak jak Ja miałem nikłe pojęcie o drewnie 4 lata temu :)
Może czas na coś nowego zamiast ciągle coś przerabiać .Pewnie nowa Piątka Maderskiego pozbawiona by była tych wad. Pozdrawiam Artur
Mała łódka w moim przypadku to same zalety - w większości plywam lokalnie u siebie na Górkach. Koszty trzymania łodki na lądzie są marginalne, a wyspać sie w domu do dobrym pływaniu - bezcenne. Zauważłem , że taka forma najbardziej mi odpowiada. Rzadko zapuszczam sie dalej, a juz czarterowałem większe łódki na Mazurach. Szuwarek to fajny maluch, a na wypady też się nadaje i są trudniejsze, a przez to ciekawsze bo stawiają o wiele więcej wyzwań niz zwykłym jachtem. I nie każdy się zdecyduje na taki wypad...
Na razie chodzi mi po głowie kat, ale co z tego się wykluje, to jeszcze nie wiem. Ulepszanie łodki też jest ciekawe i w zasadzie mało kosztuje , a dla mnie to istotne, bo z funduszami ledwo ledwo... Teraz jak bym zaczął budowac kabinówkę to bym szedł na całość w krztałt drwnianego oldtimera, a to by kosztowało... piękno jachtu nadewszystko...
Piotrek
Co do drewna to na zdjęciu ciężko zobaczyć, ale wygląda dla mnie na orzech.
Co do czerwonego światła na śluzie to może były dwa czerwone, a to oznacza warunkowe przejście. Wrota były otwarte tylko połowicznie. Mogę się mylić bo nie znam systemu świateł w tamtym rejonie. Jako ciekawostka to z mojego doświadczenia wiem, że nawet w obrębie jednego kraju mogą być różnice w systemie świateł śluzowo - mostowych
vacationer yacht - śliczny i nieduży ech... kusiciele... ma wszystko co trzeba.
Pozdrawiam Piotrek
Opisy budowy jak i eksploatacji Szuwarka jednoznacznie wskazują, że darzysz go szczególnym uczuciem ;) dlatego nie musisz się od razu porywać na druga łódkę. Udoskonalanie własnoręcznie wykonanej drewnianej jolki też jest niezłym wyczynem, tym bardziej w erze plastikowych podluksusowanych czarterówek. Chociaż z drugiej strony wiem, że budowa kabinówki to kusząca sprawa. Mi też się marzy budowa łodzi kabinowej - pękaty szpicgat z gaflowym grotem i genuą na drewnianym bukszprycie, małym bezanem i to wszystko w karawelowym poszyciu :). Na szczęście kompletnie nie stać mnie na budowę takiej łodzi, nie miałbym gdzie nią pływać więc nawet nie próbuje zaczynać, poza tym wypada skończyć najpierw jedną łódkę zanim się pomyśli o drugiej :)
Fajnie, ze po zakończeniu budowy opisujesz swoje wypady żeglarskie, bo to pokazuje ile radości może dać samodzielnie zbudowana nawet nieskomplikowana konstrukcyjnie łódź. Gratuluje i życzę wielu ciekawych przygód na Szuwarku.
Łodkę chcę uczynić bardziej dopasowaną do moich potrzeb i maksymalnie ją usprawnić, bo wcześniej nie miałem pojęcia co jest tak naprawde mi potrzebne - z tąd te poprawki. A później byc może powstanie cos następnego, ale do tego trzeba dojrzeć A tak całkiem poza tematem = takie kilku godzinne wypady na wodę raz w tygodniu to napradę fajna sprawa - polecam I się człowiek napływa do bólu i potem w domu wygodnie odpocznie
Pozdrawiam Piotrek
pozdowienia Piotrek
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.