Witam po wakacjach. I was, i Adama, i łódkę, i pracę przy łódce (w końcu!).
Topkot. Czarny topkot. Narzędziowy topkot (zrobiony z żelkotu narzędziowego przez dodanie orektora parafinowego). Topkot kładziony natryskowo, pistoletem do ropowania, uprzednio rozcieńczony styrenem. Chciałem kłaść natryskowo aby uniknąć konieczności szlifowania "rys" po pędzlu. Tego uniknąłem, ale po nałożeniu metodą natryskową też trzeba było sporo zdjąć, gdyż z racji gęstości topkotu powierzchnia była trochę "barankowa". Przed topkotowaniem oczywiście łódka została umyta dentauratem (nie acetonem gdyż jest zbyt agresywny i niszczy powierzchnię - tak mi powiedzieli szkutnicy).
Natryskiwanie w rękach zaufanego specjalisty:
Obawiałem się jak też będzie wyglądać po malowaniu na czarno, spodziewałem się, że uwidocznią się wszystkie nierówności powierzchni. Tymczasem efekt był zaskakujący! Kadłub jak z formy, nawet pod światło! A ja już kupiłem lakier półmat, żeby maskować nieidealności. Zrobimy próbkę, zobaczymy jak wygląda. Ewentualnie trzeba będzie nabyć drogą kupna nowy lakier. Pospieszyłem się. Jedynie dziób przy dnie jest nieco niesymatrczny, ale jest to na dnie pod KLW, więc nie straszy.
Zaczęło sięszlifowanieeeeenieeeeee. Żmudne zajęcie.
Topkot z żelkotu narzędziowego jest bardzo odporny na szlifowanie i błyskawicznie tępi (nie zapycha) papier. Ale za to będzie bardzo odporny na zarysowanie na wypadek przetarcia lakieru. Szlifierka mimośrodowa, na początek P120 i odkurzacz do odsysania pyłu.
Gdzieś w połowie lipca nadeszła nazwa. Naprawdę, po prostu przyszła, zapukała i już została. Została nieoczekiwanie wypluta przez moją podświadoosć gdy kładłem się spać i nawet o tym nie myślałem.
Wielka Niedźwiedzica.
Akcja stop! Prznosimy się do Szwecji. Podczas rejsu znalazłem tam kilka inspiracji. Oto one:
Kalrskrona, łódka wielkości mojej, V-kształtna cała dębowa, z silnikiem stacjonarnym (!):
Muzeum morskie w Kalrskronie, bloczki z jednego kawałka drewna, niebywale proste:
Takie bloczki chcę zrobić.
Płyńmy dalej. Saxemara, jakieś 15 mil na zachód od Kalrskrony, prywatna stocznia budująca i remontująca drewnianie jachty. Zakład pochodzi z czasów, kiedy podobnych w tamtych okolicach było mnóstwo, teraz został tylko ten. A znaleźliśmy go niechcący, szukając miejsca na postój w szkierach. Niesamowite miejsce, dzieciątki drewnianych jachtów, dużych i małych na przestszeni w zasięgu wzroku. Mówię wam, raj na ziemi! Kilka pomysłów stamtąd:
Niski drewniany reling na pokładzie przy burcie. Przydał by się do wieszania obijaczy, montowania tentu:
Tylko jak z siedzeniemna półpokładzie? W tej łódce podoba mi się jeszcze kształt ław, a nie podoba mi się biała fuga.
Był również taki reling-murek:
Dokładnie taki kształt rupmpla (ale z dłuższą przedłużką):
Zrębnica (tak chcę zakończyć zrębnicę na rufie - będzie dużo niższa, aby można było wygodnie usiąść na półpokładzie), deska gięta parowana, nie łuki klejone z obłogów (może mi też się uda):
Wróćmy jeszcze na początek rejsu i popatrzy na rozwiązanie talii z Gronhogen:
Co do talii, to mam dużo wątpliwości. Myślę o zrobieniu bomu, aby wypłaszczyć żagiel, aby nie wyglądał jak S - nie był skręcony jak w tej Pomeranca 450:
Bardzo podoba mi się pomysł rajzbelki od burty do burty (na wręgu). Wypłaszcza pięknie żagiel, a wydaje mi się, że rozprzowemu grotowi przyda się optymalizacja w kursach na wiatr. Rajzbelka ponadto wazmacnia kadłub na jedynym nie zamkniętym wręgu. Jest to chyba najsłabszy punkt konstrukcji, a do tego jeszcze w największej szerokości łodzi; to miejsce będzie przejmować wszystkie uderzenia burtą. Rajzbelka nie jest jednak rozwiązaniem stylowym. Znakiem zapytania jest też to, czy będzie dało się schować długie wiosła pod ławę. Rajzbelka byłaby też zawalidrogą w najbardziej "uczęszczanym" miejscu jachtu. Narazie myślę, że jest to pomysł godny rozważenia. W podjęciu decyzji pomoże usiądzięcie w środku łódki i zrobienie małej symulacji, wyobrażenie sobie wnętrza.
