SzkutnikAmator.pl

  • Zwiększ rozmiar czcionki
  • Domyślny  rozmiar czcionki
  • Zmniejsz rozmiar czcionki
Home Pasja 450 "Szuwarek" - budowa żaglówki
Pasja 450 "Szuwarek" - budowa żaglówki

Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz 4

Email Drukuj PDF

 

Witam – ciąg dalszy budowy :-)

Wreszcie zaczyman składać .

Gdy zwalczyłem płytę dna , od tej pory wszystko wreszcie zaczęło iść prawidłowo. Znów było juz ciepło więc prace ruszyły pełną parą.

Pierwsze pasowanie grodzi i dna – o dziwo wszystko pasuje :-)

 

W pracach wymagajacych dwóch osób pomagał mi tata.

 

Wreszcie gotowa płyta dna z wyciętą szparą mieczową. Dumnie pozuję z nią do zdjęca – kto czytał poprzednie częsci wie o co chodzi :-)

 

Laminowanie pasków płótna szklanego – wszystko idzie sprawnie. Gdy jest ciepło nie ma problemów z laminowaniem. Bardzo przydają się foliowe rekawczki kombnowane na stacji benzynowej. Zawsze gdy tankowałem, brałem kilka sztuk ;-). Niestety szybko pocą się w nich dłonie i trzeba je wymieniać - no i łatwo się drą...

 

A na tej fotce uwieczniłem mocowanie tymczasowej wręgi i pawęży.

 

Wreszcie zaczynam składanie wszystkiego w jedną całość - mniej więcej wszystko pasuje – ciekawe czy to będzie kiedyś pływać ? Latem wziąłem 2 tygodnie urlopu i od rana do późnego wieczora przesiadywałem w garażu skaładając wykonane elementy w jedną całość – zapach świeżo piłowanego drewna to jest to :-) Wciąga , ale na szczęście nie uzależnia :-) No może trochę :-)

Co raz częsciej zaglądają do mnie sąsiedzi z garaży obok – przychodzą ogladać, czasem coś doradzą, czasem pomarudzą ze zrobili by lepiej. Proponuje nie słuchać – robić po swojemu zgodnie z dokumentacją. W kazdym razie robi się ciekawie. Niestety mój tata miał wypadek w pracy i prawie przez całe lato nie mógł mi pomagać, a potrzebowałem pomocy bardzo... live is brutal. Na szczęscie szybko wracał do zdrowia.

 

Prace posuwają się – niestety nie mam fotek z drutowania – czyli szycia kawałkami drutu miedzianego – warto mieć troche też grubszego drutu – zdażało mi się, że nie byłem w stanie dobrze dociągnąć elementów do siebie, a drut się już ukręcał. I trzeba było go dawać więcej a to wiązalo sie z większym otworem itd. Otwory do szycia nalezy wiercić juz po wstępnym złozeniu elementów , że tak się wyrażę na goraco, bo najprawdopodobniej i tak wypadną w innym miejscu niż można by sią spodziewać.

 

Na dziobie dałem specjalnie spasowaną listwę – w projekcie tego nie ma – w sumie nie wiem czy dobrze zrobiłem... Listwa jest oczywiście wklejona na kilka warstw płótna nasączonego żywicą, bo bardzo cięzko było ją wpasować.

 

Dziób jest szyty i dociśnięty na wkręty

 

Na tej fotce widać pasy grubego płótna szklanego ( po 5-6 warstw) bo jednak było dość cienkie, a na wierzch kładłem płótno, takie z kocy gaśniczych które organizował mi kolega Paweł. Dawało to dość ładną powierzchnię – którą wyrównywałem jeszcze przez dociśnięcie ręką przez folię. Ją z kolei odrywałem dopiero po utwardzeniu spoiny. Sama spoinę szliwowałem potem przecinarka katową z zamocowana tarczą do szlifowania metali. Szło tym najlepiej i przy odrobne wprawy całkiem równo wykańczałem klejenia.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na listewki pionowe które są przyklejone od spodu grodzi od luków przy skrzyni mieczowej. Tak je spasowałem, że są częścią konstrukcyjną skrzynki mieczowej. Wyszło tak trochę chyba przez przypadek, ale wyszło.

