Witam w drugiej części mojej relacji. Dziś szycie i klejenie.
Udało mi się pomyślnie doprowadzić do końca etap przygotowywania dna, burt i pawęży. Nie było na co czekać, trzeba było zacząć szyć. Przygotowałem wkrętarkę z wiertłem fi 3 (później 4), drut miedziany fi 2 (pocięty na kawałki 80 mm), kombinerki, nóż i kawałek sklejki długości 120 mm. Sklejka do odmierzania równych odległości między otworami - jak ma być porządnie to porządnie, a co.
Zacząłem zszywać łącząc dno z lewą burtą, posuwając się od dziobu w stronę rufy. Początkowo szło łatwo, dopóki można było burtę położyć na dnie i wiercić przez 2 sklejki naraz.
Potem się ciut skomplikowało, ponieważ siłą rzeczy łódka zaczęła dostawać 3. wymiaru. Miałem już wcześniej wywiercone otwory w burcie, więc wierciłem w dnie tuż przy tych otworach. Wiercenie szło prościutko, przewlekanie druta znacznie gorzej. Musiałem go na siłę ciągnąć kombinerkami. Powodem były inne płaszczyzny przewierconych dziur w burcie i dnie (obrazowo - w burcie w poziomie, w dnie w pionie). Zmieniłem więc strategię i zacząłem wiercić zawsze po 2 dziurki na raz, na wylot. Wiertło wchodziło pod kątem w dno, musiałem więc bardzo uważać, żeby go nie złamać. Udało się połowicznie - na całą łódkę złamałem jedno wiertło. Pomysł dobry, drut przewlekałem bez problemu.
Pierwsza burta zszyta z dnem.
I od razu niespodzianka - burta jest dłuższa od dna o 35 mm (druga też). Sprawdziłem wszystkie wymiary burt oraz dna i wszystko się pokrywało z projektem. Musiałem jednak coś źle wymierzyć, albo konstruktor zaplanował burty z naddatkiem. Szybkie pytanie do konstruktora p. Janusza i szybka odpowiedź - proszę skrócić burty. Skróciłem więc przyszytą burtę, przyłożyłem do niej drugą, odrysowałem i skróciłem - również o 35 mm. No i to był błąd - po zszyciu drugiej burty okazało się, że jest za krótka o 5 mm. Trzeba było mierzyć i ciąć z natury... Znaczy się mam niesymetryczną łódkę - pewnie jest lekko przekoszone dno. Pocieszam się jednak informacją od p. Janusza, że takie milimetrowe błędy nie mają większego znaczenia w ogólnym rozrachunku.
Widok na za krótką burtę.
Mimo moich usilnych starań po zszyciu pawęży pozostała szczelina między pawężą a burtą. Trudno, zalaminuje się.
Po co nóż? Nóż wkładałem do szczelin między dno a burty, żeby właściwie "nastawić" te elementy. Chciałem, żeby na całej długości łódki przylegały do siebie jak najmniejszą powierzchnią, tzn. żeby tworzyły "schodek". Miałem chyba 3 miejsca, gdzie musiałem luzować druty i pracować nożem, ale w końcu się udało. Efekt - wreszcie mam łódkę w 3D :-)
Nie jestem jednak zadowolony z jakości mojego wyrzynania. Burty na dziobie zeszły się ładnie, natomiast na łączeniu z pawężą jest uskok około 7 mm - trzeba będzie szlifować. Pawęż to moja największa porażka, po prostu wyciąłem ją krzywo. Nie wiem dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej. Teraz muszę się zastanowić jak to wyprowadzić, żeby to jako tako wyglądało.
Czas na laminowanie połączeń - mój debiut z tkaniną szklaną. Nie obawiałem się tego jakoś szczególnie, chyba trening w postaci klejenia żywicą zrobił swoje. Do laminowania zakupiłem paski tkaniny szklanej 50 mm i 100 mm oraz Epidian 52 - rzadszy niż Epidian 5, a więc lepszy do przesączania tkaniny. Użyłem utwardzacza Z-1 w proporcji 1:10. Dlaczego nie PAC? Ponieważ wnętrze łódeczki chcę zostawić "drewniane", pomalować tylko lakierem poliuretanowym bezbarwnym. PAC ma kolor brązowy, Z-1 jest bezbarwny, pomyślałem więc, że w ten sposób mniej będą się rzucać w oczy zalaminowane połączenia. Czy słusznie? Proszę o komentarze tej decyzji.
Żywicę rozrabiałem za radą Adama-Admina (pozdrowienia) w pojemniczkach na mocz (mam dostęp do nieograniczonej ilości - prowadzę przychodnię lekarską :-D). Do mieszania doskonale sprawdzają się jednorazowe noże - tylko nie te białe, a te przezroczyste, są mocniejsze. Świetnie mi się sprawdziły również do rozprowadzania żywicy przy klejeniu miecza. Bardzo ważna jest rozpórka między burtami, żeby kąty między dnem a burtami były dobrze nastawione przed laminowaniem. Dobrze jest też mieć mocno skręcone druty, żeby elementy się nie przesuwały podczas tepowania. Druty oczywiście przyklepałem do sklejki, żeby podczas laminowania nie zbierało się pod nimi powietrze.
