Witajcie - lato dobiega juz końca, ale śmiało moge powiedzieć że sezon był bardzo udany. Jak zaczynałem budowę swojej żaglóweczki w oczach miałem jak nią pływam po wzburzonych morskich falach... Póżniej życie zrewidowało szybko te plany. Zwątpiłem w sens całego tego plywania, bo nie było z kim. Aż wreszcie zacząłem coraz odważniej i odważniej, aż w końcu odbyłem rejs po Zalewie - moje marzenia napradę zaczynaja się urzeczywistniać :-) Wspaniałe uczucie ! :-) Odbyłem swoim Szuwarkiem tw tym sezonie kilka fajnych wypadów, z czego ostatni bardzo jak dla mnie daleki i poznałem sporo ciekawych osób :-) . Wszytkim polecam pływanie w okolicach Zalewu i nowo powstałą przystań w Osłonce którą osobiście odwiedziłem. O tym jednak nastepnym razem. :-)
Szuwarek oczekuje na wodzie :-) Zaraz wsiadamy ;-)
Aby moją łupinkę uczynić jachtem bardziej turystycznym, postanowiłem uszyć namiot - zresztą plan był w dokumentacji . Z pomocą użytkowników Szkutnika namierzyłem hurtownię materiału wodoodpornego Surtex w Gdyni gdzie nabyłem taka fajną tkaninę namiotową, w kolorze oczywiście ,,szuwarkowym'' :-) . Niestety za pierwszym razem kupiłem jej za mało i musiałem później dokupić. Najpierw 5 m , a potem jeszcze 3 m. Namiot szyłem oczywiście na ostatnią chwilę, ale to jak na mnie, to juz chyba pewien standard :-).
Jak tylko nadszedł upragniony urlop we Wrześniu od razu udałem się do mojego Taty celem szycia owego namiotu. Zaznaczam , że ani ja , ani mój Tata nie mamy żadnego doświadczenia w szyciu takich rzeczy :-)
Patrzac na rysunki z dokumentacji łódki wydawało się to bardzo proste, ale pierwsze rozłożenie na podłodze materiału szybko sprowadziło mnie na ziemię :-( . Łodka na Górkach , a szycie odbywało się w domu - no i mamy problem. Mimo , że wcześniej byłem na marinie dokładnie rozmierzyć wszystkie potrzebne wymiary pod namiot na łódce, oczywiście okazało się, że brakuje mi najważnejszego wymiaru i nie ma jak go określić z tego co wymierzyłem. No więc zeszyliśmy tylko materiał tak aby było co załozyć na kadłub. Zrobiliśmy połaczenie w poprzek łącząc dwa kawałki materiału ze sobą aby szew przebiegał z góry na dół w połowie namiotu.
Tu na zdjęciu na marinie odbyła sie pierwsz przymiarka.Po zawieszeniu namiotu na bomie odrysowałem miejsca gdzie przebiegała listwa odbojowa. Jak sie później okazało na marinę jeździłem jeszcze potem dwa razy , aby wszystko spasować. Do dorysowywania najlepsze okazało się mydło, a potem jeszcze tata zdobył jakieś specjalne krawickie mydlo które dawalo jeszcze lepiej wyraźny ślad, bo zwykłe potrafiło sie zmazać.
Kolejne rozmierzanie namiotu, ale już zaczyna się układać zarówno na łodzi jak i u mnie w głowe :-) ostateczny jego wygląd.
Tu Robert pomaga - jako że trochę wiało posługiwaliśmy się taśma klejącą. Nistety nie chciała się za bardzo trzymać i wymiary częsciowo były trochę domyślne :-) .
Tu Paweł tejstuje juz prawie gotowy namiot - okazało się , że jest tam całkiem sporo miejsca.
A tu już gotowy - jak widać nawt wygląda , że to wszystko działa. Widać szew łączący w całość namiot w 2/3 długosci
Powyżej odręczny rysunek namiotu - czarną linią oznaczyłem zamek błyskawiczny, czerwoną linkę na krawędziech - wszystko jest zszyte na tak zwany szew namiotowy. Jak poniżej - zdjęcie pochodzi z netu (nie umiem tak ładnie rysować :-) )
W krawędzie namiotu wszysta jest linka , aby w razie silnego wiatru można było dolny fartuch dociągnac do burty - wiatr potrafi podwiewać boki do góry. Tylny zamek jest osłonięty zakładką ktora posiada rzepy , aby jej tez nie podwiewało gdyby co. Od góry namiot opiera się na bomie , od dołu jest mocowany do łodzi na zwykłą gumke od majtek, taką z pasmanterii szerokości 10 mm.