 

Na tych fotkach widać klejenie listew usztywniających boczną burtę. Scisków stolarskich zawsze miałem za mało :-( W okolicznym metalowym wykupiłem wszystkie i musiałem udać się do Praktikera dokupując co chwilę... Łódka zaczyna nabierać kształtu :-)

A to moja pierwsza poważniejsza modyfikacja projektu – skoro rozmiar łódki powiekszył się o pół metra, to czemu nie zrobić tam akterpiku ? Jak pomyslałem tak zrobiłem, tym bardziej , że konstruktor przewidział w rufie jakieś duchane worki... a ja zyskam bardzo wygodne siedzenie na rufie :-)

I wklejony w konstrukcję kadłuba – pasuje idealnie :-)

 

Dodatkowo wlejam listwy usztywniające półpokłady, oraz zdecydowałem się wykonać wzmocnienie pokładu dziobowego, aby kiedyś nie wpaść do forpiku, gdym wpadł na pomysł stanięcia na dziobie :-)

 

Niestety , musiałem przedłużyć jedną listwę, ale drugą już zrobiłem na wymiar.

 

Jako , że z wyliszeń wynikało że sztagownik już nie wychodził na czubku dzioba , tylko w pewnej odległosci od niego - zrobiłem stosowne wzmocnienie tej części pokładu.

 

No i tak się rozpedziłem z tymi zmianami , a łódka zaczynała nabierac wagi , ale tego jeszcze wtedy nie byłem świadom , ani konskwencji... budowa mnie zfascynowała :-(

 

 

 

Poprawiony: środa, 25 maja 2011 08:19
 

Łódką do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz 3

Email Drukuj PDF

 

Witam – budowa trwa, ale zaczęły się pierwsze poważne chłody :-(

    Źle sklejone dno dopiero objawiło swoje wady – to, że skleiło się nierówno to jedno, a drugie to , że powstał na sklejeniu zadzior – przesunięta sklejka wystawała powyżej klejenia – niestety nie mam fotki tego błędu, ale nie ma czym się chwalić. Na tym etapie zastanwiałem się czy nie wywalić tej płyty i nie zrobić całości od nowa. Niestety totalny brak gotówki spowodował , że postanowiłem jednak poprawić to klejenie. Szlifierka z tarczą z papierem ściernym zadziałała – wybrałem cały fragment który wystawał , a nawet zrobiłem wgłębienie na kilka warstw , które jak się można było spodziewać oczywiście się nie skleiły... A tak cierpliwie ukosowałem tą sklejkę.

 

Fotka obrazująca ile trzeba było wybrać sklejki.

Dno wyjeżdża z zimnego garażu do piwnicy

 

Jako że w garażu było juz zbyt zimno i nie zdecydowałem się na ponowne klejenie w namiocie z folii pod grzejnikiem – uznałem to za zbyt pracochłonne i niepewne, postanowiłem przetransportować płytę dna do piwnicy w moim bloku, a dokładniej do wózkarni-kotłowni. Tam była temperatura około 24 stopni więc optymalnie do laminowania. Przez chwilę nawet myślałem , aby przenieść się z budową własnie tam, ale niestety wejście do piwnicy w naszym bloku miało taki układ, że nie było by szansy wyjąć potem z niej gotowej łodzi. Zalaminowałem wybrany fragment kilkoma warstwami płótna i nadmiar zeszlifowałem. Generalnie wyszło nawet nieźle. Na dziobie dokleiłem cienki fragment paska sklejki i docisnąłem wkretami z nierdzewki niwelując przesunięcie osi dzioba. Poprawki uznałem nawet za całkiem udane. Zdecydowałem się też na te poprawki z tego powodu, że montując gródź do dna mniej wiecej w miejscu klejenia płyt będą przechodzily wkręty na wylot, więc nawet gdyby to klejenie nie było idealne powinno się wszystko mocno trzymać.