Pierwsza przymiarka pierwszej warstwy tkaniny.
Najpierw smarowałem połączenia żywicą, żeby trochę zagruntować, a po jakimś czasie nakładałem paski tkaniny na nieco mokrą jeszcze żywicę. Następnie przesączałem tkaninę tepując krótko przystrzyżonym pędzlem. Początkowo szkło mi wolno, ale szybko nabrałem wprawy. Żywica robiła się gęsta po około 45 minutach, akurat w tym czasie zużywałem 110 ml mazidła (100 ml Epidianu + 10 ml Z-1). Potem zacząłem przygotowywać po 55 ml laminatu - tkanina dużo lepiej przesączała się "świeżą" żywicą.
Pstryk i pół łódki gotowe.
Tu dochodzimy do momentu, w którym zauważyłem, że popełniłem głupi błąd (który to już?). Mianowicie, nie pomyślałem o tym, żeby przeszlifować łódkę przed położeniem laminatu. Właściwie to pomyślałem o tym i nie zrobiłem tego celowo, ponieważ wiedziałem, że ją upaćkam i będę musiał szlifować po laminowaniu. Zapomniałem jednak, że po położeniu laminatu nie zetrę kresek rysowanych ołówkiem z czasów trasowania... Trudno, będę musiał z tym żyć, albo będę musiał machnąć kokpit na kolorowo. Zobaczymy.
Pierwsza ofiara laminowania.
Ja nie byłem drugą ofiarą laminowania. Uważam, że poszło mi w miarę zgrabnie, jak nabrałem wprawy, to szło naprawdę szybko. Całą łódeczkę machnąłem w jakieś niecałe 4 godziny. Dobrze, że poszedłem za radą taty i postawiłem łódkę na stole. Gdybym miał to robić w parterze...
Na koniec na mokry jeszcze laminat przycisnąłem paski folii z pociętego worka na śmieci. Folia musi być gruba, moja była średnio gruba, więc miejscami krzywo się odcisnęła.
Podsumowując pracę z laminowaniem połączeń mogę stwierdzić, że przed przystąpieniem do roboty oceniałem tę pracę jako mało skomplikowaną lecz żmudną. Okazało się to prawdą, trzeba jednak dodać, że praca musi być wykonana dokładnie. Musiałem się trochę nastukać pędzelkiem, żeby pozbyć się bąbelków powietrza spod żywicy. A i tak wszystkich mi się nie udało usunąć. Zostało kilka małych, całe szczęście nie w pobliżu spoiny, tylko na dnie lub burcie.
Teraz czekam, aż żywica stwardnieje, żeby odwrócić łódkę w celu szlifowania i szpachlowania połączeń z zewnętrznej strony. W tak zwanym międzyczasie dłubię sobie przy płetwie sterowej, rumplu, osadzeniu masztu, skrzynce mieczowej i innych elementach konstrukcyjnych, które po kolei wycinam ze sklejki i starych sosnowych listew.
Będę wdzięczny za ocenę mojej dotychczasowej pracy przez innych szkutników-amatorów.
Pirania II. Budowa cz. 1« poprzednia | następna »Pirania II. Budowa cz. 3 |
---|
Komentarze
Tak naprawdę pod warstwą zalaminowanej tkaniny od wewnątrz masz pustkę powietrzną której nie będziesz w stanie wypełnić i tkanina w tym miejscu jest bardzo krucha i słaba. Zalecane jest wykonanie spoiny zagęszczonym epoksydem i dopiero na to laminowanie taśmy szklanej. Wtedy nie dość że sklejka już jest sklejona z sąsiednim płatem to dodatkowo "daje podparcie" dla laminowanej tkaniny. Dla zobrazowania tego zerknij na budowę Bonito 700 gdzie jest dokładnie pokazane jak to robić, a i opis Wojtka Kasprzaka o oblaminowywaniu kadłuba pewnie Ci pomoże
Tu szukaj : szkutnikamator.pl/index.php/bonito/141-bonito700
oraz tu: szkutnikamator.pl/index.php/patenty-i-porady/267-praktyczne-porady-oblaminowanie-kaduba-
Pozdrowionka
Adam
Czy ma znaczenie fakt, że połączenia zalaminowałem przy użyciu utwardzacza Z-1, a nie PAC? Spoina będzie wystarczająco elastyczna?
Pozdrawiam,
Marek
W zasadzie jak na moje umiejętności żeglarskie i okoliczne jeziorka łódka w sam raz ale ręce świerzbią, kto choć raz zbudował jakieś pływadło do końca życia spokoju nie zazna, toteż łażą mi po głowie jakieś nowe szkutnicze wyzwania. Pozdrawiam
Zenon Kaczocha - niestety bardzo się obawiam, że po zrealizowaniu tego projektu ciągle będę myślał o kolejnym...
Czekamy na dalszy ciąg
Pozdrówki
Adam
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.