No to odwróćmy ją i usiądźmy w środku!
Zdecydowałem, że nie będę jej teraz lakierował, żeby podczas dalszych robót nie uszkodzić lakieru. Została zgrubie oszlifowana P120 i na tym stanęła na łapach. Odwracanie miało się dokonać przy pomocy klubowej sztaplarki, przez podniesienie na pasach i odwrócenie gdy będzie wisieć.
(3 litry łaciateJ poproszę!) Chciałem zarobić na reklamie ale nie wyszło :-) . Czarny topkot został nałożóny nieco za cienko, stąd koniecze były przetarcia gdzieniegdzie. Niestety miejscami również aż do laminatu. Na te miejsca będzie położony albo topkot, alby podkład po farbę.
Wróćmy do odwracania Niedźwiedzicy. Sztaplarka odmówiła posłuszeństwa przez zepsucie się. Chopyyyyyyyyyy! pódźcie sam tukej, pomożecie?
Pod spodem widać łapy na których spocznie po odwróceniu:
Bałem się czy burta nie trzaśnie przy obracaniu, gdy cały ciężar łódki oprze się na jednym miejscu. Wszystko poszło gładko. I tu jeszcze miła niespodzianka, łódka jest tak lekka, że całą oprację możnaby przeprowadzić we dwóch. Nastąpiło odcięcie helingu, odwrócenie go do dołu kołami i Niedźwiedzica stanęła na przygotowanych wcześniej łapach:
Ależ ona ma kształt! Dziękuję Panie Maderski! Na zdjęciu powyżej widać początek czyszczenia wnętrza. Polecam BigZestaw: szlifierka kątowa z regulacją obrotów, krążek fibrowy P36. Cola gratis!
Podoba mi się!
W parunastu miejscach wyszły do środka gwoździe którymi zbijane były słomki przy poszywaniu. Na nieszczęście stalowe. To był mój duży błąd. Trzeba będzie je czymś pomalować od środka. Są to gwoździe ocynkowane, Milewski w Projektowaniu i Budowie... takowe dopuszcza. Zrobię próbę poprzez wrzucenie takiego gwoźdzoia do wody. Wykonanie ocynku pozwala mieć nadzieję, że będzie ok. Zobaczymy.
1/2 czyszczenia:
Wyczyściłem całe poszycie od środka
Pojawił się pomysł, żeby listwę odbojową, obramówkę i wzdłużnik pokładu, zrębnicę kokpitu i centralną deską w gretingu wykonać z mahoniu. Koszt mahoniu w takiej ilości nie będzie kosmiczny- 3200 za kubik w Bolszewie.
Nadszedł czas najprzyjemniejszczej części budowy- wykańczanie wnętrza.
Do następnego artykułu!
Jan Sowa
Część 7 Pomeranka -prace nad wnętrzem« poprzednia | następna »Część 5. Zakończenie szlifowania, laminowanie, szlifowanie laminatu, skrzynka mieczowa, topkotowanie |
---|
Komentarze
kibicuje Ci od początku. Pamiętam pięknego "jeżą" gdzieś w stodole, z kołakami na całej powierznji, byłem wtedy przekonany, że ta praca po to, aby potem nie było widać śrub, wyobrażałem sobie, że na dół dasz jakąs żywice na tkaninie a góre zrobisz transparetną.
Powiedz mi, po co ten tompkot i dlaczego nie będzie widać drewna nad linią wodną ??
Na wskutek wycinania listewek poszycia na pile powstały "fale" - na pile nigdy nie wytnie się idealnie równo. Tam gdzie te fale się dodawały - na styku listewek - pojawiły się szpary. Na wielkość szpar miało wpływ także to że nie fazowałem listewek aby przylegały do siebie całą płaszczyzną - tak że "otwierają się" na zewnątrz poszycia - szczególnie widać to na oble. Szpary w kilku miejscach - max do ok 1,5mm . Szpary wypełniłem klejem. Były również inne niedokładności wykonania poszycia wymagające szpachli lub zdjęcia dużej grubości materiału z poszycia. Tak więc uznałem, że bardziej będzie mi się podobać łódka oblaminowana i pomalowana na kolor (czarny). Drewniana będzie w środku (sosna, dąb), na pokładzie (mahoń, dąb), omasztowanie (sosna), knagi (dąb) etc.
Pozdrawiam
Jan Sowa
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.