 

Fotka obrazująca sklejone dno łódki w piwnicy

Jako że w piwnicy gromadził się od czasu do czasu młody element osiedlowy, przeransportowałem zaklejone dno z powrotem do garażu. Oczywiście zapomniałem napisać , że przeskalowanie projektu o te pół metra zaowocowało oczywiscie koniecznością doklejenia pięcio-centymetrowych pasków sklejki na bokach dna , bo oczywście całe dno na szerokość się nie mieściło na arkuszu sklejki :-(

 

Podsumowując – jak na razie idzie jak po grudzie, same poprawki... no ale nie poddaję się. Wszystkie te moje manewry z powiekszaniem łódki oczywiście konsultowałem z kostruktorem, ktory mi je starał się wybić z głowy, no ale ja byłem mądrzejszy i oczywiście nie słuchałem :-).

Do błędu z klejeniem płyt nawet nie przyznałem się – ale o tym sza.... :-)

 

Jako , że z garażu do bloku mam spory kawałek, dno jeździło na dachu auta mojego kolegi Marcina.

Później jeszcze okazało się , że oparte o ścianę w garażu przez zimę oczywiście wypaczyło się i miałem problem z utrzymaniem kształtu dna względem burt.

No ale twardym trzeba być :-)

Z powrotem na suszenie do piwnicy – niestety znów problem -ten pomysł nie wypalił - suszenie przez miesiąc nie spowodowało wyprostowania się... Tylko pety zgaszone w sklejce znajdowałem :-( . Z powrotem do garażu. Wpadłem na inny pomysł :-)

Podczas sklejania odważnikami od sztangi zmusiłem je do leżenia na płasko :-) Przynajmniej się w końcu do czegoś przydała się moja sztanga - :-) Teraz z perspektywy czasu każdemu budowniczemu poleciłbym zrobienie nawet prostego stelaża, który by trzymal wszstkie elementy w całości i równych odległościach od siebie podczas sklejania całości . Naprawdę ułatwi to pracę. Nie mniej jednak udało mi się ustawić wszystko w miarę prosto i równo, ale o tym później.

 

Podczas zimy jako ze musiałem przerwac prace z kadłubem , postanowiłem wykonać takie elementy jak miecz i ster - prace z drewnem wykonywałem w zimnym garażu, natomiast laminowanie wykonałem – prosze się nie śmiać - w mieszkaniu w kuchni :-) Oczywiście zrobiłem to podczas nieobecności małożonki :-)

Szlifowanie odbyło się jednak już ponownie w garażu.

 

Oto efekty :-)

 

Przymarka rumpla

 

Ściski stolarskie to podstawa przy pracy z drewnem :-)

Prace w kuchni :-) Trzeba dobrze opiłować laminat

Gotowy ster i jarzmo po oszlifowaniu - epidian 410 stary jak świat ale stwardniał

Poprawiony: wtorek, 24 maja 2011 08:43
 

Łódka do marzeń – czyli jak powstała moja Pasja 450 cz 2

Email Drukuj PDF

 

Witam – budowy ciąg dalszy :-)

Burty wyciąłem i je skleiłem – z dwóch pasów sklejki 6 mm – klejenie jeszcze się odbywało w temperaturach dodatnich , ale już na wieczór dogrzewałem farelkiem – koniec wrzesnia 2002 nie był zbyt ciepły

Na powyższym zdjęciu trzymam już w rękach sklejoną burtę :-)