Na wyskości want jest rozcięcie - tu na zdjęciu jeszcze nie jest zrobione, ale za to dobrze widać otwór na bom, na szycie namiotu. Materiał na burcie wyraźnie się marszczy, a to za sprawą gumek , które są wszyte co 60 cm i przyszyte do namiotu na wysokosci aż 20 cm (10 cm na boczny fartuch poniżej pokładu) . Po naciągnięcu topenanty , której rolę pełnił teraz fał grota , wszystko bardzo solidnie się trzymało. Dodatkowo w krawędzi fartucha namiotu wszyta linka, która troche obciaża krawędź, a w przypadku witru można ją dowiązać do kadłuba i tym samym unieruchomić juz całkowicie namiot.
Tu na zdjęciu widać zakładkę - zamek jest ukryty z lewiej strony pod nią. Rzepy dopełniają zmknięcie , tak jak wczesniej pisałem , by jej nie podwiewało.
Haczyki z nierdzewki, dosłownie w ostatniej chwili udało mi sie je kupic w Leroy Merlin CHOliwa. Niestety w Dźwigni nie mieli.
Tu Paweł pomaga mocować haczyki do kadluba.
Założenie było takie , że namiot musi sie dac założyć całkowicie ze środka jachtu - z powodzeniem mogę powiedzieć , że mi się to udało. Przetestowałem namiot w Osłonce - trzykrotnie go zakładałem. Nie ma z tym większego problemu i nie musialem wychodzic na pomost.
Najpierw przełozyć przez otwór bom, potem zaczepić gumki z jednej strony , potem z drugiej na koniec naciagnąc topenantę - fał grota i gotowe . Ewentualnie można podciągnąc fał foka który podnosi szpone bomu , aby i z drugiej strony wybrać luzy. W srodku jest naprade całkiem możliwie, jesli chhodzi o temperaturę i miejsce.
Spanko gotowe - do środka wchodzi jednosobowy materac ( z dwojką jeszcze nie ćwiczyłem) i było mi calkiem wygodnie. Przetestowałem to wszysko w dniach 5-6-7 września , gdzie w nocy temperatura już mocno spadała. Niestety , ale może to i dobrze nie padało więc nic nie wiem na temat szczelności tych szwów. W razie czego byłem przygotwany , aby przenieść się do normalnego namiotu który zabralismy ze sobą.
Nad ranem material namiotu był całkiem mokry - zarówno od srodka jak i na zewnątrz - więc suszyliśmy go przed złożeniem.
Ten namiot budził ogólną ciekawość na przystani - w dobie plastikowych łódek , raczej się już takich rzeczy nie widuje :-)
Po trzech nocach spędzonych w namiocie - byłem betatesterem - nasunęły mi się pewne wnioski. Rufa jednak nie powinna być zakryta przez namiot. Bardzo utrudnia to wchodzenie na łódź, zwłaszcza wieczorem po ognisku - kto był w Osłonce wie o co chodzi :-) . Namiot leży na lakierowanej sklejce i łatwo się poślizgnąć , tym bardziej , że nie za bardzo jest czego się chwycić , a Szuwarek jednak jest bardzo chybotliwy. Dodam chyba też zamek z przodu. Przede wszystkim bardzo ułatwi to zakładanie namiotu, bo nie będzie trzeba odwiązywać bomu, a dwa będzie można wejść od dziobu. Miałem taką sytuację , że musiałem przycumować w niezbyt wygodnym miejscu pomostu i niestety musiałem zrobić to rufą właśnie ze względu na brak wejścia od strony dziobu. No i da mi to możliwość założenia namiotu na czas pływania na silniku , gdyby jednak trzeba było wracać podczas np deszczu. Temat niewątpliwie do poprawki :-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie - niedługo relacja z rejsu Szuwarkiem na Zalew Wiślany.
Piotrek
Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz. 15 Zalew Wiślany« poprzednia | następna »Szuwarek - mocowanie szota grota |
---|
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.