Jako że postanowiłem budować łódkę przez zimę w nieogrzewanym garażu (teraz wiem że to się nie uda) wraz z nadejściem pierwszych chłodów sprawa stała się juz całkiem skompikwana. No bo jak niby ogrzać garaż ? Klej epoksydowy potrzebuje min 18 stopni do prawidłowej reakcji, poniżej zaczynaja się kłopoty z żelowaniem (epidian 5 + Ż1) Najpierw wpadlem na pomysł zakupiena gazowego grzejnika , takiego na butle gazową. Cena około 300 400 zł + butla . Temeperatury na zewnatrz spadły juz poniżej zera więc nie ma wyjscia – kupuję. Zadowolony odpalam w garażu grzejnik , a tu okazuje się że temperatura nawet nie drgnie... No cóż - kasa poszła w błoto... Ale jak się później okazało nie do końca :-)

Na tym zdjęciu skleja sie własnie dno – i tu koleny zong. Nie próbujcie tego sami w domu :-(

Aby połączyć ze soba dwie płyty sklejkowe 10 mm uzyłem 4 kątowników 50 mm długosci około 2m ( akurat kolega miał takie 4 szt i mi pożyczył) aby ścisnąć dno ze sobą ściskami stolarskimi – dno oczywiście ukosowane , ładnie jak w dokumentacji itd. Postanowiłem to wszystko samodzielnie złożyć po rozgraniu garażu grzejnikiem i dodatkowym palikiem kuchennym i całosc umiescic na koziołkach , a pod nimi tenże grzejnik , aby wszystko nagrzewał od dołu. I co sie okazało, że całości po sklejeniu nie jestem w stanie podnieść... płyty oddzielnie nie wydawały się , ciężkie, ale razem ??? i jeszcze te kątowniki ze ściskami... na szczęście przyszedł właśnie wtedy sąsiad co się śmiał... i pomógł założyć :-) Oczywiście umazał się epidianem...

Na tym zdjęciu – ukosowanie dna... Tyle sięnarobiłem , a całe klejenie i tak nie wyszło...

Na tym zdjęciu – prezentuję plany - na tle sklejonego dna – tu widać co skopałem. Niestety słaba jakośc fotek (jeszcze nie miałem aparatu cyfrowego) słabo to widać – okazało sie że podczas sklejania dna wcześniej wyciąłem je do kształtu łódki – i to byl błąd... w pospiechu klejenia żywicą nie zauważyłem, że trochę nie równo złożyłem całą konstrukcję – poprostu ścskając sklejkę w kątownikach lekko sie przesunęła... dziób łódki uciekał w jedna strone wzgledem osi kadłuba o około 2- 3 cm. ( na dole zdjęcia) I to był dopiero początek problemów :-(

Tu jeszcze fotka – grzejnik postawiony pod namiotem z kocy , folii i co tam jeszcze miałem. Własnie go próbuję odpalić. Podczas klejenia okazało się, że grzejnik ma jakiś mechanizm wykrywający dwutlenek węgla i wyłączał się samoczynnie co około 1,5 godziny. Więc prze całe 24 godziny jak miało trwać utwardzanie się żywicy co 1,5-rej godziny biegałem do garażu i wietrzyłem go oraz odpalałem grzejnik. To była chyba najgorsza noc i najgorsze kelejenie epidianem jakie małem w życiu... i tak naprawdę to nie wiem czy ta spoina dobrze się skleiła ;-(

 

Poprawiony: czwartek, 02 czerwca 2011 08:14
 

Łódką do marzeń - czyli jak powstała moja Pasja 450 cz1

Email Drukuj PDF

Witam wszystkich budowniczych bardzo serdecznie. Mam na imie Piotr i jestem z Gdańska.

Co prawda łódź powstała już dobrych ładnych parę lat temu, ale wtedy taka witryna jak Szkutnik Amator nie istnaiała

Wstęp
Zacznę może od tego , że zawsze chciałem mieć jakieś własne pływadełko, czy to łódkę czy to kajak.
Od mojego wspaniałego teścia otrzymałem belę płótna szklanego powstała w końcu myśl , aby podjąć się budowy własnej łodzi.

Zacząłem przeczesywać internet w poszukiwaniu jakichś sęsownych planów - najpierw znalazłem plany łódki Sztrandek, ale stwierdziłem że ta łódka bedzie zbyt duża , a ja nie miałem wtedy patentu itd... W zasadzie chciałem budować coś małego ale  kabinowego i w tym momencie bum. Życie samo pokierowało tymi planami - w pracy zwolnienia i poważne obcinanie pensji. Już myślałem że cały pomysł nie wypali, ale trafiłem na stronę Pana Maderskiego i tam po dużych rozterkach wybrałem Jacht - Pasja 400.

Porównując koszty wymienianych w planach potrzebnych  materiałów doszedlem do wniosku , że albo zbuduje łódke odkryto pokładową lub prawdopodobnie nie zbuduję jej wcale. Szybka decyzja - mail do konstruktora zamawiam plany Pasji 400.

Po około tygodniu plany mam u siebie i dokładnie oglądam i analizuję. Małżonka niezbyt zadowolona (łagodnie powiedziane) nie wierzy w całą tą budowę i w ogóle...
A ja analizuję całe plany i stwierdzam , że projekt wygląda wręcz banalnie w porónaniu np. do Sztrandka. Po rozmowie z przyjacielem - stwierdzamy - bedziemy budować wspólnie i wspólnie dzielimy się kosztami. No i wspólnie stwierdzamy że łódka jest trochę mała - wydłużymy więc ja o pół m. A co ! W końcu jest nas dwóch :-)

Rozpoczynam budowę.
Za ostanie jeszcze rozsądne pieniądze z pracy kupuje materiał na budowę - arkusze sklejki 6 mm i 10 mm na dno (po konsultacjach z konstruktorem). I tu pierwszy zong - niestety przyjaciel stwierdził że nie ma czasu na budowę wspólnej łódki no i tak zostałem sam z juz zakupionym materiałem, ale nie poddam się - to w końcu mój pomysł więc do dzieła.

Tu uwaga do wszystkich początkujących budowniczych którzy mają chęć poprawić plany - konstruktora nie należy poprawiać - naprawdę wie co skonstrułował i dlaczego tak, a nie inaczej. Powiększenie łodzi poniosło za sobą wiele problemów z którymi zmagam się do dziś - jak choćby znacznie większa waga jednostki w stosunku do projektu.


Wracjając do tematu - jako że bardzo lubię dłubać w drewnie samodzielna budowa była dla mnie sporym wyzwaniem.
Z rozpoczęciem budowy przypomina mi się bardzo zabawna sytuacja. Mianowicie nie mając jeszcze planów ani materiałów któregoś niedzielnego popołudnia wybrałem się do garażu z zamiarem spróbowania wypiłowania knagi oczywiście do mojej przyszłej łódki z kawałka klocka drewnianego. Wiec tak piłuję sobie spokojnie ten klocek w garażu, a na to przychodzi sąsiad z garażu na przeciwko i tak się mie pyta - ''Sąsiad , nad czym się tak męczysz ?" A ja mu na to " łódź buduję". A on na to oczywiście w śmiech - no cóż, jak dwa lata później wyjechałem łodzią z garażu już się tak nie śmiał, ale gratulował mi wykonania łdzi :-)

Tak wyglada ta knaga - teraz z perspektywy czasu wem, że jest trochę zbyt delikatna - ale wyglada ładnie :-)

Po wypiłowaniu kompletu knag , gdy juz miałem podstawowe materiały rozpocząłem budowe od skrzyni mieczowej i grodzi na niej opartej.

W dolnej prawej części tego zdjęcia widać następny kłopot - po przeskalowaniu planów 1 do 1.125 co daj te pół metra na dlugości - elementy przestały sie miescić na arkuszach sklejki i trzeba było je sztukować z kawałków.

Poprawiony: sobota, 21 maja 2011 11:20
 


Strona 6 z 6

Zaloguj się!

Newsletter: Co nowego?



Wiadomość HTML?


Info

Witryna SzkutnikAmator.pl została utworzona, jest prowadzona i utrzymywana przez szkutnię adamboats.pl oraz sklep żeglarski SZTORMIAKI.PL

Wszelkie prawa zastrzeżone.